Mama kolegi
16 listopada 2010
Szacowany czas lektury: 15 min
Moja historia wydarzyła się trzy tygodnie temu, i od tego czasu, to co się wydarzyło nie daje mi spokoju. Jestem zwykłym chłopakiem, 21 lat. Studiuję w Warszawie (nie ważne co) na 2 roku. W weekendy powracam do domu aby uzupełnić "sakiewkę", a także zapasy żywności. Ogólnie pochodzę z małej mieściny niedaleko Katowic (Śląskie jakby ktoś nie wiedział). Akurat tuż po rozpoczęciu 3 semestru nauki, już po pierwszych czterech tygodniach nauki powróciłem na długi weekend do domu, aby zobaczyć się z rodzicami, umówić się z kolegami na piwko, może jakieś dicho w Katowicach. Właśnie wtedy się ta historia zaczęła.
Osiedle, na którym mieszkałem było stosunkowo małe. Około 200 mieszkańców. Odkąd pamiętam, mieliśmy tutaj swoją stałą paczkę, kilku kolegów, dwie koleżanki. Zawsze wszystko razem robiliśmy, np. gra w piłkę, nauka, imprezy, mecze... Jeden z moich przyjaciół - Michał (jeden z moich lepszych kumpli) - przyznam szczerze i bez bicia - miał fajną mamę. Nie tylko ze względu na wygląd, ale też i na charakter. Na imię miała Grażyna. Jeżeli już napomknąłem o wyglądzie, to opiszę. Była niższa ode mnie (ja 173 cm wzrostu) około 165 cm wzrostu. Szczupła, zgrabne nóżki. Biust - taki średni, ładnie uformowany, jędrny. Ładna twarz, praktycznie bez zmarszczek (a miała 44 lata). Ogólnie ujmując, bardzo zadbana, ładnie się ubierała - np. raz ją widziałem na przystanku, jak czekała na mini-busa - lato, miała na sobie krótką spódniczkę (tuż nad kolana), biała koszula z dekoltem, z którego wystawały koronki białego stanika. Nogi starannie opalone (czekoladka - mmm) widać, że niedawno smarowane jakimś balsamem na szpileczkach.
Albo inna sytuacja - spotkałem ją w Biedronie (market) z synem. Miała wtedy na sobie jasne, obcisłe jeansy. Bardzo fajnie leżały jej na tyłeczku. Koszulka też z dekoltem. Jak sobie to przypomnę, to aż mi się głupio robi, że się tak patrzyłem w jej dekolt, a ona to na pewno widziała. Ona sama pracowała w jednym z marketów w naszym mieście. Oczywiście jestem tam stałym bywalcem, między innymi dlatego, że mam blisko, a także, że ona tam pracuje. Raz była taka sytuacja, że wybrałem się do tego marketu po coś do picia. Akurat mamy Michała nie było na kasie, więc postanowiłem ruszyć w sklep. Wiem, że była w pracy, bo ją widziałem rano jak ją mąż odwoził. Przechodząc jednym z korytarzy spotkałem ją. Miałem szczęście w tym dniu i to wielkie: raz była na stoisku z napojami, a dwa układała jakieś produkty na jednej z najniższych półek, więc była schylona, a wręcz wypięta tyłeczkiem do mnie (nie widziała mnie nawet), a po trzecie wystawały jej zaje*iste czarne stringi. Stanąłem gdzieś z boku za nią i się patrzyłem. Gratka dla mego oka trwała około 2 minuty. Dwie minuty wpatrywania się w ten słodziutki tyłeczek! W końcu wstała, odwróciła się, zobaczyła mnie, powiedziałem "dzień dobry", uśmiechnęła się i poszła do magazynu. Wziąłem więc oranżadę i poszedłem do kasy. Tego samego dnia moja wyobraźnia była na tyle bujna, że musiałem się wyładować w zaciszu domowym.
Od dłuższego czasu zwracam na nią szczególną uwagę. Bardzo mnie podnieca. Poza tym super się z nią rozmawia i nie czuję skrępowania przy niej. Fajne jest też to, że ona i jej mąż są dobrymi znajomymi z moimi rodzicami. Często przychodziliśmy do nich, a oni do nas. Właśnie przez te spotkania, już za starych lat się poznałem z Michałem. Tym razem szykowała się grubsza impreza w domu Michała. Oczywiście rodzice i ja zostaliśmy zaproszeni. Pani Grażyna wyglądała tego wieczoru dość okazale - krótka czarna spódniczka, rajstopy (a może pończochy) na nóżkach, szpileczki, taka siatkowa (nie wiem dokładnie jak ten materiał się nazywa) ciemna koszulka, spod której było widać ładny koronkowy czarny stanik. Koszulka ta miała dekolt. Do tego doszły ładna fryzura (Pani Grażyna była zapewne u fryzjera) + ładny makijaż zrobiły swoje. W domu Michała było bardzo dużo ludzi, w tym sporo nie z naszego osiedla - ludzi, których nigdy nie widziałem.
Tego wieczoru impreza dosyć szybko się rozkręciła. Sporo "dorosłych" odpadło wczas po alkoholu, Michał, reszta znajomych i ja byliśmy już też trochę pijani. Siedzieliśmy w osobnym pokoju, ale od czasu do czasu przychodziliśmy, bo kolejną butelkę wódki lub jakieś jedzenie (grill głównie :P). Akurat była moja kolej, aby iść po pićko, więc poszedłem. Moi rodzice byli już nieźle wstawieni, tata coś tam świrował do sąsiada, bo ten się naśmiewał z ciężkiej pracy górników. Wódki nigdzie nie było na stole - przynajmniej nigdzie nie otwartej. Postanowiłem podbić do "Grażynki" i zapytać o alkohol. Powiedziała żebym poszedł za nią i pomógł jej przynieść kilka flaszek na później. Od razu moja wyobraźnia zaczęła się rozkręcać, zgodziłem się. Zaprowadziła mnie do piwnicy. Miała piękne nogi. Wskazała mi pudełko z alkoholem, więc wziąłem kilka butelek. Coś tam jeszcze grzebała w gratach, klnąc na swojego męża, wspominała też coś, że ta impreza to był zły pomysł. Odpowiedziałem, że mi się podoba i podziękowałem jej od razu za zaproszenie. Ona się uśmiechnęła, widać było, że jest trochę pijana.
Na schodach prowadzących na górę przepuściłem ją aby szła pierwsza. Szła trochę powoli, lekko tracąc równowagę. Miała na tyle krótką spódniczkę, że cały czas podziwiałem jej uda. Niestety światło głębiej pod spódniczkę nie dosięgało więc nie mogłem zobaczyć więcej, aczkolwiek nóżki pierwsza klasa. Wyszliśmy na górę i poszliśmy do reszty ludzi, ja poszedłem do kolegów. Po około 30 minutach, weszła do nas do pokoju (prawdopodobnie jeszcze bardziej podchmielona) i powiedziała, że jesteśmy dorośli, więc żebyśmy siedli z nimi i mówiła coś tam o tym abyśmy się nie wstydzili blablabla. No dobra, w sumie i tak wszyscy tam są pijani więc się nic nie stanie jak posiedzimy z resztą. Siedząc i wcinając kiełbaski z grilla, raz po raz rzucałem oko na Grażynkę. Właśnie się przytulała z mężem, który głośno coś tam wykrzykiwał i zachęcał sąsiada do śpiewania razem z nim. Grażyna się śmiała. Śmiesznie cała ta sytuacja wyglądała. Wraz z większą dawką alkoholu, coraz śmielej i dłużej patrzyłem sobie na nią. Nawet odniosłem wrażenie, że ona sama też popatrzyła się w naszym kierunku (osobiście myślę, że na mnie - ale mogę się mylić). Jej mąż coraz śmielej sobie poczynał, nawet zauważyłem parę razy jak podczas pocałunku dotyka ją po piersi, albo w okolicach krocza (ale to było pod stołem więc nie jestem pewien). Trochę mnie ta cała sytuacja podnieciła.
Zachciało mi się sikać więc poszedłem do ubikacji. Po odlaniu się zobaczyłem, że kosz na brudy, który stał nieopodal mnie, jest pełny. Jestem "majteczkowym królem" więc poszukam czegoś, może znajdę coś ciekawego. Zamknąłem drzwi od środka i wysypałem zawartość kosza na podłogę. Znalazłem bardzo fajne koronkowe majteczki, stringi czerwone, które bardzo ładnie i intensywnie pachniały, a także inne, czarne (nie te, co widziałem na niej w sklepie). Postanowiłem zabrać sobie czerwone na pamiątkę. Nie czułem obaw, że zostanę nakryty - aktualnie w domu znajdowało się tyle ludzi, że to mógł być każdy. Posprzątałem po sobie i wyszedłem. Mijając stolik, gdzie siedzieli gospodarze dzisiejszej imprezy, popatrzyłem się na nich. Ten widok praktycznie zwalił mnie z nóg. Pod osłoną blatu stołu, obrusu i zastawy na stole, a także sytuacja, w której reszta sąsiadów ze stołu albo już spała albo tańczyła, mąż Pani Grażyny wkładał jej rękę pod spódniczkę i wykonywał ciekawe z mojego punktu widzenia ruchy, w przód i w tył. Pani Grażyna siedziała bardzo blisko męża, miała akurat odwróconą głowę i patrzyła czy nikt ich nie widzi. Ja specjalnie zwolniłem kroku i obserwowałem całą tę sytuację z zaciekawieniem. Dłoń Grażynki była zaciśnięta na kolanie męża, widocznie za wszelką cenę próbowała nie dać po sobie poznać, że coś pod tym stołem się dzieje. W końcu odwróciła głowę w kierunku męża, pocałowała go.
Ten widok: Ona i jej mąż z ręką pod jej spódniczką, robiący jej palcówkę, jej wzrok, i lekkie, rozchylone wargi, które zapewne wyszeptywały jakieś ciepłe słówka do swojego męża - lub po prostu łapała oddech. Jej wzrok był bardzo podniecający. Nagle odwróciła głowę ku mnie. Patrzyła się na mnie. Jej mąż od dłuższego czasu całował jej szyję. Ku mojemu zdziwieniu popatrzyła się jeszcze około 2-3 sekundy, lekko się uśmiechnęła, popatrzyła na mnie tym swoim wzrokiem, lekko odepchnęła swojego męża, chwytając równocześnie swoją wolną ręką za jego rękę i wyciągając ją spod jej spódniczki. Ja zmieszany poszedłem szybko do reszty bandy udając, że nic się nie stało. Nawet Michał zapytał mnie co się stało, że mam taką dziwną minę (do dziś nie wiem jaką miałem). Odparłem, że nic się nie stało, trochę źle się poczułem i tyle. Pani Grażynka wyszła z pokoju, coś tam krzycząc i śmiejąc się równocześnie do jakichś ludzi, a jej mąż po kilku minutach poszedł za nią, znikając w sąsiednim pokoju.
Dalej się nie działo nic szczególnego, zacząłem się trochę nudzić. Większość ludzi poodpadała, j a na szczęście piłem z umiarem, zresztą nigdy nie lubiłem spożywać alkoholu szybko i w dużych ilościach. Grażyna wróciła. Zauważyłem, że miała koszulkę jakby trochę rozciągnięta, pomiętą, jej fryzura już nie była tak ładnie ułożona. Moja pierwsza myśl to: "był dupcing". Znowu podnieta. Znowu się patrzyłem na nią bez opamiętania i ona znowu to zauważyła. Uśmiechnęła się. Wstała ze swojego miejsca i podbiła do nas. To znaczy w sumie to do mnie, bo Michał już dawno spał w swoim pokoju (pijany), Magda gdzieś tam leżała w pobliżu, Jacek tańczył z Karoliną (tańcem tego nazwać nie można raczej), Mariusz się zabrał do domu. Siadła obok mnie, zagadała do mnie jak impreza, czemu się nie bawię itd. Ja odpowiedziałem że bawię się świetnie, ale muszę ochłonąć. Ona się mnie spytała, co myślę o gościach (dziwne pytanie), ja odpowiedziałem, że wyglądają spoko, że warto było siąść z nimi wszystkimi, kupa śmiechu i wiele ciekawych sytuacji widziałem. Te słowa "wiele ciekawych sytuacji widziałem", to była głupota. Od razu popatrzyła się na mnie, jej wargi pomalowane różową szminką (tzn. chyba - nie znam się) się wykrzywiły w lekkim uśmiechu.
Patrzyłem się w jej oczy kilka sekund, a ona w moje. Wmurowało mnie. Oderwałem oczy od jej oczu i przejechałem wzrokiem od jej dekoltu, aż po kolana. Była piękna. Zauważyłem, że już nie ma na sobie tych pończoch/rajstop. W końcu przerwała milczenie i powiedziała żebym zatańczył z nią. Odparłem odruchowo, że cienko u mnie z tańcem i że ją podeptam. Ona odpowiedziała coś w stylu: "Daj spokój, mój mąż nie potrafi tańczyć, a ja mam ochotę z jakimś młodszym". Zabrzmiało to dwuznacznie, i po chwili milczenia (gdzie mnie jeszcze bardziej zamurowało, popatrzyłem się na nią z szeroko otwartymi oczami i ustami) zaczęła się śmiać. Powiedziała, że nie tak to miało zabrzmieć i nie o to jej chodziło. Chwyciła mnie za rękę i poszliśmy tańczyć. Pomyślałem sobie - po alkoholu - walić to, jest pijana jak wszyscy, więc jutro nikt nie będzie pamiętał mnie i mojego kaleczenia tańca. Szła fajna szybka muzyka, ja byłem pod jarany. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Chciałem jej dotknąć, chwyciłem jedną ręką jej rękę, a drugą złapałem ją za pas. No dobra, po pierwszych 3 sekundach w tej pozycji moja ręka zjechała nieco niżej. Leciutko jeździłem ręką po jej pasie, zjeżdżając coraz niżej, aczkolwiek nie odważyłem się na całkowite chwycenie ją za tyłek. Zaczęło lecieć coś wolnego, pomyślałem sobie, że teraz ucieknie, bo ją podeptam. Sama się przytuliła do mnie. Jeździłem teraz ręką po jej plecach, od góry do dołu. Znałem tę piosenkę, wiedziałem kiedy jest koniec. Wyczułem odpowiedni moment, ostatni refren, końcówka i przejechałem ręką po jej pupie. Ona nic. No dobra no to jeszcze raz, drugi, trzeci.
Podczas tańczenia, czasami rzucałem spojrzenia na stoły obok, nikt się nie patrzył więc się krępowałem. Pani Grażynie chyba nie przeszkadzało to, co robiłem, gdyż nawet nic nie powiedziała, a nawet odniosłem wrażenie, że próbuje mnie zachęcić swoim wzrokiem, sposobem patrzenia i uśmiechem. W końcu powiedziała, że musi odpocząć, ja zawiedziony udałem się na swoje miejsce. Widziałem, że wyszła z pokoju (pokój był naprawdę duży). Po około 5 minutach wróciła i usiadła obok mnie. Znowu szok. Powiedziała, jakby tak wymuszenie, jakby mi chciała dać coś do zrozumienia, a konkretnie, że jej mąż już odpadł dawno i nie ma z kim siedzieć. Od razu powiedziałem, że nie ma problemu i że jeśli jej nie nudzę, to niech siedzi, mi też się zaczęło nudzić.
Rozmowa trwała jakieś 20 minut. Nagle położyła mi dłoń na kolanie. Mój mały przyjaciel od razu bryknął. Rozmawialiśmy dalej, moje podniecenie rosło. Po chwili zaczęła przesuwać rękę od kolana, po udzie i z powrotem. Czułem jej zapach perfum, lekko zmieszany z zapachem jej potu, być może też podniecenia? Patrzyła się na mnie jakby miała na mnie ochotę. Na pewno zauważyła wybrzuszenie na moim kroczu. Postanowiłem nie być pipą i pociągnąć to. Gdy podjeżdżała kolejny raz ręką po udzie w górę, skręciłem się na krześle tak, że jej ręka nagle pojawiła się na moim kroczu. Ona oniemiała, popatrzyła się tam, a później na mnie, powiedziała "przepraszam" i wróciła ręką na kolano. Śmiała się, a mi się to podobało, również się zacząłem śmiać. Rozchyliła dekolt pod pretekstem takim, że jej było za gorąco. Dobra dobra, znam te numery. Nachyliłem się tak, że splecione ręce miałem na wysokości jej kolan. Lekko zacząłem ją smyrać, najpierw jednym palcem bardzo delikatnie, ona nie zwracała na to uwagi. Smyrałem ją po kolanie, później dołożyłem drugiego palca i zacząłem smyrać ją po goleniach i łydce. Zwróciła na to uwagę. Spodobało jej się, bo się uśmiechnęła. Od razu rozmowa się bardziej rozkręciła. Czułem, że jej podniecenie rośnie. Zaczęła mi zadawać pytania odnośnie dziewczyny (której nie mam) i tego typu rzeczy. Napiliśmy się, a ja się modliłem abym nie odpadł wcześniej niż ona. W między czasie smyrałem ją już od jej ślicznych, drobnych stóp aż do lekko ponad kolana. Byłem już przy granicy, gdzie sięgała spódniczka. Ona raz po raz patrzyła na moją smyrającą dłoń, zwłaszcza gdy podjeżdżałem pod górę, ku udom. Nawet dwa, a może trzy razy zmrużyła oczy w tym momencie jakby jej to sprawiało jakąś rozkosz. Widziałem że, nie może wytrzymać. Powiedziała, że trzeba przynieść trochę jedzenia. Poprosiła o pomoc. Zgodziłem się, znowu fantazje w mojej głowie, byłem gotowy na "najlepsze".
Poszliśmy do kuchni. Otwarła lodówkę, schyliła się i była w takiej pozycji. Miała piękną, kształtną pupcię. Taką miałem ochotę złapać ją za te śliczne pośladki, tak mnie korciło... że to zrobiłem. Jej reakcja była natychmiastowa, ale inna niż się spodziewałem (myślałem, że da mi po buzi, zamknie w zamrażalce albo zakopie na ogródku). Ona tylko się odwróciła, popatrzyła swoim niezwykle podniecającym wzrokiem w moje oczy, po czym wróciła do swojej poprzedniej czynności (szukania czegoś w lodówce), wypinając mocniej dupcie. Masakra, miała takie jędrne pośladki, czułem to przez ten materiał spódniczki. Zaczęła lekko się bujać do przodu i do tyłu, aby ułatwić mi dotyk, a może i nakierować? Gdy była tyłem do mnie, postanowiłem posunąć się dalej. Lekko, nie popełniając gwałtownych ruchów, wsadziłem jej rękę między nogi. Przejechałem dłonią po wewnętrznej stronie jej ud, pociągnąłem rękę do góry ku temu magicznemu miejscu. Jej się to podobało. Zacząłem ją lekko dotykać przez cieniutki, i bardzo wilgotny kawałek materiału jej majteczek. Była bardzo mokra, czułem jej piękny zapach. Lekko chwyciłem drugą ręką za skraj jej spódniczki i podciągnąłem do góry. Miałem jej pupę w całej okazałości przed sobą. Miała na sobie piękne, białe, koronkowe stringi. Wyprostowała się i odwróciła, a ja uklęknąłem przed nią. Miałem ochotę spróbować ją. Chciałem wsadzić tam swój język. Jeszcze, dla upewnienia się, spojrzałem w jej oczy. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami z góry. Spojrzenie to trwało kilka dobrych sekund.
Nagle chwyciła mnie swoją dłonią za tył głowy i docisnęła do swojego krocza, a ja zacząłem lizać. Pięknie pachniała, pięknie pachniała jej bielizna, skóra. Chwyciłem zębami za koronkę jej majteczek, myślałem że wygryzę w nich dziurę. Dosłownie ściągnąłem z niej te stringi zębami. Miała taki jakby jednodniowy zarościk na pipce. Ale mi się podobało, w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Lizałem ją po udach, zlizywałem wszystko. Klęcząc przed nią, chwyciłem ją rękoma za uda, odwróciłem ją tak, że miałem jej pupcię przed swoją twarzą. Rozchyliłem pośladki i polizałem przez chwilkę po drugiej dziurce.
Wstałem, chwyciłem ją za pas i posadziłem na blacie kuchni. Chwyciłem jej nogę, zacząłem całować ją po udach, kolanie, łydce, po stópce… Ona przerwała. Zeszła z blatu, klękła przede mną i rozpięła rozporek. Wyciągnęła mojego małego (nie będę oszukiwał, ani dobitnie przesadzał, 17 cm i nie narzekam). Wsadziła go sobie do buzi i zaczęła ssać. Robiła to perfekcyjnie. Przyznam szczerze, że seks uprawiałem już dużo wcześniej, to jednak nie zaznałem jeszcze seksu oralnego. Więc zaryzykuję tutaj stwierdzenie o sobie - byłem oralną dziewicą, a teraz, mama mojego kolegi, napalona, chętna, robi mi to. I było zaje*iście. Doszedłem po kilku minutach (mogłem wcześniej, ale się próbowałem powstrzymywać). Lekko chwyciłem ją pod łokieć, posadziłem z powrotem na blacie, po czym w nią wszedłem. Była wspaniała, cudownie jęczała. Robiliśmy to dobre 20-30 minut. Podczas całej tej sytuacji, dodatkowo podniecający był fakt, że ona jest mężatką, że każdy może w tej chwili wejść.
Wszystko działo się jak w jakimś pornolu. Miałem podczas tych kilku dziesięciu minut ją całą dla siebie, robiłem z nią to, co mi wpadło do głowy, lizałem, wsadzałem jej, ona jęczała jak szalona, dobrze, że drzwi były zamknięte, później znowu lizałem, po nogach, całowałem po udach, po szyi, znowu wsadzałem, łapałem za piersi, wszystko. Było cudownie i z pewnością nigdy tego nie zapomnę.
Wróciliśmy na górę i rozstaliśmy się bez słowa. W jednej z kieszeni spodni, miałem drugą, zdobytą tego wieczoru parę stringów. Tym razem te były świeże, prosto z jej pupci. Poszedłem do rodziców i wróciliśmy chwile później do domu.
Niestety to się nigdy więcej nie powtórzyło. Tylko raz się spotkaliśmy pogadać. W sumie to spotkałem ją jak wracała z pracy więc ją odprowadziłem. Doszliśmy do wniosku, że dla dobra jej rodziny nigdy o tym nie będziemy rozmawiać, nigdy się nie przyznamy, nigdy więcej to się nie zdarzy. Zbyt wielkie ryzyko. To była chwila słabości jej i moja. Wiem, że ona kocha swoją rodzinę. Nie mam zamiaru tego psuć.