Kidnaperki

17 marca 2018

Szacowany czas lektury: 36 min

Proszę nie traktować tej historii zbyt poważnie.

Uczulonych na dużą liczbę wulgaryzmów, czerstwych żartów i perwersyjnych, seksistowskich porównań zachęcam do przeczytania innych opowiadań (np. tag: delikatnie).

Autor zaznacza, że poglądy wyznawane przez bohaterów niekoniecznie muszą zgadzać się z jego własnymi.

Tego dnia obudziłem się z gigantycznym (a jakże), potwornym kacem. Nienawidzę tak się czuć, bo moralniak jest podwójny – nie dość, że dzień wcześniej najebka i łeb pęka, to jeszcze po sprawdzeniu portfela zazwyczaj robi mi się słabo.

Mimo to podoba mi się moja egzystencja. Jestem niezależny, nie mam dzieci płaczących w domu, nie stoi mi nad głową baba, dla której naginam swoje zasady. Która nie akceptuje wyjść z kumplami na mecze, picia piwa w domu, nie opuszczania deski na kiblu. Baba, którą wkurza głośne słuchanie muzyki. Albo fakt, że poginasz w tą i z powrotem przed telewizorem ze słuchawką przy uchu, drąc ryja do kumpla na temat ostatniego meczu, akurat wtedy, gdy lecą pierdolone "Barwy Nieszczęścia" albo inna papka dla starych dewot, a ona musi wiedzieć, czy jeden z Braci Mrok posunął taką, a nie inną dupę.

Uff. Ciarki mnie przechodzą, kiedy o tym myślę. Ciarki (z różnych względów) przechodzą mnie również, kiedy pomyślę o tym, co wydarzyło się w ten pochmurny, parny, letni dzień.

Poprzedniego wieczora zachlałem konkretnie z kumplami. Na tyle mocno, że jeden z nich odholował mnie do domu, bo nie byłem w stanie sam zapakować się do taksówki. Spalenie zielska po wypiciu prawie pół litra białej na głowę to nie jest dobry pomysł, chyba, że planuje się zgon "instant" z rzyganiem pół nocy z siłą wodospadu.

Obeszło się bez zwrotu zawartości żołądka, ale podobno poznana dupa, którą zamierzałem obrócić, widząc mój stan zawinęła się błyskawicznie do taksy.

Well.

Jej strata.

Choć wątpię, czy w tym stanie drgnąłby choć na milimetr.

Po obudzeniu się i dokonaniu reanimacji zwłok pod zimnym prysznicem postanowiłem ruszyć na zakupy. Pusta lodówka, a w szczególności brak procentów w postaci zupki chmielowej skutecznie zachęciły mnie do odwiedzenia pobliskiego marketu. A że sobotnie godziny wczesno-popołudniowe to pora, gdy całe wapno z okolicznych bloków i oddziałów geriatrycznych wynurza swoje pomarszczone, kościste dupska dostawałem kurrrwicy czując, jak ocierają się o mnie podczas zakupów. Mam tylko nadzieję, że promilowe pole siłowe, które wokół siebie roztaczałem było skuteczną "karą" dla intruzów, naruszających moją przestrzeń.

Wściekły, zły i nabuzowany miałem ochotę na rozładowanie negatywnej energii. Nie wiedziałem jeszcze w jaki sposób mam tego dokonać, ale czułem przemożną potrzebę zrobienia "czegoś", co przyniesie mi ulgę.

Dymanie na kacu to coś, czego niektórzy nie tolerują, inni przyjmują ze wzruszeniem ramion i robią swoje, tak jak w "zwykłym" stanie.

W moim przypadku sprawa ma się tak, że pieprząc się w alkoholowym delirium staję się cholernym maratończykiem, mam mocne orgazmy, a kobiety, które zaznają ataku mojej lancy mają później problemy z chodzeniem i siadaniem.

Zadzwonię do Karoliny. Może będzie chciała się spotkać. Namówienie jej na rżnięcie może być nieco problematyczne, od chwili, gdy zaliczyłem ją wspólnie z trzema kumplami i miała przez dwa dni problem z dotknięciem okolic tyłka oraz cipki, stała się oporna na moje prośby i tylko dwa razy dała się skusić na dymanie.

Musiało ją konkretnie swędzieć w kroku, skoro zdecydowała się na tak desperacki krok.

Tym razem to ja potrzebuję rozładowania. Jeśli mi nie da, to niech przynajmniej obciągnie. Z połykiem, mam ochotę przeszorować jej migdałki i spuścić się w gardło. Spowodować, żeby po tej uśmiechniętej, drobnej buźce płynęły łzy z rozmazanym makijażem.

Docisnąć jej głowę do krocza, żeby krztusiła się i z trudem łapała oddech. A jeśli nabierze ochoty na pieprzenie, to z chęcią wbiję się w nią i zdemoluję tę różową świątynię rozkoszy.

Dzwonię.

- Czego chcesz, łajdaku? – Ostry, niski głos w pierwszej chwili sprawia wrażenie nieprzyjemnego i odpychającego, wiem jednak, że to tylko gra. Gra polegająca na maksymalnym podkręceniu mojej złości. Robi to w prostym celu. Żeby podkurwić mnie do oporu, a kiedy przyjadę to potraktuję ją jak sukę – Jeśli myślisz o tym samym co ja, to moja odpowiedź jest stanowcza i brzmi „nie”!

- Nie wiesz o czym myślę. – Wiedziałem, sucz ma ochotę, ale będzie się ze mną droczyć. – Mam dwa bilety do kina. Reflektujesz?

- Do kina czy na film? – Słyszę w tle brzęk talerzy, chyba robi obiad. – A co grają? "Włóż mi po same kule"?

- Takie atrakcje zostawiam na aftera. – Próbuję żartować, ale po drugiej stronie panuje zimna cisza. – Muszę się rozerwać. Wczoraj najebałem się okrutnie i potrzebuję damskiego towarzystwa, żartów, śmiechu i zapachu kobiety.

I kutasa głęboko w twoim gardle.

- Nie mam ochoty na twoje końskie zaloty, złamasie. Możesz tu wpaść, ale nigdzie z tobą nie pójdę, bo po pierwsze mam okres, krwawię jak prosię i boli mnie brzuch, a po drugie właśnie zrobiłam sobie pyszny obiadek i zamierzam delektować się nim razem z kieliszkiem wina w dłoni, pod ciepłym kocykiem, z książką w ręku, a nie szlajać się z tobą po ciemnych salach kinowych.

- Okej, okej, rozumiem. A mogę przyjechać z piwem? Czy mam pić z tobą wino, jak metroseksualna ciota?

- No wiesz? Gruboskórny, seksistowski ćwok. Dużo bardziej inteligentni od ciebie pili wino, a piwsko to napój dla plebsu. Ehh – wzdycha ciężko w słuchawkę. Wyobrażam sobie, jak stoi, nachylając się nad zlewem, a ciężkie, duże piersi bująją się w rytm ruchów reszty ciała. – O której godzinie będziesz?

- Daj mi pół godziny, jestem w sklepie. Kupię zapas promili i jestem.

- W porządku, a wykąpałeś się chociaż, pijusie? – Nie mogła się powstrzymać od szpileczki, złośliwa krowa. Wychłoszczę jej dziób kutasem. Niech sobie nie myśli, że będzie mi tak pyskować bez reakcji.

- Nie, śmierdzę tak od dobrego tygodnia, więc przygotuj się na aromatyczną woń.

- Spieprzaj, Zaniewski. Widzimy się za dwa kwadranse.

W słuchawce zalega cisza.

Dobra, czas na kurs do sklepu. Nadaję się do prowadzenia samochodu jak wół do karety, głównie ze względu na promile, w dalszym ciągu krążące we krwi, ale nie zamierzam łazić z siatą browarów z buta, to raz, a dwa jestem kurewsko leniwy i nie chce mi się do niej iść, mimo, że odległość wynosi około pięćset metrów.

Kasjerka w sklepie patrzy na mnie podejrzliwie, jakbym był w więziennym drelichu albo miał napisane na czole "pedofil". Płacę i wychodzę rozbawiony. Najwyraźniej widok skacowanego typa w sobotnie popołudnie to coś dziwnego.

Nagrzane od słońca, które w międzyczasie wygodnie rozsiadło się na niebie siedzenia samochodu parzą nieprzyjemnie w tyłek, momentalnie zaczynam się kleić od rozgrzanego powietrza wewnątrz auta. Wściekły na cały świat odpalam silnik, kiedy za moimi plecami rozlega się dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili na szyi czuję dotknięcie zimnego metalu.

- Jedź, skarbie, albo podetnę ci gardło i ruszę tą furą sama. – Zimny, kobiecy głos, od którego zjeżyły mi się włosy na dłoniach i karku wybrzmiewa tuż za moim prawym uchem. – I patrz na wprost. – Kolejne polecenie zostaje wypowiedziane zimnym i cichym głosem.

Trzaśnięcie drzwiami obok mnie wskazuje, że intruz nie jest sam.

- Jeśli to żart, to pora zacząć się śmiać. – Promile jeszcze mnie trzymają, więc staram się użyć uroku osobistego. – Nie wiem, czego się spodziewasz podtykając mi nóż pod gardło w centrum miasta, ale to mało komfortowa sytuacja do prowadzenia fury, nie sądzisz?

- Ruszaj kurwa, albo wypatroszę cię tu jak prosiaka, chłopcze – Ton głosu nie zmienia się nawet o jotę, a na karku czuję ciepły oddech siedzącej za mną kobiety. – Sandra, daj mu w łeb, może zrozumie, że to nie przelewki.

Nie nadążam z obróceniem głowy w prawo, kiedy przed moimi oczami pokazują się gwiazdy, a pod prawym okiem czuję puchnącą bombę, spowodowaną uderzeniem pięścią drugiego intruza, płci najprawdopodobniej żeńskiej, choć oceniając po sile ciosu to musi być babochłop.

- Pojebało cię kurwa?! – Zaczynam się drzeć, bojąc się spojrzeć w prawo. Dwie baby nie będą tłukły mnie do chuja w mojej własnej furze! – Chcecie kasy, to bierzcie i wypierdalać!

- Liczę do trzech i jeśli nie ruszysz poderżnę ci gardło, potem wyrzucę na chodnik, a Sandra pojedzie sama. Raz, dwa...

- Dobra już, dobra. – Sto siedemdziesiąt koni mechanicznych pod maską upewnia mnie, że to nie sen. Zostałem porwany, niecałe pół kilometra od swojego bloku, w centrum miasta, przez dwie jebnięte baby, nie mam pojęcia w jakim celu. – Dokąd mam jechać? – Ruszam z parkingu.

Cisza.

- No dokąd, do chuja pana? – drę się, stojąc jak niedzielny kierowca na środku wyjazdu. Słyszę pierwszy, nieśmiały klakson za sobą. Za chwilę rozpocznie się pierdolona serenada. – Nie będę sterczał jak kretyn na środku skrzyżowania, a jeśli chcecie zwrócić na siebie uwagę, to obrałyście idealny sposób. – Próbuję obrócić głowę w prawo, ale nacisk noża wzmaga się, więc pasuję.

- Zamknij ryj. – "Babochłop" z prawej potrafi mówić. Sądząc po głosie to nie jest zbyt potężna kobieta. Córka mojej koleżanki z pracy, którą nawiasem mówiąc przeleciałem podczas Wigilii pracowniczej ma niższy głos – Daleko mieszkasz?

- Niecałe pół kilometra stąd. – O co chodzi, chcą mnie obrobić? Przecież za to idzie się siedzieć na kilkanaście lat. Poza tym ich sposób to czysta amatorka.

- Świetnie, jedziemy do ciebie. No ruszaj kurwa! – ponagla mnie.

Startuję z piskiem opon wzbudzając powszechne zainteresowanie klientów parkujących pod sklepem. Dwu i pół litrowy silnik w benzynie, sto siedemdziesiąt koni pod maską nie służy do podziwiania efektów wizualnych, tylko do szybkiej jazdy. Co prawda na przestrzeni pięciuset metrów nie mam za bardzo gdzie się rozpędzić, ale i tak kilka razy gumy popiskują, a moje "pasażerki" wciągają nerwowo powietrze, co odnotowuję z nikłą satysfakcją.

- Jesteśmy, co dalej? – Parkuję pod blokiem i wyłączam silnik.

- Jak to? Rusz dupę z samochodu i prowadź, cwaniaczku. Aha – Ta z tyłu dociska nóż do szyi – kluczyki, już. I nie próbuj niczego głupiego, bo wbiję ci ten kształtny kozik w nerki i ucieknę. Kumasz?

Na myśl o oddaniu kluczyków do mojej czarnej strzały zaczynają drżeć mi ręce i zasycha mi w ustach. Nie mam jednak wyjścia i po chwili chłodne, cienkie palce wyrywają mi je z dłoni.

W dalszym ciągu nie widzę tej z tyłu, za to babochłop okazuje się być dwudziestokilkuletnią, wytatuowaną szatynką, z długimi, związanymi w koński ogon włosami i ponurym, zaciętym wyrazem twarzy.

Nawet ładna - Oceniam w myślach. Gdyby nie fakt, że przed chwilą dostałem od niej po mordzie, a jej wspólniczka chce wbić mi kosę w plecy próbowałbym użyć swojego uroku.

Nie tym razem, zresztą one chyba nie żartują. – Dopiero teraz dociera do mnie, że mogą zrobić, co chcą. Mimo, że ta przede mną, Sandra, jeśli dobrze pamiętam, jest niższa o głowę i drobniejszej budowy coś w jej sposobie poruszania się każe mi zachować ostrożność i dystans.

- To tutaj. – Winda wjeżdża na dziewiąte piętro.

- Klucze do mieszkania, raz. – Sandra wyciąga dłoń. Na ręku ma zadrapania, paznokcie obgryzione i brzydkie. Szczęk kluczy z zamku i jesteśmy w środku.

- No, no, nasz frajerek ma całkiem niezłą chawirę. – Rozgląda się z podziwem dookoła. – Wiola, lukaj, ta podłoga musiała w chuj kosztować! A jakie ma jebany obrazy na ścianach! Gdzie masz hajs, cioto?

Obracam się powoli i moim oczom ukazuje się niska, jeszcze niższa od Sandry obcięta na chłopaka Wiola. Blond włosy, kolczyk w nosie, mały tatuaż kobry nad rowkiem między piersiami. I bardzo duży biust. Śliczna twarz, dawno nie widziałem tak pięknej kobiety. Co skłania kogoś z taką urodą do czynów tego pokroju?

Kurwa, ale ona ma cycki! – Mimo powagi sytuacji, w końcu zostałem porwany i jestem przetrzymywany we własnym mieszkaniu gapię się na nie, jak sroka w gnat.

- Świetne są, co? – Zauważa moje spojrzenie z błyskiem w niebieskich oczach i uśmiecha się pod nosem. – Sandra, nasz gospodarz gapi mi się w cycki. To chyba nie jest zbyt grzeczne, prawda?

- Zdecydowanie nie, trzeba chujka nauczyć moresu. – Nie zdążam z odpowiedzią i nagle zaczyna brakować mi tchu, a mój splot słoneczny krzyczy głośno "dlaczego, kurrrrwaaaa?!". Zwalam się jak kłoda, na podłogę, próbując desperacko chwytać powietrze, jak ryba wyrzucona na brzeg, trzymając się za uderzone przed chwilą miejsce.

- ... za jakimś jedzeniem, a jego przywiążemy do kaloryfera. – Zaczynają docierać do mnie strzępki rozmowy obu kobiet, a sekundę później silne dłonie chwytają mnie, niczym zwłoki pod pachy i ciągną po podłodze.

– Kurwa, ale ciężki jesteś. – Przyspieszony głos Wioletty buja się gdzieś nad moją głową. – No, jest kaloryfer. – Dłonie trzymają mnie za nadgarstki i wiążą je mocno.

Po chwili to samo dzieje się z nogami.

Jestem uwięziony przez dwie laski, które porwały mnie w sobotnie popołudnie spod marketu, w centrum stolicy prawie czterdziestomilionowego kraju.

Czy to nie jest absurd?

Zaczynam obserwować obie kobiety i zastanawiać się nad swoim położeniem.

Gdyby chciały mnie zabić już by to zrobiły. Zresztą mimo brutalności i ewidentnego, więziennego wyglądu z ich twarzy bije trochę inteligencji. To nie są bezmyślne blachary, a sprytne i ogarnięte...

No właśnie, kto? Uciekinierki?

- Kim do cholery jesteście?! – Zostawiony sam sobie na podłodze w salonie drę się na cały regulator w kierunku kuchni.

Cisza.

- Odpowiecie mi, do kurwy nędzy?! – Słyszę tupot stóp, a w moich nozdrzach pojawia się woń jajecznicy. No proszę, więc najpierw się nawpierdalamy, a później...?

- Słuchaj, cioto. – Sandra staje nade mną z największym nożem kuchennym, jakim dysponuję - My tu zadajemy pytania, gówno cię powinno obchodzić, kim jesteśmy. Zrobimy z tobą, co chcemy i nie będziemy ci się z niczego tłumaczyć, kumasz? A jak zaczniesz pyszczyć, to zrobimy jajecznicę z twoich cojones, zamiast z tych z lodówki. – Odwraca się do mnie tyłem i śmiejąc głośno rusza z powrotem do kuchni.

Przez kolejne kilkadziesiąt minut słyszę ich śmiechy, przekleństwa i żarty. Zapach jedzenia skręca moje kichy, jestem głodny, chce mi się pić. I szczać. Niedługo zacznę widzieć na żółto.

Wreszcie jedna z nich, Wioletta (swoją droga, imiona pasują do nich jak ulał, Wioletta i Sandra, prawdziwie kurewskie) wynurza się z kuchni, stawia nade mną krzesło, oparciem w stronę mnie i siada na nim okrakiem.

- Wiola, ja pierdolę, ale czad! On ma wannę z jacuzzi! – Z łazienki dobiega mnie krzyk zachwyconej wyposażeniem Sandry – Chodź, zobacz, to musiało w chuj kasy kosztować!

Blondynka, wpatrując się we mnie spojrzeniem bez wyrazu wstaje, a obcisła, półprzezroczysta bluzka, spod której przebija się biały biustonosz nie jest w stanie powstrzymać ruchu ogromnych piersi, które bujają się w rytm jej kroków. Samcza natura, mimo chujowego położenia, odzywa się we mnie po raz kolejny. Gdyby nie fakt, że nie mam pojęcia, co ze mną zrobią, pewnie czułbym podniecenie. A tak widok cycków powoduje ciepło w kroczu i lekkie nabrzmiewanie kutasa.

Blondynka nie wraca i po chwili dociera do mnie chichot obu kobiet i pluskanie w wodzie.

I tak przez kolejne kilkanaście minut.

Jeszcze chwila i popuszczę w bokserki.

- Chce mi się szczać, do cholery! Pozwólcie mi iść do kibla! – Drę się w kierunku łazienki.

Plusk ustaje i chwilę później wychodzi z niej Sandra, z przylegającym do ciała t-shirtem, spod którego prześwitują piersi. Niezbyt duże, ale sutki mają podniecający, ciemny kolor, a sam kształt biustu powoduje przyspieszenie bicia serca.

- Potrzebuję iść się odlać. – Mój mały towarzysz reaguje prawidłowo, czyli powstaniem.

- Nie pozwolę ci wstać, jeśli cię rozwiążę rzucisz się na mnie, jesteś zbyt silny. – Spogląda na mnie z góry z nieodgadnionym wzrokiem i znika w kuchni. Słyszę rumor przykrywek, za moment wraca z garnkiem.

- Musisz odlać się do tego, nie mam zamiaru cię rozwiązywać. – Stawia przede mną największy garnek, jaki mam w swoich zasobach.

- Nie wiesz, jak mam to zrobić? – Patrzę na nią, jak na idiotkę. – Mam związane nogi i ręce, nie mogę zdjąć spodni, nie wstanę. Rozwiąż mnie, do jasnej cholery.

- Nie ma kurwa mowy. – Stawia sprawę jasno zastanawiając się chwilę, po czym stawia garnek na podłodze – Klęknij przed nim. – Bierze mnie pod pachy i stękając z wysiłku podnosi nieco. Podwijam kolana i klękam w idiotycznej pozycji, trzymając dłonie z boku, nad prawym ramieniem.

- I co dalej? – Cała sytuacja zaczyna mnie bawić. – Potrzymasz mi, jak małemu chłopcu?

- Nie mam wyjścia. – Niezadowolona rozpina spodnie, zsuwa nieco i wydobywa kutasa na wierzch. Dotyk chłodnej dłoni działa na mnie jak strzał błyskawicy, jakby przeszył mnie impuls elektryczny. W dodatku ten cholerny kac męczy i mam ochotę spuścić z krzyża.

Karolina! Zapomniałem o niej! Jasna cholera!

- No już, lej. – Nakierowuje główkę do wnętrza garnka obserwując mnie spod przymrużonych powiek. Patrząc z prowokacyjnym uśmiechem w jej oczy zaczynam oddawać mocz, czując, jak ciśnienie, nagromadzone wewnątrz podbrzusza spada w tempie odkręconego na pełen zycher kranu.

Zapach uryny zaczyna wypełniać pokój. Co za aromaty. Sama sytuacja jest tak absurdalna, że uwierzenie w nią jeszcze godzinę temu byłoby równie możliwe, co potwierdzenie faktu zmartwychwstania Jezusa.

- Strząśnij. – Patrzę na nią, zadowolony z siebie po zakończeniu. Perwersyjna dziwka, kręci ją pissing? – No co, każdy facet tak robi.

Szatynka uśmiecha się pod nosem, po czym kilka razy wstrząsa penisem, powodując kapanie kropelek do wypełnionego w około jednej trzeciej moczem garnka. I kiedy spodziewam się, że schowa go z powrotem w bokserki, jej dłoń zaczyna powoli poruszać się wzdłuż główki, ściągając i naciągając na niego skórkę. Zerkam na jej twarz, jest beznamiętna, a oczy błyszczą.

Spodobał ci się, co?

Kutas zaczyna rosnąć pod wpływem jej ruchów, a ja czuję przyjemne krążenie w nim krwi, która jest pompowana w szybkim tempie.

- A co wy tu robicie? – Druga z porywaczek pojawia się w pokoju. Na dźwięk jej głosu Sandra zawstydzona zabiera szybko dłoń i gwałtownym ruchem chowa na wpół nabrzmiałego penisa w bokserki.

- Pomyślałam – Jej głos lekko drży, a na twarzy maluje się wstyd. Zostałaś przyłapana, hahaaa! – że niezbyt bezpiecznie byłoby rozwiązać go, więc poszłam po garnek, żeby mógł się odlać.

- I przy okazji zaczęłaś bawić się jego kutasem? – Wioletta zerka na nią z mieszanką dezaprobaty, rozbawienia i... podniecenia? – Zabierz ten garnek i wylej szczyny, bo czuję się jak w kiblu na Centralnym.

Zawstydzona Sandra potulnie wstaje i zabierając garnek kroczy w stronę łazienki.

Zaczynają drętwieć mi uda, więc z trudem siadam na gołej dupie. Dobrze, że położyłem drewno na podłodze zamiast paneli, bo dupsko odmarzłoby mi jak siemasz Wiktor.

- Nieźle gabaryty, cwaniaczku. – Oczy Wioletty błyszczą równie mocno, co Sandry. Sięga dłonią w kierunku mojego krocza i zaczyna przesuwać dłonią po jego powierzchni przez materiał bokserek. – Zaczynasz twardnieć, co? Miałbyś ochotę mnie zerżnąć? – Przesuwa językiem po górnej wardze, a ja czuję, że za chwilę osiągnę pełną erekcję.

- Już je... – Sandra urywa, widząc Wiolettę w ten samej pozycji, jej twarz wyraża zdumienie i podniecenie. – Opierdalasz mnie za to, że bawiłam się jego kutasem, a sama zaraz mu obciągniesz, hipokrytko.

- Nie zamierzam mu obciągać, pojebało cię? – Wioletta wstaje, wysuwając go jednocześnie na zewnątrz. Czerwona główka jest napięta i obnażona. Z jednej strony nie chcę być podniecony, bo te kurwy zrobiły ze mną to, co zrobiły i za napad i rozbój powinny pójść siedzieć.

Ale z drugiej mam ochotę je zerżnąć, a potem zadzwonić po psy.

- Obciągać mu nie zamierzam – powtarza zdanie i zwraca wzrok na Sandrę, potem na mnie i ponownie na towarzyszkę – ale mam ochotę na ciebie, dziecinko. – Zbliża się do niej i bierze jej podbródek w dłoń, głaszcząc czule opuszkami palców drugiej ręki policzek. Po chwili ich usta spotykają się w lekkim pocałunku, który przeradza się w mocne splecenie języków, cichy jęk i dłonie obu kobiet, krążące po ciałach.

- No, no, proszę bardzo. Jednak potraficie być miłe i pokażecie mi coś przyjemnego. A już myślałem, że bezlitosne z was suki. – Pogwizduję pod nosem, obserwując z zainteresowaniem przedstawienie, zafundowane przez porywaczki. Te, do pewnego momentu, a konkretnie do pozbycia się wszystkich ubrań, nie zwracają na mnie uwagi. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta, dziwaczna i... podniecająca. Z jednej strony ja – związany i przykuty do kaloryfera we własnym mieszkaniu, siedzący z gołą dupą, w skarpetkach na podłodze. I penisem w pełnej erekcji na wierzchu. Porwany z parkingu sklepowego pół kilometra od domu przez dwie pojebane i nieobliczalne laski. Z drugiej strony one – wulgarne, wyuzdane, brutalne i bezkompromisowe. Erotyczne, seksowne i mocno działające na męskie zmysły. Oglądam je, jak dotykają się wzajemnie, rozcierają cipki, liżą po twarzach i ściskają piersi szybko staję się podniecony.

- Czekaj. – Wioletta odrywa się od wspólniczki i spogląda na mnie z ogniem w oczach, bawiąc się lewym sutkiem ogromnych piersi. – Co z nim zrobimy?

- Może zasłonimy oczy? I zatkamy usta? – Sandra obejmuje ją od tyłu i zaczyna poruszać palcami po łechtaczce, na co blondynka reaguje przymknięciem oczu, przyspieszeniem oddechu i i cichym jękiem. – Niech cierpi, nie mogąc na nas patrzeć. Będzie tylko słyszał, jak jest nam obu dobrze.

- Och, ale cudownie. – Wioletta pojękuje cicho w rytm ruchów palców, krążących między jej udami. – Mam inny pomysł. – Niespodziewanie otwiera oczy, odciąga dłoń szatynki i rusza w moim kierunku, co powoduje przyspieszenie bicia mojego serca. Staje nade mną na ugiętych kolanach i nachyla się nad moją twarzą.

- Liż mnie. – Wydaje polecenie – Liż. Szybko i mocno.

- Nie ma mowy. – Zerkam na nią, jak na wariatkę, mimo podniecenia nie zamierzam przelatywać jakiejś obcej baby bez zabezpieczenia, a tym bardziej lizać jej cipy, choroby to nic przyjemnego. – Twoja koleżanka jest chętna na minetkę, pogadaj z nią.

- Sandra – Odwraca głowę do szatynki – Metodą kija i marchewki? – Ta uśmiecha się szeroko i znika w przedpokoju. Zaniepokojony jej wyrazem twarzy spoglądam na drugą, nagą porywaczkę, której brodawki ogromnych piersi sterczą wojowniczo, a twarz jest lekko zaróżowiona.

Co one do kurwy nędzy kombinują?

Sandra wraca z ogromnym nożem, służącym mi czasem jako tasak. Zasycha mi w ustach, krew zaczyna być pompowana dużo szybciej, a nogi lekko drżą.

- Chyba nie zamierzacie mnie zaciukać, co? – Z niedowierzaniem patrzę na obie na przemian – Pojebało was z tą kosą.

- Zaciukać? Skąd znasz takie słownictwo, lamusie? – Wioletta śmieje się głośno, klękając nade mną i zwinnym ruchem zsuwając ze mnie szorty i bokserki. Mój kutas, lekko wzwiedziony, zadziera głowę w poszukiwaniu intruza, który pozbawił go rozgrzanej "kołdry".

Cholera, tylko mi teraz się nie podnoś! Nie pokazuj im, że jestem podniecony!

- Wiola, tego złamasa to kręci, zobacz. – Zdziwiona Sandra, z błyszczącymi oczami pokazuje na mój organ, prężący się dumnie w ich kierunku. Klęka obok mnie i bez ostrzeżenia bierze go w usta, liżąc lekko główkę po całej powierzchni. Ma doświadczenie w obciąganiu, czuć, że zna miejsca, które powinny być potraktowane ze szczególną uwagą. – Hmm, całkiem niezły. – Pozwala mu wysunąć się z ust, między nimi zostaje cienka nitka śliny, którą zbiera palcem i wciera w wędzidełko. – Chcesz spróbować? – Spogląda na blondynkę. Ta, nie odpowiadając wkłada go sobie najgłębiej jak potrafi.

Mam ochotę zaśpiewać, niczym kibice na Legii „Ssiiij paaaałę, ssiiiij!”, ale moje wyczyny wokalne najprawdopodobniej nie zostałyby odebrane zbyt dobrze, więc powstrzymuję prezentację kibolskiego repertuaru.

Czuję główkę, docierającą gardła i dotyka miękkiej powierzchni. Zamykam oczy, odchylam głowę do tyłu i nie mogę powstrzymać od głośnego jęku. Mój kutas jeszcze przez moment znajduje się w ustach porywaczki, po czym, gorący, naprężony i cały mokry od śliny opuszcza je błyskawicznie.

- A teraz mnie liż. – Wioletta ponownie staje nade mną i zbliża cipkę do mojej twarzy. Widzę ją tak dokładnie, że mógłbym policzyć cebulki krótko przyciętych włosów, czuję zapach i ciepło, wydobywające się z niej. – Liż mnie, głęboko i mocno. Sandra. – Odwraca głowę w kierunku wspólniczki.

- Może to zmotywuje cię do popracowania językiem. – Czuję zimną stal na napiętej i rozgrzanej skórze. Oblewa mnie zimny pot – No liż ją, skurwielu! Liż! – Szatynka podnosi głos dociskając ostrze do nasady kutasa.

Przerażony nie na żarty łapczywie wbijam się językiem między mokre, rozpalone wargi, na co cycata drży i zaczyna głośno jęczeć, trzymając mnie za głowę. Pracuję językiem powoli, przesuwając go pełnymi, długimi pociągnięciami od dołu do góry, aż zatrzymuję się na najbardziej czułym miejscu i obejmując je ustami zaczynam poruszać nim bardzo szybko, muskając samym czubkiem wrażliwą powierzchnię.

Ta technika to "Renault w leasingu".

- Dobry jest? – W głosie Sandry słyszę lekką zazdrość. Nieprzyjemny ucisk stali znika i kilka sekund później główka mojego małego towarzysza zostaje wchłonięta przez gorącą, wilgotną obejmę jej ust. Zaczynam pojękiwać przez nos, cierpliwie, nie zmieniając tempa pracując językiem i raz po raz mocniej lub lżej uciskając cipkę ustami.

- Och, tak! Jest bardzo dobry! Jeszcze! – Wioletta zbliża się do orgazmu i zaczyna bezwiednie poruszać biodrami. Ruch ust Sandry na moim kutasie wzmaga się, w dodatku dziewczyna porusza dłonią po jego nasadzie, masując go na całej długości i ściskając palcami.

- Rżnij moją cipkę, złamasie! – Blondynka zaczyna drżeć, ściska mocno dłońmi moją głowę trzymając mnie za kość potyliczną, po czym dopycha ją do krocza i milknie.

Dochodzi na mojej twarzy z głośnym, długim krzykiem. I kilkunastoma krótszymi, następującymi wraz ze skurczami podbrzusza, drżeniem ud, pośladków i podbrzusza. Jej soki płyną po moich policzkach, brodzie, mam jej zapach w nosie.

- Och, kurwa! – Odchodzi ode mnie patrząc mi w twarz zamglonym wzrokiem. – Sandruś, ale nam się jebaka trafił. Prawie pożarł mi cipkę, zachłanny sukinsyn. – Rozciera palcami wilgotne miejsce, zerkając na mnie zamglonym wzrokiem – Chcesz spróbować?

- No pewnie. – Szatynka ochoczo podnosi się z podłogi i staję nade mną. Jej cipka ma krótko przystrzyżone, czarne włoski na powierzchni. Rozchyla ją palcami i wydaje polecenie.

- Wyliż mnie tak, żebym wyła, jak kojot na pustyni. – Dociska krocze do mojej twarzy. Wbijam język w jej wnętrze, pracując nim mocno, kręcąc młynki, rozpychając wrażliwe i rozciągliwe miejsce. Zaczyna z miejsca głośno oddychać i pojękiwać, dając mi do zrozumienia, że podążam dobrą drogą.

Szlag by to trafił, jestem podniecony nie na żarty. Skoro są takie napalone, to może pomyślą o tym, żeby poczuć w sobie coś więcej, niż język.

Tylko niech założą gumkę, do cholery!

Jakby czytając w moich myślach, czuję ciało Wioletty, zbliżające się do mojego krocza, a po chwili miękką, gorąca cipkę, dosiadającą mojej naprężonej do granic możliwości lancy.

- O Boże, ale dobrze. – Słysząc jej głośny jęk zaprzestaję chwilowo ruchów językiem i spoglądam w dół. Wioletta kuca nad moim kutasem, trzymając go w sobie i porusza szybko biodrami w górę i w dół, nabijając go na siebie. Wygląda to jak na pornosach i szczerze mówiąc zastanawiam się, czy obie nie są aktorkami filmów „dla dorosłych”. Po prostu są zbyt dobre, jak na takie zwykłe laski z ulicy.

Albo dziwkami.

Rozmyślania na temat ich profesji odkładam na później, na chwilę obecną jestem skupiony na tym, żeby niejaka Sandra była zadowolona z moich wysiłków „językowych”. Lizanie cipek to coś, co mnie cholernie kręci, a ona ma świetną – mała, wąska, trochę włosków. Różowa, rozchyla się na boki pod naciskiem języka. Dziewczyna wije się, jak wąż. I jęczy. Słychać, że nie udaje. Jest jej naprawdę dobrze.

A jej towarzyszka ujeżdża mnie z taką wściekłością, jakby od tego miał zależeć na przykład kupon z szóstką w Totka.

- Boże, jeszcze, błagam! – Dłonie Sandry krążą nerwowo po mojej głowie, szukając punktu oparcia. Zaczynam wyczuwać spazmatyczne drgawki podbrzusza, zwiastujące nadchodzący orgazm, więc przyspieszam ruchy czubkiem języka wokół łechtaczki, znowu stosując „Renault w leasingu”.

Taaak, to zawsze działa.

Nie powiem, że ruchy cycatej Wioli na mnie nie działają, czuję, jak ciśnienie wewnątrz mnie narasta, a sperma przesuwa się powoli w stronę główki, powodując coraz bardziej przyjemne skurcze.

- Teraz, taaaaaaak!!! – Krzyk szatynki, tłumiony przez jęki Wioletty rozlega się w pokoju. Ciekawe, czy sąsiedzi słyszą?

Mam nadzieję, że tak. Znowu na dole, na tablicy ogłoszeń, pojawią się informacje „Uprzejmie prosimy o nieco cichsze wrażenia łóżkowe lokatorów z dziewiątego piętra. Sąsiedzi”.

Pieprzyć to. A w zasadzie pieprzyć te dwie „damy”.

Sandra dochodzi. Faktycznie wyje, jak jebany kojot!

Mam całą twarz umazaną w sokach obu porywaczek. Chętnie wytarłbym sobie chociaż policzki, ale mam związane łapy, a raczej nie zanosi się, żeby istniała szansa na ich uwolnienie.

Sandra ucieka z mojej twarzy, klęka nad blondynką i zaczyna się z nią całować. Tamta, kręcąc kółka biodrami wsuwa język głęboko w jej usta, prowokacyjnie trzymając głowę na boku, tak, żebym wszystko widział.

- Chcę jeszcze raz dojść. – Blondynka nachyla się do przodu, opiera dłonie o podłogę, wypina tyłek i porusza szybko biodrami w górę i w dół. Odwrócony jeździec to bardzo miła pozycja, zwłaszcza, że widzę, jak moja lanca nabija, rozpycha i taranuje jej wnętrze.

- Pieść moją cipkę! – Błagalnie, urywanymi głosem prosi Sandrę, która klęka i szybkimi ruchami dłoni rozciera najbardziej czułe miejsce między udami, patrząc mi przy tym w oczy i powoli oblizując wargi koniuszkiem języka. - Teraaaz!!! – Czuję i widzę, jak Wioletta cała drży i zaciska się na mnie.

Jestem niezaspokojony, podniecony, mam kaca, a na dodatek rżną mnie dwie świetne dupy, które w normalnych warunkach po prostu bym zdemolował. Zamienił się z nimi rolami, związał i pieprzył na zmianę do upadłego.

Ale jedyne, co jestem w stanie zrobić, to wściekły obserwować, jak oparta w pozycji siedzącej plecami o ścianę kilka metrów ode mnie Sandra głaszcze Wiolettę, siedząca między jej udami po włosach i bawi się jej lewą piersią. Obie nie mówią nic, patrzą się gdzieś w dal, w drzwi balkonowe, które znajdują się dokładnie na wprost nich.

- Co z nim zrobimy? – Sandra, najwidoczniej przywykła do bycia "żołnierzem" w tym dziwacznym związku zadaje pytanie, nie przerywając pieszczot.

- Mhmm. – Wioletta mruczy i przeciąga się delikatnie, obserwuję jej ciało i czuję, że moje podniecenie znowu zaczyna rosnąć. – Nie wiem, a masz jakiś pomysł?

- Może obetniemy mu kutasa? – Sandra złośliwie uśmiecha się, patrząc mi w oczy. Głupia dziwka!

- Niee, w końcu całkiem nieźle się spisał. Rżniesz się całkiem, całkiem, cwaniaczku – Odwraca twarz w moją stronę i zerka w kierunku małego przyjaciela – Sandra? – Zawiesza głos, nie patrząc na kochankę – Obciągnij mu.

Szatynka bez słowa wstaje, klęka przede mną i zaczyna powoli przesuwać dłońmi wzdłuż leżących na podłodze ud. Czuję lekkie mrowienie w kroczu i narastające podniecenie, które kumuluje się dodatkowo z chłodnym, beznamiętnym spojrzeniem Sandry. Bawi się ze mną i wie, że podnieca mnie jej dotyk. Czubki palców z napiętych dłoni suną przez pachwiny, w kierunku kolan i robią zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i kierują się wyżej. Jestem już podniecony nie na żarty, co widać. W oczach Sandry pojawia się coś w stylu "wiedziałam, że się nie oprzesz, dupku", po czym nagle przez jej twarz przebiega grymas, zamyka oczy, a z ust wydobywa się głęboki, długi jęk.

To Wioletta niespodziewanie zakradła się od tyłu i powoli wsunęła palce w wyeksponowaną cipkę szatynki.

Sandra, pojękując cicho nachyla twarz i przesuwa trzonem kutasa po policzku. Jestem napięty, podniecony i twardy. Chcę skończyć. Chlapnąć mocno i przestrzelić jej usta. Tymczasem ona ani myśli ulżyć moim cierpieniom i przesuwa główkę po ustach, jęcząc coraz głośniej. Palce blondynki pracują w niej, wydając dźwięk mokrego ślizgu i chlupotania.

- No weź go do cholery do ust! – Błagalnym tonem proszę o to, żeby w końcu przyjęła go w sobie. Nieprzytomnym wzrokiem spogląda na mnie, po czym powoli, otwierając szeroko usta wsuwa go do ich wnętrza i zaciska wargi. Czuję, że niedługo skończę.

Wreszcie, ile można czekać, do chuja pana?

Szatynka zakłada dłonie na plecy i w dziwnej pozycji, wyglądając trochę jak nachylona gejsza zaczyna pracować powoli głową w górę i w dół, wsuwając go do samego gardła, po trzon i wysuwając, ociekającego śliną, mokrego i twardego. Wioletta przerywa pieszczoty, na kolanach przechodzi w jej kierunku i trzymając za głowę partnerki, dociska ją do mojego krocza.

- Dobrze, taaak. – Chwali ją, patrząc mi w oczy. Czuję, jak ciśnienie narasta, a ja zaraz eksploduję. – Ssij i liż, pracuj nad nim. Dobrze! – Sandra krztusi się, ale pracuje cierpliwie.

- O Boże! – Niekontrolowany jęk wydostaje się z moich ust. – Teraz! – Zaciskam się, odchylam głowę do tyłu i zaczynam szczytować. Kątem oka zauważam, że Wioletta odciąga głowę Sandry i zaciska wargi na członku.

Dochodzę.

Orgazm jest bardzo długi, byłem podniecony, w ciągłym napięciu przez co najmniej godzinę. W końcu zaczynam strzelać, do wnętrza jej ust, kolejne pociski lądują w ich wnętrzu w akompaniamencie moich coraz cichszych jęków, przyspieszonego oddechu Sandry i „mmm” Wioletty. Kiedy myślę sobie, że wypluje ich zawartość, albo po prostu połknie, ona nachyla się nad partnerką i wypuszcza cienką strużkę nasienia, którą Sandra natychmiast łapie ustami, a potem wkleja się w wargi Wioletty, smakując moją spermę.

Perwersyjne suki.

Są lepsze niż Karolina.

KAROLINA!!!

Ja pierdolę, zapomniałem o niej...

- Mmm, smaczny jesteś – Sandra nachyla się i bierze do ust mojego wiotczejącego kutasa. Ssie go delikatnie, po czym wstaje i mlaskając dotyka cipki.

- No dobra – Wioletta podnosi się za nią – starczy tego pierdolenia. Mamy robotę do wykonania. – Odwraca się do mnie – Ty sobie tutaj zostaniesz, a my pójdziemy w swoją drogę. Dobry byłeś – Chwyta mnie za podbródek i całuje głęboko. Na języku czuję smak własnej spermy, a jej ciężkie piersi wbijają się w mój tors. – Musimy lecieć.

- Zaraz, kurwa, zamierzacie mnie tu zostawić?!

- No pewnie, a co nam zrobisz? – Kręcąc pupą szatynka idzie w kierunku kuchni – mamy zadzwonić do twojej mamy? Bo dupy, żony albo dziewczyny nie masz.

- Posłuchaj – Wioletta staje nade mną, jest już ubrana – Nie zrobimy ci krzywdy, chociaż Sandra ma wyraźnie ochotę, żeby trochę się nad tobą poznęcać. – Zwierzęcy błysk pojawia się w jej oku. – Zostawimy otwarte drzwi, więc za jakiś czas możesz zacząć drzeć ryja, dopóki ktoś tu nie wejdzie i cię nie uwolni. Ale jeśli usłyszymy, że zrobisz to za wcześnie, wrócimy i po prostu cię zabijemy. Rozumiesz? Bez jakichkolwiek skrupułów.

Coś w jej głosie mówi mi, że nie żartuje. Podobnie w oczach.

Nie zamierzam próbować. Kiwam głową, na znak porozumienia.

Po niecałej minucie słyszę klik klamki w drzwiach. Wychodzą. Zalega cisza.

Jest późny wieczór, ciemno, w salonie zgaszone są światła. Siedzę na podłodze, przywiązany do kaloryfera, nagi od pasa w dół, z wiotczejącym członkiem.

Uprawiałem gwałtowny, perwersyjny seks z dwoma obcymi kobietami. Porwany przez nie, z parkingu przed supermarketem, w odległości kilkuset metrów od domu.

Czy to nie brzmi jak majaczenie starego alkusa? Albo heroinisty, który ma omamy?

Trainspotting, anyone?

- Rafał, obudź się. – Gwałtowne potrząsanie za ramię wyrywa mnie ze snu.

Ccco jest kufa?

Moje procesy myślowe przypominają wyścig ślimaków na czteropasmowej jezdni, pełnej fur. Zaraz ktoś mnie pierdolnie i znowu odpłynę – Rafał, wstawaj! – Kobiecy, niski głos działa jak wiertło dentystyczne.

To Karolina.

- Co ci się stało, do cholery? – Z trudem otwieram jedno oko. – Ktoś cię zgwałcił?!

- Zgwałcił to pojęcie względne. – Dupa mi ścierpła, nogi bolą, a leżący na udzie zmarznięty kutas wygląda żałośnie, jak niedogotowana, biała kiełbasa, wystająca z barszczu na Wielkanoc. – Przeżyłem najbardziej popierdolony dzień w moim seksistowskim, samczym życiu.

- Ale co się stało?! – Karolina stoi nade mną z przerażeniem na twarzy. – Nie odzywałeś się, więc postanowiłam przyjechać. Martwiłam się.

- Rozwiąż mnie, głupia pindo. – Próbuję dźwignąć się, ale mięśnie zastały się przez czas spędzony na podłodze. Karolina biegnie po nóż do kuchni i niecałą minutę później moje dłonie są wolne.

W końcu.

Uff.

- Ja pierdolę, martwiłaś się o mnie. A jednak mnie trochę lubisz... – Staję naprzeciw niej. Jest niska, ma ogromne piersi, czarne włosy do pasa, czerwone paznokcie i niebieskie oczy.

Kobieta pełna kontrastów.

Kilka godzin temu miałem ochotę przedziurawić jej gardło, teraz dziękuję jej, że jednak nie jest wredną suką, jak o niej myślałem.

- O czym my tu? – Wracam do rzeczywistości – A, no więc, pojechałem po piwo do sklepu, i...

Myślicie, że to koniec historii?

Całość ma finał. Dość smutny.

Dla mnie.

Oczywiście poza skradzionymi kilkunastoma tysiącami złotych w gotówce.

Czarną strzałę zostawiły. Pewnie ze strachu, że łatwiej byłoby je namierzyć.

Zgłosiłem sprawę na Policję, złożyłem zeznania.

Zapadły się pod ziemię.

Po kilku tygodniach z mojego małego przyjaciela zaczęło wyciekać co nieco, coś nieprzyjemnego i mało śmiesznie wyglądającego. Przestraszony postanowiłem udać się do lekarza, który zalecił badanie krwi.

Wynik badania:

Zakażenie bakterią Chlamydia trachomatis.

Zalecenia:

Czas leczenia to około siedem dni.

Po tym czasie wizyta u lekarza w celu weryfikacji, czy terapia okazała się skuteczna.

Przewidywany czas abstynencji od uciech cielesnych – około 2-3 tygodnie.

W przypadku nieudanej terapii konieczna kolejna, antybiotykami i wydłużony czas bez seksu o kolejne trzy tygodnie.

Zostanę jebanym mnichem.

Ale było warto?

Było. Zdecydowanie.

Ten tekst odnotował 34,285 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.29/10 (50 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (10)

+1
0
Bardzo ciekawe i dobrze napisane opowiadanie, jednak czegoś mi brakuje, czuję niedosyt.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Julcia552
Dzięki za przeczytanie i pozostawienie opinii. Jesteś w stanie doprecyzować, czym jest spowodowany niedosyt i czego brakuje?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Za szybki koniec. Okrutne kidnaperki uciekły w momencie, gdy akcja była dlawciągająca mnie najbardziej wciągająca 😉
W mojej głowie już krążą myśli o tym, co by było gdyby... Powiedzmy, że zabierają go ze sobą i powstaje trójkącik? To mogłyby być dobre, ale zapewne wlekłoby się w nieskończoność.

No i ta nagle troskliwa Karolina? To trochę nie pasuje do osobiści, którą posiada. Kobieta wie dobrze, że z niego jest palant i imprezowicz, a gnała do niego przerażona tym, że jej "nie odwiedził".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+5
0
Kobiety postępujące wbrew sobie gdy chodzi o facetów? Coś niewiarygodnego ;]
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Julcia552
To nie jest tasiemiec w "moim stylu", a krótki, konkretny strzał. Rozciągnięcie historii w czasie nie było przeze mnie planowane.
Co do Karoliny - stawiając się na jej miejscu.
1. Umawiasz się z takim Zaniewskim na wizytę (seks, nie seks). Spodziewasz się, że przyjedzie, mieszka rzut beretem od Ciebie.
2. Wiesz, że nie odpuści, bo pewnie chce się do Ciebie dobrać, mimo ostrzeżeń.
3. Zawsze przyjeżdżał.
4. Nie ma go pół dnia, do wieczora. Dzwonisz - nie odbiera. Palant, nie palant - to Twój kumpel.

Co robisz?

@GL
Podpadłeś teraz żeńskiej populacji na Pokątnych, oj podpadłeś 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Pewnie to wina tego, że uwielbiam Twoje tasiemce 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Czasem ktoś musi się poświęcić 🙂 Zresztą ta populacja wcale nie jest tak duża jak mogłoby się nam wydawać 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie wnikając w kwestie merytoryczno - stylistyczne, problem jest w formatowaniu i interpunkcji. Brak wcięć akapitowych, niespójne pauzy "-" w dialogach. To upierdliwe błędy.

Sam nie bawię się w przygotowanie tekstów. Mam narzędzie, które robi to dla mnie. Podzielę się linkiem:
http://www.sawbook.pl/pokatne-pl.html

Mam nadzieję, przyda się.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
PS. Pozdrowienia dla członka loży autorskiej ;-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Piotr Walewski-Sawicki
Tak, mam z tym problem, więc link pewnie się przyda. Dzięki, zerknę na zawartość przy okazji publikowania kolejnego opowiadania.
Również pozdrawiam 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.