Dwie twarze
12 grudnia 2016
Szacowany czas lektury: 6 min
Dziękuję "K" za inspirację.
Prolog
Kiedy ją poznałam, napawała mnie lekką obawą. Jaką będę dla niej, jaka będzie dla mnie? Kapryśna, uległa. Może się nie dogadamy. Dwie kobiety! Jedna dziewicza, wkraczająca w świat i ja. Mam jej ten świat pokazać, wprowadzić? Tysiące pytań, zero odpowiedzi. I jeszcze ubrała się na żółto...
Teraźniejszość
Świt powitał mnie zdecydowanie. Dźwięk alarmu obudził skutecznie, resztki snu uciekły w niebyt. Jeszcze dwa dni i koniec, upragniona chwila odpoczynku. Wychodzę z przyjaznego łóżka, pierwsze kroki kieruję do toalety. Fizjologia ma swoje prawa, odwieczny rytuał poranka. Następnie poranny prysznic. Budzi zmywając resztki błogości.
Kawa z rogalikiem kolejnym standardem poranka. Celebruję tę chwilę, to mój czas dla mnie, moich myśli. Myślę o niej, jaka będzie. Chociaż widziałam jej zdjęcie jednak czas oczekiwania robi swoje. Wzbudza ekscytację pomieszaną z niepewnością.
Wychodzę z domu, ładny letni dzień otula odgłosami. Wdziera się siłą do głowy, patrzę i widzę organizm miasta. Poukładane i działające, biegnące obok mnie. Życiodajna arteria ulicy, tłocząca odżywcze związki. Blask sygnalizacji świetlnej niczym tętnice pompujące żywotne soki. Wchłaniające mnie jednocześnie w swój rytm, ulegam temu. Wsiadam do metra, parę chwil i będę w Mordorze.
Dwie wieże wchłaniają mnie, otwierają drzwi poznają swojego. Technika działa, skanery bezbłędnie odczytują zakodowane informacje. Dając zgodę lub odmowę wejścia. Świat korporacyjny wita. Przyjaźń i szacunek są pustymi sloganami.
- Mamy kłopot. - Głos kolegi dociera do mnie.
- Co się dzieje? - pytam.
EXPO XXI Warszawa, nie dotarła wpłata. Proszą o wyjaśnienie. Materiały reklamowe, trzeba zaakceptować wzory. Zlecić druk i przygotować agendę. Na wczoraj.
- Dobrze, już robię - odpowiadam.
Open Space nie daje prywatności, a jednak mam ze sobą jej zdjęcie. Spoglądam na nią uwiecznioną na fotografii, wzdycham do siebie. Jeszcze parę godzin i będziemy razem. Rutyna biurowych e-maili, telefonów, rzeczy ważnych lub mniej ważnych. Jej fotografia jednak jest ze mną. Pomaga przetrwać i wspiera. Wybija upragniona szesnasta piętnaście. Koniec. Opuszczam Mordor.
Wpadam w nurt ludzi, idących ulicą. Każdy zagoniony, zamknięty we własnym świecie myśli. Niezauważalnych dla innych. Miasto żyje, pulsuje tłocząc cząstki swojego organizmu. Każda ma tu jakiś cel do spełnienia. Moim na dziś jest powrót do domu. Zmęczenie długotrwałe, narastające dzień po dniu. Powoduje otępienie. Automatycznie otwieram drzwi do mieszkania, wchodzę. Jeszcze tylko zmyć z ciała zapach dnia. Mechanicznie włożyć pokarm w siebie, mieć energię na sen. Mój mózg rejestruje jeszcze etap położenia się do łóżka.
***
Wychodzę z łazienki, pachnąca Euforią. Jasne włosy obcięte asymetrycznie, zawilgotniałe wodą. Lubię oglądać moje ciało, dorastało ze mną. Jest piękne, godziny spędzone w klubie fitness spowodowały jędrność mięśni. Podkreślając moje atrybuty, piersi, pośladki. Smukłe uda. Tak podobam się sobie, akceptuję.
Od dawna chciałam spacerować tą drogą, dopiero dziś po skończonym projekcie mam czas. Wcześnie przedpołudniowe słońce zachęca i przyzywa do gonitwy. Nagli.
Wyjmuje czarny skórzany kombinezon, z białymi wstawkami. Błyskawiczny zamek ustępuje pod dotykiem dłoni. Wślizguję się w moją drugą osobowość jaką się staję. Nagie ciało otula skóra, przywiera i zespala się ze mną. Jest chłodna, i doskonale chroni. Receptory w moim ciele szaleją. Piersi momentalnie doznają stwardnienia pod wpływem chłodu kombinezonu. Przywdzieję za chwilę maskę - moje alter ego zostanie uwolnione. Przypominam kobietę - kota. Wychodzę.
Czeka na mnie, uległa i oddana. Zawsze ją dominuję i tak będzie i tym razem.
- Sucz - myślę o niej. '' Prawdziwa suka! ''
Podchodzę do stojącej przyjaciółki, gładzę jej ciało. Perfekcyjna zgrabna z uległością przyjmuje moje pieszczoty. Dosiadam ją, ujmuję dłonie wyciągnięte w moim kierunku. Patrzę na jej kształty. Podłużne i z krągłościami, zero zbędnych kilogramów. Czysta, doskonała kochanka. Przywieram do niej biodrami, obejmuję wyczekujące dłonie. Złączamy je razem, powoli ruszamy przed siebie. Czuje ją całą sobą. Prowadzę ją bez pośpiechu, wręcz leniwie, kontempluje w całości tę chwilę. Ulega mi jak zawsze, pozwalając trzymać jej dłonie. Daje mi dominować. O tak, jest uległa.
Otacza nas zgiełk miasta, wtapiamy się w tłum. My dwie tak tu pasujące. Zakamuflowane i nie do poznania a jednak razem, z sobą w sobie i dla siebie. Ona i ja. Stoimy w samym zgiełku miasta. Żyjący organizm, tak go widzę co dzień z pokoju biurowca w jakim pracuje. Tłoczące ulicami okruchy życia, niby wielki chaos jednak wszystko uporządkowane.
Z zadumy wyrywa mnie dźwięk klaksonu, jakiś napakowany testosteronem samiec, wzmagający swoje ego pogania mnie i ją. Odwracam głowę, przesyłając mu wymownie palec.
- Spokojnie mała. Lekko ją gładzę i odpływamy przed siebie.
Pomruk jaki wydaje z siebie jest rozkoszny, zapowiedź gry wstępnej. Odczuwam podniecenie wywołane jej uległością. Tłum beznamiętnie płynący obok nas, nie jest w stanie nic zrozumieć. Iskrzy między nami obiema. Uśmiecham się szeroko, moje ciało zaś przywiera do niej. Otulam ją udami, niezauważone intymne zbliżenie w centrum miasta, pozostaje bez reakcji przez ludzką masę wokoło nas.
Pozostawiamy miasto za nami. Moja twarz korporacyjna ma dziś wolne. Teraz liczy się dla mnie ona. Tyle czekałyśmy na spotkanie.
Jest pięknie, słońce oświetla naszą zmysłowość. Pozwala na podziwianie naszych kształtów, robiąc pokaz cieni. Jesteśmy zespolone w jedności. Zdobywamy świat, powoli sącząc jak wino. Czując jak każdy upity łyk, drażni, płynie powodując radość, finisz na języku jest pozytywnie zaskakujący. Szum w głowie też. Czuję, że to ten moment! Przywieram do niej wtulając się, przytulam uda zaciskając je. Pochylam się prawie na nią kładąc, ulega mi. Podkręcam tempo.
- Ruszaj - mówię do niej. Chcę cię poczuć, zaniedbałam cię ostatnio. Pora to nadrobić.
Adrenalina wypełnia moje zmysły, serce tłoczy krew szybciej. Rozszerzone źrenice, przyśpieszony oddech zwiększają doznania.
- Suka nie wymiękła - gna a ja z nią.
Szaleńcze tempo jakie jej narzucam znosi bez wysiłku, lekko tylko mruczy z ekstazy. Zadowala mnie jak zawsze. Balansuję na niej umiejętnie moim tułowiem, poznałam ja i wiem jak reaguje na nacisk moich ud, przesunięcie bioder na każdą zmianę jaka wykonam. Adrenalina w moim wnętrzu robi swoje, pęd też. Zatraca się granica pomiędzy rozsądkiem a przyjemnością pożądania, zwierzęcy instynkt zagłusza wszystko.
Momentalnie wilgotnieje w środku. Czuję jak moje podniecenie zbiera się w miejscu gdzie stykają się nasze kształty. Podkręcam tempo, gnam dla samej rozkoszy.
- Nieś mnie szybciej. - mówię do mojej uległej.
Chcę ją dopieścić a ona ma dopieścić mnie. Tak jak kocham być zaspokojona.
To już nie jest jazda grzecznych kobiet, to jest gwałtowna eksplozja żądzy, pierwotna rozkosz jaką mi funduje. Moja grzeczna natura została w mieście. Tu jestem sobą. Balansująca na granicy ryzyka z Suką. I nie ma co ukrywać, zawsze tego pragnęłam.
Zbaczamy z utartej trasy, zwalniamy na bezpieczną zatokę. Pozwalam jej mruczeć, ochłonąć po szaleńczym galopie. Jest rozgrzana. Moje ciało eksploduje od adrenaliny w nim zebranej. Suchość w ustach powodowana podnieceniem. Ściskam ją nogami, gładzę jej figurę. Klepie z zadowolenia.
- Zadowoliłaś mnie znów - mówię do niej.
Chwila oddechu jaka nam się należy, cisza i skupienie naszych pożądliwości. Musimy wracać do codzienności. Potrzeba chwili żeby cielesność wróciła do normalności. Zapalam papierosa, zawsze palę po... takim galopie.
Epilog
Moja Sucz dojrzała, dotarłyśmy się. Wiem co lubi i jak ja prowadzić. Jest mi uległa i zmieniłam ją z dziewicy, jaką była na prawdziwą Sukę! Ubiera się na żółto, ma na plecach tatuaż. Wzbudzamy obie zazdrość na imprezie Kawasaki Vulcan – Vulcaneria 2016. Z moją Suką jestem w stanie dokopać nawet Marii Costello.