Ilustracja: Jason Edwards

Dziennikarka prostytutką

13 listopada 2020

Szacowany czas lektury: 32 min

Uwaga! To eksperyment! Tekst napisany wspólnie z autorem o nicku "Pasikoniuszek"

Ależ była podekscytowana, gdy kupowała sobie ten strój. Najpierw wybrała białe, wysokie kozaczki-muszkieterki. Trochę wstydziła się, gdy podawał je sprzedawca. Widziała, jak zerkał na nią nieustannie, gdy e przymierzała. Podniecało ją to. Gdy podwinęła nieco spódnicę i nasunęła do końca białe buty. Wstała, żeby podejść do lustra. “Kurcze… jak niewygodnie chodzi się na tak wysokich obcasach!” Podeszła do lustra. Gwałtownie rozejrzała się wokół, czy przypadkiem w sklepie nie ma jakichś znajomych. Odetchnęła z ulgą. Jedynie sprzedawca przyglądał się z nieukrywanym zainteresowaniem.

“Może wie, że jestem nauczycielką i uczę w liceum?”

Peszyła się nieco, lecz ta sytuacja coraz bardziej ją kręciła. Tym bardziej, gdy przejrzała się w lustrze.

Musiała nieco unieść spódnicę, żeby zobaczyć muszkieterki w pełniej krasie. Sięgały znacznie powyżej kolan.

“O matko. One naprawdę prezentują się dziwkarsko… Nie wyszłabym w nich na miasto…”

- I jak? Podobają się pani? Wygodnie się w nich pani chodzi?

Usłyszała głos sprzedawcy tuż za uchem. Patrzył na nią z uśmieszkiem i specyficznym błyskiem w oku. Jakby chciał z nią flirtować.  Zdawał się mówić – “ale z ciebie dziwa!”. Taksował ją całą – i nogi i twarz.

Martę to jednocześnie jeszcze bardziej skonsternowało, ale też jeszcze silniej podnieciło. “A więc jestem dla niego kusząca… a może też myśli sobie, że jestem łatwa…?”

- Owszem wygodne… choć chyba będę się musiała w nich nauczyć chodzić. – Uśmiechnęła się do sklepikarza kokieteryjnie, patrząc mu prosto w oczy.

- A to się dobrze składa! To może razem się wybierzemy… pochodzić, na jakiś spacer… może kawę?

- Dba pan tak o wszystkich klientów? – Pokazała w uśmiechu rząd śnieżnobiałych zębów, kokieteryjnie zakręcając lok za uchem.

- No o wszystkich to może nie tak… Ale o taką piękną klientkę, w dodatku, która tak się ubiera… – Mróżył oko frywolnie.

- Tak, czyli jak? – Nauczycielka dopytywała wnikliwie. “Jak kokota? Łatwa do poderwania, do szybkiego zaciągnięcia do łóżka?”

- Która ubiera tak… tak… elegancko. – Dokończył. – Taką damulkę to można zaprosić i na kolację…

“Pewnie ze śniadaniem.” – Dopowiedziała w myślach. – “Zapewne już podczas pierwszej randki próbowałbyś mnie zaliczyć… Próbował? Pewnie jesteś przekonany bajerancie, żebyś mnie jednak przeleciał… I to porządnie przeleciał… A właściwie… to może być nawet ciekawa gierka. Nie tylko gierka, ale właściwy trening przed moim zadaniem.”

- Doprawdy? Niezwykle pan miły… Z zasady, to ja nie umawiam się z nieznajomymi mężczyznami… ale tu to co innego… jestem pan klientką… a do tego z pana, od razu widać, prawdziwy dżentelmen… – Łopotała rzęsami.

Ekspedientowi zaświeciły się oczy. “Już cię mam laluniu. Już cię nie wypuszczę z moich sideł. Nie zaśniesz ty po tej kolacji. Oj! Nie zaśniesz!”

- No to jesteśmy umówieni! Tylko jedno… Koniecznie musi pani przyjść na tę randkę… w tych bucikach.

- Na randkę…? Wiedzę, że się pan rozkręca… I to w tych kozaczkach… No cóż. Może… może się tak ubiorę… – Uśmiechnęła się tajemniczo.

“Już widzę, jak trudno będzie mi się wcielić w skórę blachary… łatwej dziuni… ale, próbujmy. Czyż to nie podniecające?”

- A do kozaczków koniecznie – króciutka spódniczka! – Rozpędzał się faktycznie sprzedawca.

- A to mnie pan ubrał… – Kokieteryjnie spogladała spod okularów nauczycielka na mężczyznę, żartując w myslach – “choć pewnie chętniej byś mnie rozebrał”.

- A co! – Zaśmiał się. – Przecież mój zawód zobowiązuje! Czyż nie? Aha… no i do tego zestawu, to pończoszki obowiązkowe! Wyłącznie!

Pokręciła głową, jednak uśmiech nie przestawał gościć na jej twarzy. Zapłaciła za kozaki. Mimo nalegań sklepowego, nie dała mu numeru telefonu, ale obiecała tu zajrzeć.

- Gdyby w ciągu tygodnia przestałyby się pani podobać, a nie zużyłaby ich pani, to można będzie zwrócić. – Krzyknął na odchodne. – Czekam na tę kolację.

Marta rzeczywiście udała się do sklepu odzieżowego i przymiarzyła tam czarną minispódniczkę. Nie dlatego, żeby spełnić życzenie sprzedawcy butów, ale zrealizować swój plan. Sprzedawczynie rozpoznały historyczkę z liceum i wymieniały między sobą porozumiewawcze spojrzenia, gdy ta wybrała najkrótszą z miniówek.

W domu, z drżącymi rękami wypakowywała zakupy: bieliznę, nylony, spódnicę i buty, po czym,z nie mniejszym przejęciem naciągała na nogi cieliste pończochy. Następnie z łatwością założyła nowokupioną mini i potem znów naciągała na jedną, potem drugą nogę – białe muszkieterki. Ogromnie ciekawa swego wygladu, truchtem podbiegła do lustra.

- Boże! Jak ja wygladam! – Poprawiła jeszcze spódnicę, nieco obciągając ją i wygładzając. – Rzeczywiście, wygladam jak… dziwka. – Dostrzegła manszetę. – O Jezu! Spod kiecki widać mi koronki! – Obróciła się bokiem, potem tyłem. – Ależ obcisła ta spódnica! Dokładnie widać kształt mojej pupy! Strój tandetny… Faceci, gdy mnie zobaczą, doskonale będą wiedzieć, co o mnie myśleć.

Była tym podniecona, jak cholera.

Marta od dawna chciała zrobić ten reportaż. Współpracując jako dziennikarka z lokalną gazetą, postanowiła zrobić reportaż „wcieleniowy”. Przebrać się za prostytutkę i porozmawiać z potencjalnymi klientami tirówek.

Naczelny aż podskoczył, gdy usłyszał o tym pomyśle.

- Marta, dostaniesz specjalną wierszówkę. I dodatek za straty moralne.

Teraz wpatrywała się w swoje odbicie, jakby nie mogła się od niego oderwać.

Malowała usta krwistą szminką.

- To co panowie… – Mówiła na głos do lustra. – Spodoba wam się taka suczka jak ja?

Wargami rozprowadzała pomadkę.

- Czyż nie mielibyście ochoty na takie śliczne, wydatne usteczka? No może są nieco za duże… Ale pewnie niejeden z was uznałby to za atut… Nie pragnęlibyście spróbować? Oj, coś mi mówi, że nawet bardzo…

Przeszła się po pokoju w tę i z powrotem, jak modelka po wybiegu. Kołysała przy tym przesadnie biodrami.

- Widzicie jakie mam dłuuugie nogi? I zgrabne… To dzięki tej ultra krótkiej i obłędnie uwodzicielskiej mini to widać. Nieprawdaż?

Wypięła tyłek w stronę lustra. Po czym sama pacnęła się w pośladek.

- A co powiecie o mojej pupci? No może jest nieco za duża… Ale czyż nie kształtna? Czyż nie jędrna? Chyba niejeden z was miałby chętkę przyrżnąć mi w nią klapsa…

Wreszcie kobieta podeszła blisko lustra i pochyliła się, tak jakby pochylała się nad otwartym oknem w aucie.

- Dzień dobry panu… – A widząc swe odbicie, wyszeptała. – Nieźle… ależ w tej bluzce mocno widać mi biust. Nawet dobrze widać ten czerwony stanik…

Pokręciła się nieco w obie strony. “Kurcze… Ależ te cycki mi się huśtają...”

- Ojej. Czy dobrze pana usłyszałam? Mam rozpiąć bluzkę?

Teatralnie sięgnęła do guzików i z namaszczeniem je rozpinała.

W odbiciu lustra pojawiły się obfite piersi Marty opięte cieniutką koronką.

“Boże! Jaki to dziwkarski biustonosz! Widać mi brodawki… sutki...”

Chwyciła się za obie półkule i delikatnie potrząsała nimi.

“Kurcze, nie wiem, jak mi się uda ten reportaż… ale to, że moje cycki przykują uwagę, to pewne.”

Stojąc przed lustrem, wygładzała mini.

- Ojej… naprawdę? Żąda pan, żebym podciągnęła spódniczkę. Ach… powiedział pan – chcę zobaczyć, co masz pod kiecką? No dobrze…

Chwyciła za brzegi spódnicy, ale nie podciągała jej do góry, jakby wstydziła się.

- Proszę.

I powoli uniosła ją do góry.

W odbiciu ukazały się czerwone i skąpe majtki, z takiej samej koronki jak stanik.

“Boże! Jakby to było, jakby zupełnie nieznajomy mężczyzna zaglądał mi tak pod kieckę!”

Czuła, jak uginają się pod nią nogi.

- Czy widzi pan, że te majteczki mają na środku dziurkę? Czy wie pan może czemu ona służy? – Szeptała do lustra.

Trzymając podciągniętą do góry spódniczkę, rozszerzyła nieco nogi. W odbiciu, w dziurce w majtkach ukazał się zarys pionowej kreski.

“Boże, co czują te dziewczyny, gdy do ich cipek dotyka zupełnie obcy facet…”

Coraz bardziej się nakręcała.

Podeszła do szafki i z butelki nalała sobie duży kieliszek czerwonego, wytrawnego wina.

Miała wrażenie, że alkohol od razu uderzył jej do głowy.

“Boże. Ja zwariowałam… co ja wyprawiam? Kobieto! Jesteś zboczona! Perwersyjna!” – Łajała samą siebie w myślach. Nie zamierzała jednak bynajmniej przerywać zabawy. Podeszła znowu do lustra. Uśmiechnęła się szeroko.

- Oczywiście proszę pana.

Nauczycielka klęknęła przed zwierciadłem.

“No proszę, jakie praktyczne te długie cholewki w kozaczkach… Jakby do tego służyły, żeby amortyzować kolana od podłoża...”

Uformowała trzy palce, maksymalnie stulając je razem, po czym wprowadziła je do buzi. Objęła je ściśle ustami.

Następnie zaczęła nimi poruszać, jednocześnie pracując wargami.

- Czy właściwie pana zadawalam?

Uniosła oczy ku górze, jakby tam miała spotkać wzrok spodziewanego delikwenta.

Czuła jak przechodzą ją przyjemne dreszcze. Czuła się jak dziwka… Czuła się dziwką.

- Ojej… muszę koniecznie to połknąć? – Taka gierka sprawiała jej olbrzymią przyjemność. – No… dobrze…

Przełknęła mocno ślinę. Raz i drugi. Wczuwała się w rolę, niczym utalentowana aktorka.

“Jak to jest – być tylko po to, żeby sprawiać mężczyznom przyjemność…? Być na ich skinienie. Być gotową nadstawić zadka każdemu, kto tylko ma na mnie ochotę.”

Prężyła się przed lustrem, kręciła biodrami, podwijała do góry materiał kusej spódnicy.

- O tak, panowie… jestem do waszej dyspozycji… cała. Każdy z was może mnie mieć… Może mnie mieć kiedy tylko zechce… gdziekolwiek zechce… i jak tylko zechce.

Może się na mnie wyżyć. Może we mnie znaleźć ujście swych niepohamowanych chuci… Może sobie ulżyć we mnie… w każdym zakamarku mojego ciała…

Dam wam wszystkim. Moja cipka jest do dyspozycji każdego, kto zechce jej używać…

Cholernie, ale to cholernie ją to podniecało.

Wpadła na kolejny pomysł. Przyciągnęła przed lustro średniej wielkości stolik i ustawiła go na wprost.

Znów czarująco uśmiechnęła się do odbicia.

- Tak proszę pana… oczywiście… może być na masce pańskiego auta. Ach… co to za piękny samochód!

Kobieta położyła się na plecach, na blacie stolika. Nie odrywając wzroku od lustra, podciągnęła spódniczkę do wysokości bioder. Potem podciągnęła do góry nogi, wciąż śledząc odbicie swojego tyłka w zwieciadle, a następnie zaczęła powoli, jak na jakimś spektaklu, rozkładać uda na boki.

“Boże! Przecież ten obraz, który widzę, jest jakby z jakiegoś erotycznego pisma dla panów… a ja prezentuję się jak rasowa...” – Nawet w myślach nie dokończyła tego zdania.

Marta wyprężyła się tak, żeby dać wyimaginowanemu klientowi jak najlepszy dostęp do swojej szparki.

- Czy tak jest dobrze, proszę pana? – Zapytała cicho i powoli, jednocześnie mróżąc oczy. – Ach, jaki duży ten pański żołnierzyk!

W tym momencie znów uformowała z palców coś na kształt dzióbka, po czym zaczęła nim błądzić po swoim kroczu.

- Ach… ach… – wzdychała przeciągle.

Wreszcie wsunęła palce w dziurkę w majtkach, a następnie w swoją cipkę.

- Ach… aaa… jak mocno pan wszedł!

Zaczęła poruszać paluszkami w tę i z powrotem.

- Aaaaa… aaaa… ależ gwałtownie pan mnie bierze! Ależ dziko. Aaaach!

Przyspieszyła ruchy. Starała się wciskać dłoń w pochwę najgłębiej, jak się da.

- Ochhh… Przebije mnie pan na wylot! Aaaa… aaa!

Marta pieściła się tak intensywnie, pracując całym ciałem, że aż stolik zaczął podskakiwać.

- Jest pan taki zachłanny! Taki drapieżny… Boże! Jak te resory skrzypią!

Historyczka zawsze miała przesadnie wybujałą fantazję. Dlatego perfekcyjnie wyobraziła sobie tę sytuację, jakby miała miejsce rzeczywiście. Do tego stopnia wczuła się w rolę, że wydawało jej się, że czuje chłód zimnej blachy pod sobą, a w sobie autentyczną męskość wyfantazjowanego jegomościa.

Uniosła wysoko nogi, fantazjując, że to klient zarzucił je sobie na ramiona.

“Tak to panowie nazywacie… na pagony...”

W odbiciu w lustrze doskonale było widać zadarte do góry białe kozaczki i… dłoń usilnie pracującą między udami obleczonymi w pończochy.

- Ach… pyta mnie pan, czy jest mi wygodnie. No nie… niestety jest mi niewygodnie… Ale to pan ma być zadowolony… Klient, nasz pan.

 

************************************************

Wreszcie nadszedł ten dzień.  


Marta nerwowo rozgląda się na parkingu. Czuła się w tym stroju o wiele potworniej speszona, niż sobie wcześniej zakładała.  
Do tego stopnia, że rozważała, czy nie porzucić eksperymentu.
Krępowały ją lubieżne uśmieszki kierowców z przejeżdżających samochodów, gapiący się na jej w pełni odsłonięte nogi, na jej “wywalony” biust…  
Kierowcy często zwalniali, co by rzucić sobie na nią okiem. Nawet ci, z którymi jechały żony, zmniejszali prędkość i lubieżnie zerkali na „tirówkę” mimo oburzeń swoich kobiet. Popatrzeć nie grzech, prawda?

Wreszcie zatrzymał się samochód. Stare audi. Marta z duszą na ramieniu szła do auta. Miała wrażenie, że w tych kozakach na wysokim obcasie traci równowagę. Miała wrażenie, że skapa mini jest stanowczo za krótka.

Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła pryszczatego chłopaka, nie starszego od jej uczniów z liceum. Wyglądał na bardziej stremowanego od niej.

Wysiliła się na uśmiech.

- Czy mogę wsiąść?

- Takkk… prrroszę… jąkał się.

Kobieta usadowiła tyłek na siedzeniu pasażera, po czym najmocniej jak mogła, naciągnęła spódniczkę.

Młodzian wyglądał na skrajnie podnieconego jej widokiem.

- Dzzzień dobrrry… jest pani… bardzo… bardzo ładna. – Wydukał.

- Dziękuję za komplement. Tylko… chyba muszę cię rozczarować… Niestety, przepraszam, jeśli… nie jestem prostytutką. Jestem dziennikarką.

- Tak ubraną? – Chłopak nie krył rozżalenia. – To nie da mi pani?

- Nie. Nie będzie seksu. Rozumiem, że jesteś zawiedziony. Rozumiem też, jeśli nie zechcesz ze mną rozmawiać…

- Nie zechcę rozmawiać? Z panią? Z taką ładną laską to pewnie, że zechcę rozmawiać? A o czym?

- Piszę reportaż. O klientach prostytutek.

- I o mnie pani napisze?

- Oczywiście. Oczywiście bez ujawniania twoich danych.

- I co by pani chciała wiedzieć? Kuźwa, ale ma pani zajebiste nogi! Zwłaszcza w tych białych kozakach!

- Dziękuję… Co bym chciała wiedzieć? Dlaczego się zdecydowałeś? Przepraszam za pytanie. To może twój pierwszy raz?

- Nno tak… koledzy się ze mnie śmieją, że jeszcze nie ciupciałem… a nie umiem zagadać dziewczyn… No i pomyślałem, że skoro chłopaki mówią – na dojrzałej piczy, młody kutas ćwiczy…, to wolałbym na początek, dymnąć nie rówieśniczkę…, ale taką doświadczoną, jak pani…

Marta aż pdskoczyła, gdy dotarło do niej, że to powiedzonko miałoby dotyczyć jej - “dymnąć taką doświadczoną, jak pani…”.

- Ale skąd wiesz, czy ja jestem bardzo doświadczona…?

- A no tak… przepraszam, strój mnie zmylił. Poza tym jest pani taka seksowna… ten dekolt…, że pomyślałem, że panią już wielu… przepraszam…

Marta odruchowo poatrzyła na swój dekolt. Istotnie, spory, eksponujący jej walory. Widać nawet czarną koronkę stanika. – No tak… – pomyślała – dlatego jesteś tak podniecony chłopczyku… to nawet bardzo miłe. Zwłaszcza, że doceniasz mój biust… i jak to ująłeś? “Że panią już wielu…” ciekawe jakim słowem chciałeś dokończyć?

- A poza tym – chłopak kontynuował rezolutnie – skoro pani wypytuje mnie o wszystko… wie o mnie, że jeszcze nie ten… nie ciupciałem…, to może ja powinienem też mieć możliwość podpytywania panią?

- Widzę, że jesteś bardzo logiczny i… rezolutny! A co ty o mnie chciałbyś wiedzieć?

“No właśnie, ciekawe co on o mnie chciałby wiedzieć? Pewnie to, z iloma facetami się przespałam, jak znam życie… choć w jego młodzieńczym umyśle pewnie inaczej to się formułuje – na przykład, ile kutasów zamoczyło w twojej cipce?”

- Co ja chciałbym wiedzieć? Przepraszam za śmiałość… A czy mogę zapytać o coś?

- Pytaj… najwyżej, jeśli to wkroczy na zbyt intymne sfery, nie odpowiem…

- No więc… skoro pani tak się przebrała za prostytuktę i skoro na ten temat chce pani pisać, to czy to nie jest tak… może tylko podświadomie… ale, że panią podnieca ta rola?

- Martę, jakby przeszedł deszcz… – O cholera! – pomyślała – przecież sama przed sobą się do tego nie przyznaję… ale czy gówniaż nie ma racji? Ależ… oczywiście, że podnieca… W roli dziwki czuję się skrajnie podniecona! Jak diabli… No i co mu odpowiedzieć? Przecież mu się nie przyznam…

- Jak by ci tu powiedzieć…

- Czyli jednak zgadłem. Podnieca to panią.

Marta wiedziała, że nie potrafi kłamać.

- No tak. Rozgryzłeś mnie.

- Czyli podnieca panią myśl, że znajduje się pani w roli, w której musi pani dawać każdemu chłopu, który tylko zechciał by panią pieprzyć!

- Ejże… nie zapędzaj się…

- Przepraszam… przepraszam najmocniej. To teraz niech pani mnie pyta.

- Hmm… w takim razie może odwrócę pytanie. Podnieca cię kobieta… prostytutka?

– Tak. Nawet bardzo?

- Kobieta, którą może mieć każdy, kto chce? Dlaczego?

- Może właśnie dlatego, że jest łatwa? Że mam pewność, że mi też da...

- Mimo, że to kobieta, która oddała się wcześniej wielu facetom?

- Jest w tym coś podniecającego. Sam nie potrafię określić o co chodzi. W ogóle nakręca mnie rozmowa z panią. Mega. Przepraszam… mogę położyć rękę?

Nie czekając na odpowiedź, położył dłoń na udo Marty. Kobieta zaskoczyła się, że tak ją to podnieciło. Nie odepchnęła go. Ją też ta rozmowa cholernie kręciła.

- Powiedz, a twoi koledzy chodzili do prostytutek?

- Dwóch tak mówiło. Chwalili się, że sobie zaruchali, a potem nie zapłacili.

- Co mówili? Podobało im się?

- Bajdurzyli, że ciągnęła im jak odkurzacz. Właśnie… przepraszam, że… przepraszam za śmiałość, ale tak mi stoi… Zrobiłaby mi pani loda?

- No wiesz?! Mówiłam ci, że nie jestem dziwką, tylko dziennikarką…

- Czasami to na jedno wychodzi… przepraszam… – dodał, gdy spojrzała na niego z wyrzutem.

Marta zaskoczyła samą siebie, w najśmielszych snach nie przypuszczała, że propozycja chłopca mogłaby ją tak podniecić jak podnieciła. Wyobraziła sobie jak pochyla się nad młodzieńcem, sama rozpina mu rozporek i wyłuskuje młodego penisa, po czym delikatnie bierze go do ust i zaczyna pieścić. Czuła, że bardzo tego chce. Wiedziała, że skoro przeciez i tak tego nie zrobi, to przynajmniej będzie kontynuowała wątek.

- Co ty sobie wyobrażałeś, że wezmę ci go do buzi…? – Czuła, jaką przyjemność sprawia jej wypowiadanie tych słów.

- Oj, bardzo… ale to bardzo bym chciał…

Marcie zaszumiało w głowie. Chciała już powiedzieć: – A nie wygadasz nikomu? – Na szczęście jednak się powstrzymała.

Rozochocony chłopak nadal trzymał kobietę za udo. Obserwował piękne nogi Marty, dostrzegł koronkę pończoch wyłaniających się spod kusej spódniczki. Nie mogąc powstrzymać się, wsunął tam dłoń.

- Ojej! Jak możesz pchać mi ręce pod spódnicę?!

Chłopak wycofywał się jak niepyszny, jednak zanim zabrał rękę, odważył się złapać kobietę za cipkę.

- Ach! – Martę zamurowało. Zacisnęła nogi, lecz młodzian pełną dłonią chwycił ją za krocze. Wyskoczyła z auta, zanim zamknęła drzwi zdążyła usłyszeć. – Przynajmniej cię sobie zmacałem!

Kolejny samochód, który podjechał to wysłużony grat, w którym siedział dwóch, na oko – rolników.

- Niezła jesteś! – Śmieli się do Marty. – Rasowa sucz!

Starała się im wytłumaczyć charakter jej działania, ale nie rozumieli, gdy mówiła do niech niezrozumiałe słowa – “mistyfikacja”, “dziennikarstwo wcieleniowe”.

- Dobra tam, dobra… chcemy cię wziąć na dwa baty. Jednemu possiesz, a drugi cię zapnie. A potem zamiana, drugiemu obciągniesz, a pierwszy cię będzie ruchał.

Martę tak bardzo podnieciła wizualizacja ich pragnień, ża aż ją zamurowało. “W życiu nie poszłabym do łóżka z dwoma facetami na raz… ale… Boże! Być braną przez dwóch na raz? Czy to nie podwojeie doznań? Mieć jednocześnie dwa kutasy w sobie? Ciekawe. Jak to jest? Dwa pulsujące człony… Penetrujące jednocześnie dwie dziurki… albo… jedną!”

Marta nie mogła powstrzymać swej zarówno dzienniarskiej, jak i… babskiej ciekawości.

- Panowie. A dlaczego chcecie na raz robić to z jedną kobietą?

- A bo może co taniej bedzie? – Zarechotał mężczyzna ze sporymi brakami w uzębieniu i przetłuszczonymi włosami. – No i chcemy cię porządnie wykołatać!


Po jakimś czasie, gdy wątpliwości Marty rosły i rosły, na horyzoncie pojawił się Tomasz. Białe kozaczki z daleka przyciągnęły jego uwagę. Był już od jakiegoś czasu “wyposzczony” i szukał odpowiedniego celu, a Marta właśnie kimś takim mu się wydała. Do tego te kabaretki i cycki niemal na wierzchu… Zatrzymał się obok niej i uchylił szybę.

- Hej, mała! – przywołał charakterystycznym gestem w stronę czarnego Audi.  
Kobieta poczuła dziwny rodzaj podniecenia, jakby chęć, żeby zostać potraktowaną, jak prostytutka. Do tego doszła olbrzymia doza ciekawości, takie zwyczajnej, babskiej ciekawości…
Podeszła frywolnym krokiem, powoli, mocno kołysząc biodrami, nachyliła się i szeroko uśmiechnęła.
- Dzień dobry panu…  
Za kierownicą zobaczyła mężczyznę lekko po trzydziestce. Brunet z pierwszymi siwymi włosami na skroniach, w okularach, ze sporym zarostem. Szczupły, ok. 180cm wzrostu, wyglądał na spokojnego i niepozornego, na palcu połyskiwała złota obrączka. Pozory lubią jednak mylić…
- Co robisz i za ile? – zapytał wprost, bez żadnych ceregieli, a wzrokiem wręcz rozbierał już Martę.
- Fajne kabaretki, lubię takie, dlatego się zatrzymałem. – dodał jeszcze, a gdy kobieta się nachyliła, bezczelnie spojrzał w jej dekolt. Kiedy się nachylała, cycki były jeszcze bardziej widoczne.  
“Ale ciacho! Może na razie nie powiem mu jeszcze, że jestem dziennikarką, żeby go nie spłoszyć… poprowadzę trochę rozmowę… a potem się zobaczy...”

- Cóż… widzi pan… zakres wachlarza usług oferowanych przeze mnie jest niezwykle szeroki… Zatem recytowanie cennika zajęłoby zapewne całą wieczność… W takiej sytuacji proponuję zastosować takie rozwiązanie, w którym to klient najpierw wyłoży, na jaki asortyment raczy mieć ochotę…  
Tomek nie miał prawa podejrzewać, że kobieta jest dziennikarką, chociaż w głowie miał myśl, że wyraża się trochę dziwnie, jak na prostytutkę. Inne, z których do tej pory korzystał były raczej proste i w obyciu i w rozmowie, co w sumie tylko mocniej go zaintrygowało.
- Oj, maleńka, wsiadaj do auta i mów, ile za loda, ile za szybkie rżnięcie, a za ile bierzesz w dupcię. – powiedział zupełnie bezpośrednio Tomasz. Tak, jakby Marta była towarem, a nie osobą.
“Chcę zobaczyć, co ma pod tą spódniczką...”  
“No to co, chyba wsiądę? Przecież chyba mnie nie zgwałci…?”
Jednak ta ostatnia myśl spowodowała szybsze bicie serca.

- Tak oczywiście… – znów uraczyła go uśmiechem najszerszym, na jaki potrafiła się zdobyć.

Gdy usiadła, spódniczka podwinęła się nieco do góry. Oczom mężczyzny ukazały się szerokie i cholernie seksowne koronkowe manszety pończoch…

- Więc tak… muszę panu wyznać, że mój cennik jest znacząco wygórowany w stosunku do cen rynkowych…  

Gdy tylko drzwi się zamknęły, Tomasz ruszył i auto włączyło się do ruchu.
- Tu niedaleko jest taka boczna leśna dróżka, tam zjadę, ok? – niby zapytał mężczyzna, ale brzmiało to w sumie bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Fajnie, że tyle się uśmiechasz, inne dziwki są wiecznie niezadowolone i skwaszone. – rzekł nieznajomy. Chociaż musiał skupiać się na drodze, coraz częściej zerkał na odsłonięte koronkowe wykończenia pończoch. Zmieniają biegi, muskał jej odsłonięte udo. W spodniach już miał twardo…
- Oj, nie gadaj. Pięć dych za loda, osiem dych za numerek, stówka za anal? – wyrecytował Tomek.  


“Kurcze… w którym momencie mu powiedzieć? No i jak tu przeciągać rozmowę?”

Marta, zawstydzona, poprawiła delikatnie minispódnicę.
Skrępowanie i podniecenie, były dwiema sprzecznymi siłami, szarpiącymi jej duszę.

- Widzi pan… moje stawki są nieco wyższe… ale ja jestem chętna do negocjacji… zwłaszcza wobec mężczyzn, takiej wysokiej klasy jak pan… Ale na to wpływa wiele czynników… Czy powie mi pan, dlaczego zdecydował się pan na skorzystanie z usług prostytutki?  
Mimo poprawienia spódniczki, na niewiele się to zdało. Mężczyzna już nie udawał, że dotyka jej uda przypadkowo zmieniając biegi. Po prostu położył dłoń na jej gładkiej skórze, bardzo blisko jej krocza…
Tomasz spojrzał zaskoczony na Martę, kiedy zadała mu takie pytanie.
- Bo jestem napalony, a żona mi daje raz na kwartał? Co to w ogóle za pytanie? – tym razem jego wzrok stał się podejrzliwy.  
- Przepraszam… chyba źle zaczęłam rozmowę. Nie jestem prostytutką, a dziennikarką. Chciałam porozmawiać z klientami płatnej miłości, żeby zebrać materiały do artykułu…

“Na pewno wkurzy się na mnie… trudno, pewnie skopałam sprawę, na drugi raz, zacznę od razu...”  
Tomek przez chwilę milczy, ale w końcu wybucha głośnym śmiechem, jednocześnie skręcają już w prawo, w niezbyt szeroką leśną dróżkę.
- Fajny żart, lubię takie poczucie humoru. Dobra, to stówka za numerek, może być? – zaproponował, lekko podwyższając pierwotnie powiedzianą stawkę. Jego dłoń zjechała między uda Marty, na delikatny, cieniutki materiał stringów.
“Muszę ją zerżnąć, strasznie mnie kręci!”  
- No wie pan… przecież powiedziałam, nie jestem dziwką…

Zachowanie mężczyzny zaniepokoiło ją, ale też coraz bardziej podniecało.

“A co, jeśli on rzeczywiście zechce mnie przelecieć???”

Fala ciepła przelała się po niej od góry do dołu.  
- Oj, nie marudź. – mężczyzna machnął ręką. Chyba mu już bez różnicy, czy Marta jest dziwką, dziennikarką czy śpiewaczką w operze. Po prostu chciał ją przelecieć i nawet był gotowy jej za to zapłacić, więc w czym był problem?
Palce Tomasza zaczęły ocierać się o cipkę kobiety przez jej koronkowe stringi.
- Possiesz go chwilę, a potem wypniesz się na masce. – nie było to pytanie. Po chwili kierowca zatrzymał auto pośrodku drzew.  

Skrajnie dziwaczna sytuacja, świadomość stroju wyuzdanej ladacznicy, no i ta ręka buszująca po jej cipce…  
Wszystko to powodowało, że była nad wyraz podniecona.  
Czuła, że wręcz chce tego, by ją wydymał! Wydymał ostro na masce auta.  
By miejsce jego dłoni suwającej się po jej myszce, zajęło twarde, męskie berło…
O tak, strasznie chciała poczuć go w sobie!

- Ależ proszę pana… chyba nie chce mnie pan posiąść siłą…???  

Drugą ręką facet rozpiął skórzany pasek, a potem rozporek spodni. Zsunął je lekko razem z ciemnymi bokserkami. Spod bielizny wyskoczył na wierzch nabrzmiały, twardy penis. Był całkiem spory, dość gruby, miał jakieś osiemnaście cm długości i pulsującą żyłkę na sobie. Nie było całkiem gładko w okolicach, ale zarost był równo i krótko przystrzyżony. Ręka na cipce Marty przebierała palcami coraz szybciej.
- Zerżnę cię tak czy inaczej, więc nie gadaj już głupot i possij go chwilę.  
Marta nie wiedziała, co zrobić. Z jednej strony bała się przemocy i chciała jej uniknąć, z drugiej – czuła przemożną chęć ujęcia tej pałki w usta!

- Nie… nie… – szeptała.

“Boże! Co za piękna kuśka! Wymarzony kształt! Stworzony, by znaleźć się w kobiecie...”  
Tomek westchnął głośno, niemal teatralnie.
“Dziwna trochę, ale cholernie apetyczna, muszą ją zaliczyć!”
Złapał Martę za włosy, niszcząc przy tym jej fryzurę i przyciągnął głowę w kierunku swojego krocza ze sterczącym drągiem.
- No już, suczko, dorzucę Ci za to coś ekstra. – powiedział, mając na myśli oczywiście dodatkowe dwadzieścia czy pięćdziesiąt złotych.  
“Boże! Dlaczego mnie tak podnieca, ta jego brutalność?! To chwytanie mnie za włosy?! Jakbym stworzona była do tego, żeby obsługiwać, jako dziwka obcych chłopów! Jakbym miała brać im do buzi… i robić dobrze ustami! Co za wstyd… Ale… podniecający wstyd...”

Marta pociągana za włosy, już czuła na ustach mokrą główkę męskiego drzewca.  
Mężczyzna traktował teraz Martę jak obiekt do zaspokajania go. Jakby był tylko jeden cel w jej życiu, a tym celem jest doprowadzenie go do orgazmu.
- Już nie udawaj takiej cnotki. – rzekł Tomasz i zaczął pocierać główkę fiuta o wargi dziennikarki. Dla niego była jednak jedynie przydrożną dziwką.
- Jeden kutas w tą czy w tamtą? – zaśmiał się i mocniej docisnął Martę w dół…
“No w końcu!”  
Kiedy poczuła w buzi jego buławę, uznała, że dalszy opór nie ma sensu. Tym bardziej że chciała tego, chciała jak cholera!
Objęła trzon ustami i zaczęła pieścić. Zaangażowała w to też język. Lizała. Poruszała głową, czując główkę na swym podniebieniu.

“Ciekawe, czemu żona mu nie robi loda? Ja mogłabym tak godzinami...”  

Mężczyzna zaczął cicho wzdychać, a na jego policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce, ani chybi znak rosnącego podniecenia.
“Oooo tak! Dobra jest, angażuje się porządnie, a nie jak niektóre...”
Lekko wiercił biodrami, zupełnie niekontrolowanie.
- Pięknie to robisz! – rzekł w chwili, kiedy lekko ją docisnął tak, że główka penisa przeszorowała po jej gardełku.
- Zmieść całego. – powiedział rozkazująco.  
“Boże! Dlaczego ten rozkazujący ton, dlaczego to traktowanie mnie, jak dziwkę, jest tak niesamowicie podniecające!”

Połknęła najgłębiej, jak umiała. Poczuła go mocno w gardle, aż straciła oddech.  
Trzymał ją tak dłuższą chwilę. Z kutasem w jej ustach po same jądra, z jajami tuż przy jej brodzie, z główką penisa głęboko w jej gardle. Jak mu było dobrze!
“Oooo na pewno do niej wrócę!”
Wiedział, że brak jej tlenu, że się krztusi. Ślina Marty aż spływała mu na podbrzusze. W końcu jednak ją puścił, by zaczerpnęła tlenu.
- Lubisz to, co? – zapytał z przyspieszonym oddechem.  

- Ochhh… mało mnie pan nie udusił! Pierwszy raz spotkało mnie cos takiego…

“Sama w to nie wierzę! Traktuje mnie jak lalkę, żeby się na mnie zaspokoić, a mnie to podnieca!”

- Jest pan zapewne z siebie zadowolony?! Ze swojej męskości, z witalności?! Jest pan dumny, że tak potraktował pan bezbronna kobietę?  

Nieznajomy tyko zaśmiał się na słowa o duszeniu, prawie tak, jakby był dumny z siebie.
“Każda udaje oburzoną, a kochają to! Widzę to w jej oczach!”
- Zadowolony z siebie? Raczej zadowolony z Twojego gardła. – znowu zarechotał mężczyzna, patrząc na strużkę śliny ciągnącą się po brodzie Marty.
- Bezbronną kobietę? Jesteś dziwką, przecież tak się Was traktuje. Chcesz jeszcze raz czy wolisz się już wypiąć? – zapytał raczej z ciekawości, bo to on miał prawo decyzji. Przynajmniej w jego mniemaniu.  
- Chyba pan żartuje…?! Przecież i tak pan mnie wykorzystał! Chyba nie wyobraża pan sobie, że pozwolę panu na coś więcej. W dodatku, przecież powiedziałam panu, że jestem dziennikarką, z jakiego powodu pan uparcie powtarza coś innego…  
- Dziennikarka? Jak wolisz. Możesz być teraz i kucharką, ale i tak właśnie robisz za dziwkę. – z bezczelnym uśmiechem poinformował Martę jej, bądź co bądź, klient.
- Masz tu na zachętę. – położył tuż przed nią na kokpicie zielonkawy banknot stuzłotowy wyjęty z kieszeni.
- Chcę zobaczyć, jak się wypinasz, już!
“Zerwę z niej te stringi!”  
Przez moment zaświtało jej w głowie: “A może by tak poczuć się prawdziwie jak dziwka! Jak tirówka obsługująca niewybrednych klientów i… przyjąć tę stówę?! Byłoby to istne dziennikarstwo wcieleniowe!”

Podekscytował ją ten pomysł. Już gotowa była podejść do maski auta, oprzeć się na niej i podciągnąć do góry spódniczkę. Jakże ją to podnieciło!
Wyobrażała sobie, że pyta się klienta: – Czy tak, dobrze się wypięłam? Czy mam zsunąć majtki? Czy sam pan zechce rozpakować moją broszkę?

Wtedy spanikowana przypomniała sobie fundamentalną sprawę i w mig otrzeźwiała.

- Proszę pana… przecież ja nawet nie mam zabezpieczenia…  
- Najwyżej weźmiesz potem tabletkę. – Odpowiedział Tomasz tak, jakby to nie był żaden problem. – Złej baletnicy… – zaśmiał się i klepnął Martę w udo ponaglająco. – Raz raz, śmiało! Bierz stówę i wysiadaj, no już!
“Ciekawe, jaką ma cipkę!”
Żeby ją zachęcić, przesunął na chwilę pasek stringów na bok i kilka razy przejechał palcami po nagiej, nieosłoniętej szparce.  
- Proszę absolutnie zabrać pieniądze! Co też pan sobie wyobraża! Chce mnie pan potraktować jak dziwkę!

Aż cała zadrżała, czując ruch palca na nagiej szparce. Została potraktowana tak bezceremonialnie! Obcy facet dotyka jej nagich warg sromowych.

“Boże! To nie dzieje sie na prawdę… Tylko… czemu to mnie tak rozpala! Nawet strach przed zajściem w ciążę podnieca mnie, jakbym koniecznie po tej przygodzie miała mieć pamiątkę…
Dlaczego ekscytuje mnie myśl, że widzi moją nagą, zadbaną piczkę...”  

- Oj, już nie udawaj! – Tomasz podniósł banknot z deski rozdzielczej samochodu i wcisnął stówę Marcie do stanika. Dosłownie, jak zwykłej dziwce, właśnie tak ją traktował.
- Wysiadaj i wypnij mi swoją dupę. – Rzekł mężczyzna stanowczym i pewnym siebie głosem. Jednocześnie sam zaczął wysiadać z samochodu, czekając na kobietę już na zewnątrz auta.
“Ale ma cudną cipkę!”  

“Boże… jak ja chcę tego! Jak ja chcę, żeby zerżnął mnie na masce tego auta, jak zwykłą tirówkę… jak pospolitą dziwkę! Chcę mu się wypiąć! Chcę poczuć w sobie jego kutasa! Twardego! Bez gumki! To jest silniejsze ode mnie!”

Marta bez słowa wyszła z samochodu. Oparła się na masce i wypięła mocno.  

Tomasz stanął za nią z opuszczonymi spodniami. Przez chwilę tylko trwał bez ruchu i wpatrywał się w jej idealnie wypięty tyłek ze stringami wżynającymi się w gładką cipkę. Ten obraz jeszcze mocniej go podniecał.
“O kurwa, co za widok!”
Po chwili podszedł i dał kobiecie silnego klapsa w jeden z pośladków. Jego gruby penis, sterczał cały sztywny, napalony jak nigdy. Dłonią sięgnął Tomasz do stringów i nie tyle zdjął, co zerwał je z Marty. Teraz jej szparka była już na wierzchu…  

- Auuuaaa! – krzyknęła dziennikarka. Mocno poczuła klapsa, lecz to jeszcze bardziej wzmogło jej podniecenie, jakby pokazanie, kto tu rządzi, jeszcze bardziej skłaniało ją do uległości.

Szarpnięcie, podczas zrywania majtek, budowało podobne napięcie.

“A więc ma przed sobą moją myszkę, już niczym nieosłoniętą… gotową do przyjęcia gościa… Gościa?! Klienta!”

Krzyk Marty jedynie bardziej podniecił mężczyznę. Tak samo jak to, że widział jej idealnie wyeksponowane dziurki, mimo tego, iż Marta nadal była ubrana. Kręciło go to, że nie jest całkiem rozebrana, a i tak gotowa do zerżnięcia. I to za marną stówkę… Ależ był podniecony!

“Fantastyczne ma te dziury! I jakie zadbane, jak na dziwkę...”

Niewiele myśląc, przytknął główkę sporego trzona do jamki Marty i wszedł w nią silnym, głębokim ruchem, po same jądra. Stęknął głośno czując, jak szparka mocno otula nabrzmiałego fiuta…

 

Marta poczuła go mocno.

- Aaaach… aaaaa… aaaaa… – Od razu zaczęła postękiwać.

 

“Poczuł jak jestem ciasna! Pewnie zupełnie do dziwki niepodobne… Ale i tak… ależ ja muszę wyglądać! W tych białych kozaczkach… w tych kabaretkach… a już zwłaszcza, w podciągniętej do góry, skórzanej spódniczce...”

Czuła jak suwa się w niej – w tę i we wtę, jak mocno rozpycha ścianki jej norki. Czuła się wykorzystywana… używana…

Podniecało ją to, jak cholera…

Tomasz w ogóle się nie hamował. Pieprzył Martę jak zwykłą dziwkę, najtańszą tirówkę. Używał jej, jak zabawkę do zaspokajania się, jak przedmiot. Dociskał ją do maski, piersi przez bluzkę ocierały się o samochód, kiedy mężczyzna brał ją od tyłu zwierzęco i mocno. Energicznie ruchał ją bez opamiętania, ładując kutasa raz za razem do wąskiej cipki Marty.

- Ale jesteś ciasna! Pewnie od niedawna stoisz przy drodze, co? – Zapytał zaintrygowany Tomasz.

“Ależ mi dobrze, ta dziwka ma chyba strasznie niski przebieg! Kurwa, ciaśniutko tu!”

Widok kozaczków i stroju kobiety tylko mocniej podniecał mężczyznę. Przyspieszył ruchy czując, że i tak nie wytrzyma chyba zbyt długo… Złapał Martę za włosy.

- Podoba Ci się?! Lubisz tak, zdziro?! – Zapytał, właściwie niemal już krzycząc.

Martę bezgranicznie podniecało to zachowanie klienta. Sam fakt, że oddaje się za pieniądze. Ale i to, że mężczyzna po prostu się na niej wyżywa, traktuje ją, jak zwykłą sprzedajną dziwkę… Chciała tego… Myśl, że jest nadal ubrana, w bluzce, w spódnicy, w kozaczkach, a nie utrudnia to napalonemu samcowi rżnąć ją do woli, jeszcze bardziej umacniał ją w zaskakujących dla niej myślach.

“Tak… jestem dziwką… tanią tirówką… służę mężczyznie za obiekt do ulżenia sobie… do wyruchania...”

Pytania o to, czy jest niedawno przy drodze, tylko rozpalały ją. Nie wiedziała co powiedzieć.

“Czy przypominać mu, że jestem dziennikarką? Czy zatracić się w byciu dziwką… Tak, dziwką!”

Marta była dla niego tylko zabawką, pojemnikiem na spermę. Tomasz rżnął kobietę bez opamiętania, na zasadzie “płacę-żądam”.

“Za marną stówkę pieprzę pizdę przydrożnej suki, od tylca!”

Przy każdym pchnięciu dopychał swą męskość maksymalnie głęboko, rozpychając przy tym mokrą, ciasną szparkę Marty.
- Jaki masz przebieg?! Ilu Cię miało?! – Dopytywał Tomasz, a pytania akcentował silnymi klapsami w zaczerwienione już pośladki.

Martę cięły te słowa jak brzytwa – “jaki masz przebieg… ilu cię miało?” – upakarzały ją, ale też rozpalały.


- Ochhh, jestem już blisko, zaleję Cię, szmato! – Krzyczał nadal niewyżyty mężczyzna.

Czuła, z jaką energią wbija się w nią. Wyobrażała, że chce się na niej wyżyć.
Dodatkowo podniecały ją pytania. – “Ilu cię miało”?
Z jednej strony podniecałaby ją odpowiedź w stylu – “Miało mnie aż tylu, że straciłam dawno rachubę… Mam duży przebieg.” A z drugiej podniecała ją też świadomość mężczyzny, że ma dziewczynę z bardzo ciasną norką, więc też z zaskakująco “krótkim przebiegiem”…

- Cóż… chodziłam z tylko jednym chłopakiem… tylko on dotychczas mnie miał…

Powoli docierała do niej świadomość, że “klient” nie będzie miał najmniejszych skrupułów, żeby się w niej najzwyczajniej spuścić…
“Boże! Przecież ja w tak głupi, banalny wręcz sposób, mogę zajść w ciążę! Ależ ze mnie głupia cipa!”
Nie mogła pojąć, dlaczego ta myśl tak ją podnieca…

- Akurat! – odpowiedział mężczyzna, jakby jej nie wierzył za grosz. Ale jednocześnie jego pchnięcia jeszcze bardziej zyskały na sile, a upór wzrósł. Rżnął Martę jak sukę, ile tylko miał sił. Świadomość, że jest jej drugim facetem w życiu, niemożebnie go napaliła.
“Przede mną był tylko jeden? I musiał chodzić z nią za rączkę, kupować kwiatki, być miły?”
- Chcesz tego, prawda? Chcesz spermy w tej puszczalskiej cipce, co?!

“Dlaczego podnieca mnie to, że on mi nie wierzy??? Może dlatego, że bardziej traktuje mnie jak dziwkę??? Boże! Puszczalskiej… co za słowo… no tak… a co ja teraz robię?!”

Marta pod wpływem pchnięć uderza piersiami o maskę auta, bardzo mocno czuła w sobie ruchy twardej kuśki, co jeszcze bardziej ją rozpalało.
Nie mniej, niż strach przed ciążą…
“Dlaczego to mnie tak jara, to, że on może wytrysnąć we mnie… W mojej tak tęgo doświadczanej piczce… Dlaczego, ja głupia, tak bardzo tego chcę?! Żeby mieć pamiątkę po tej przygodzie?!”

- Proszę… niech pan uważa… niech pan nie kończy we mnie… Błagam…

“Ależ on na pewno mnie nie posłucha! Na pewno będzie chciał zalać moją biedną jaskinkę… Przecież uważa mnie za dziwkę, więc na pewno sądzi, że może zrobić, co tylko zechce…
Do tego, pewnie jeszcze nie trafiła mu się aż tak ciasna… tylko same pewnie – jak oni to mówią – “dziurawce”… “rozjebundy”…
Dlatego tak bardzo chce rozepchać moją- jak oni to mówią – sakiewkę…
I dlatego zapewne, zechce – jak oni w slangu na to mówią – sfilcować pidżona...”

Na dźwięk słów “niech pan nie kończy we mnie”, Tomaszowi aż rozbłysły oczy. Teraz już nie miał wyjścia, skończy w tej kurewce, choćby nie wiadomo co! Nic go już nie powstrzyma! Był bardzo blisko finału, ale nie zamierzał się hamować. Nadal ruchał Martę, aż furczało, jego ciało rytmicznie obijało się o ciało kobiety, wydając przy tym charakterystyczne dźwięki “klaskania”.
Żeby wchodzić jeszcze mocniej i głębiej, trzymał Martę za włosy. Rżnął ją tak, że z trudem mogła ustać na nogach.
W końcu to poczuł. Kolana aż ugięły się lekko pod nim, a przed oczami ujrzał mroczki. Mięśnie całego ciała napięły się, a Tomasz doszedł. Jego kutas eksplodował spermą, Marta poczuła to niepowtarzalne wrażenie rozlewającego się w niej lepkiego ciepła. Nasienia było naprawdę dużo, fiut pompował je, strzał za strzałem, prosto w cipkę wynajętej kurewki… Przestał poruszać się w niej dopiero wtedy, kiedy trysnął po raz ostatni.

Marta, trzymana za włosy, omdlała, z trudem utrzymując się na nogach, odczuwała niewysłowioną rozkosz.
Czuła się maksymalnie wykorzystywana, a przy tym kompletnie bezradna, mogąca jedynie dawać i stękać… a właściwie to nawet nie tyle dawać, co po prostu przyjmować brutalne pchnięcia i… jęczeć żałośliwie…
Gdy poczuła wewnątrz strzały nasienia, poczuła się uprzedmiotowiona, poczuła się jak naczynie na spermę. Znajdowała w tym coś pierwotnego, atawistycznego. Podniecało ją to nieprawdopodobnie. Przy wtórze klaśnięć, wydobywała z siebie najżałośliwsze jęki, jakie mogła wydobyć.
- Aaaaach… aaaachhh!
W duchu wszystko jej buzowało.
“Boże! Co ja zrobiłam! Puściłam się! Ja… wzór porządnej dziewczyny… Dałam. Dałam za pieniądze… Jak dziwka! O nie… Zostałam dziwką! Kurewką! Och… O Boże! Dlaczego to mnie tak podnieca?! Przecież to głupie! Ekscytuje mnie fakt, że bezczelnie zlał mi się do piczki… niezabezpieczonej piczki...”

Tomasz dyszał głośno prosto do ucha Marty. Dłuższą chwilę po orgazmie nadal trzymał fiuta zanurzonego po same jądra w cipce. Kiedy go w końcu wyciągnął, strużka spermy  wypłynęła na udo kobiety i zaczęła spływać w dół po jej nodze, zlepiając materiał pończoch.
- Oh, dobra z ciebie kurewka. To była zajebiście wydana stówa. – Powiedział Tomasz, klepiąc przy tym Martę po pośladku, jak jakąś klacz do ujeżdżania.
Jakby nigdy nic zaczął się ogarniać, ale nie podciągnął jeszcze spodni.
- Wyczyść go jeszcze. Ustami.

“Do cna mnie wykorzysta! Co za samiec! Ja, porządna dotąd pani redaktor, teraz mam wylizywać jego fiuta! Istotnie… jak kurewka!”


Podniecało ją takie traktowanie. Podniecała ją jej własna uległość.
Najpierw chciała zaprotestować, ale jakaś, niezrozumiała siła, nakazywała jej być spolegliwą.

- Tak… Oczywiście. Wyczyszczę… Ustami.

Po czym posłusznie objęła go i znów zaczęła ssać.

Ten tekst odnotował 29,846 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.79/10 (60 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (2)

+2
-2
Jak zawsze wspaniałe opowiadanie. Zgadzam się, że napisane w stylu Historyczki ale z niesamowicie pomysłową tematyką - zupełnie nową. Dziękuje
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-3
Dziękuję za miłe opinie, ale przypominam, że jestem tu obecna jedynie w połowie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.