Domek (I)
31 stycznia 2010
Domek
Szacowany czas lektury: 8 min
Świt.
Właściwie letni poranek, bo zbliżała się już siódma. Otwierając oczy Jacek kolejny raz w ciągu ostatnich dni rozejrzał się po swoim pokoju, przypominając sobie jego wygląd. Ostatecznie nie codziennie zmienia się klitkę w betonowym slumsie osiedla miejskiego na duży, jasny pokój z widokiem na ogród i basen.
- Co on w niej widzi? - zastanawiał się w myślach. Oczywiście dla niego Matka zawsze była tą najpiękniejszą i najbliższą istotą. Zwłaszcza po śmierci ojca stanowiła dla niego cały świat. Ale w swojej szesnastoletniej, dość cynicznej i wyrachowanej duszy zastanawiał się co mogło zainteresować tego bogatego, starszego faceta w prawie czterdziestoletniej kobiecie. Ostateczne to jego sprawa - pomyślał.
Jeszcze raz rozejrzał się po pokoju i stwierdziwszy, że nie ma ochoty dalej wylegiwać się w łóżku wstał, wziął z fotela płaszcz kąpielowy i po miękkiej wykładzinie skierował swoje kroki ku drzwiom. W tym momencie do jego uszu dobiegł dziwny głos podobny do odgłosów prasowania mokrej koszuli. Głos dochodził jakby zza ściany. - Ach, prawda. Moja siostra - stwierdził ironicznie. Ciągle nie mógł się przyzwyczaić do myśli o rodzeństwie . Tym bardziej, że nie darzyła go sympatią. Właściwie na każdym kroku starała się przypomnieć mu, że jest intruzem. Koledzy w szkole gwizdali, kiedy przyjeżdżała czasem po niego - oczywiście na polecenie ojczyma. Wysoka, dwudziestoletnia o postawie modelki.
Wyszedł na korytarz. Skręcił w lewo do łazienki lecz kiedy mijał drzwi do jej pokoju zauważył, że są uchylone. Dziwne odgłosy nasiliły się. Co też ona robi. Trenuje ćrobik bez muzyki czy co? - zastanawiał się w myślach. Przystanął. Zerknął w szparę drzwi i... zamurowało go. Zobaczył jej twarz ukrytą w spadających na poduszkę włosach, ręce trzymające poręcz łóżka i drugą głowę, powyżej. Zaciekawiony lekko popchnął drzwi. Wtedy ich zobaczył w całości. Kasia klęczała naga na łóżku, trzymając się rękoma poręczy. Na niej wpółleżąc, szybko poruszając biodrami i mocno ugniatając jej kształtne piersi pracował Andrzej. - Stary ją zabije jak się dowie. Wariatka, przecież jeszcze wczoraj jej groził - pomyślał. Chciał zamknąć drzwi, ale coś go powstrzymało. Patrzył na ich ciała i czuł ogarniające go podniecenie. Fujarka mu nabrzmiewała. Kasia, sapiąc jak po wyczerpującym biegu rytmicznie poruszała pupą. Andrzej z twarzą wtuloną w jej włosy gładził jej piersi bawiąc się sutkami i ani na chwilę nie przestając pracować biodrami. Jego ruchy były coraz dłuższe i szybsze. Jacek spojrzał w dół i zobaczył swój flecik wydostający się spod płaszcza kąpielowego. Ujął go jedną ręką i delikatnie zaczął masować czując rosnące podniecenie.
W tym momencie Kasia prawą ręką sięgnęła do krocza i zaczęła intensywnie masować jądra Andrzeja. Jej twarz ukazała się spomiędzy bujnych włosów. Odwróciła się w stronę drzwi i zobaczyła Jacka. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze strachu. Jacek wyprostowanym palcem wskazującym na ustach nakazał jej milczenie. Z narastającej rozkoszy przymknęła oczy. Wysunęła języczek i lubieżnie oblizała wargi mrugając do Jacka. Jacek nadal masował swój instrumencik czując, że zaraz wybuchnie. Jezu, ale on ma długą pałę - podziwiał ruchy Andrzeja. Przecież to niemożliwe żeby sięgał do jej szparki w tej pozycji. Boże, nie on ją posuwa w... Ta myśl go oszołomiła. Andrzej wsadził jej fleta w pupę. Ich ruchy nabierały coraz szybszego tempa. Nagle! Na drugim końcu korytarza trzasnęły drzwi. Jacek obejrzał się gwałtownie i zobaczył ojczyma. Strzelił palcami i pokazał Kasi gestem ręki - STARY!!! Zamknął drzwi i ruszył w stronę ojczyma.
- Dzień dobry - powiedział bardzo głośno szurając nogami... Tato - dodał po chwili wahania.
- Dzień dobry - odpowiedział wyraźnie zadowolony ojczym. Czy Kasia już wstała? - zapytał. Nie wiem. Właśnie szedłem do łazienki. - Jacek czuł, że miękną pod nim nogi. Jeżeli Andrzej się szybko nie zmyje, to będzie wielka chryja.
- Wykąp się szybko, a ja obudzę Kasię - powiedział ojciec.
Podali sobie dłonie i poszli razem w kierunku Kasi pokoju. W tym momencie drzwi otworzyły się i ukazała się Kasia zawiązująca narzucony płaszcz kąpielowy. Jej twarz była opanowana i tylko błyszczące nienaturalnie oczy mówiły zupełnie co innego.
- Witam Panów - powiedziała wesoło, a Jackowi wydawało się, że w jej głosie słyszy dużą ulgę.
- Masz otwarte okno? - zapytał ojciec - Przecież jest klimatyzacja. Wiesz ile to kosztuje?
- Ojej, przecież wiesz, że lubię spać przy otwartym oknie - żachnęła się Kasia.
Jacek minął ojca i skierował się ku drzwiom od łazienki. Mijając Kasię poczuł wspaniały zapach Masumi i czegoś jeszcze...
- Dzięki - cichutko szepnęła kiedy ją mijał. Mrugnął okiem tak samo jak ona wtedy w łóżku. Uśmiechnęła się do niego przelotnie. Jacek wszedł do łazienki i oparł o umywalkę. Odetchnął głęboko jak po dużym wysiłku. Odkręcił wodę pod prysznicem, zdjął płaszcz i z ulgą zanurzył się w strumieniach chłodnej wody.
Przypominając sobie Kasię poczuł nawrót podniecenia. Tym razem zdecydowanie ujął fujarkę w rękę i szybkimi mocnymi ruchami zaczął się masturbować. Wyobrażał sobie, że jest na miejscu Andrzeja. Przywołał obraz jej piersi, kształtnej pupy i w tym momencie poczuł gwałtowny wytrysk energii. O kurde, chyba zwariowałem - pomyślał - a jak ktoś wejdzie? Szybko dokończył kąpieli, umył zęby i wytarł się ręcznikiem. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Można? - to głos Kasi. Rodzice mieli swoją łazienkę w drugim końcu korytarza.
- Już wychodzę - zawołał.
Ubrał się, otworzył drzwi i wpuścił Kasię do środka jednocześnie wychodząc na korytarz.
- Odwieźć cię do szkoły? - zapytała.
- Jasne - Zatkało go. Nigdy dotąd z własnej woli mu tego nie proponowała.
- No to po śniadaniu - znowu mrugnęła okiem.
Wrócił do pokoju. Pogłaskał wyciągniętego na pościeli Kleofasa - czarnego kocura i szybko ubrał się.
W kuchni przy stole siedziała matka, piękna wypoczęta i tryskająca energią.
- Dzień dobry mamo - nachylił się by pocałować ją w policzek i zauważył, że ma na sobie koszulę ojczyma... i nic więcej.
- Dzień dobry, kochanie. Jak spałeś? - powiedziała wesoło.
- Dziękuję dobrze, a Ty?
- O ja wspaniale. Prawda Tadziu! - powiedziała odwracając się do ojczyma i śmiejąc się głośno
- O tak - gorliwie przytaknął ojczym.
- Dzień dobry, Mamo - Kasia weszła do kuchni rozsiewając po niej zapach swoich perfum.
Wymalowana i wystrojona w marynarkę i spodnie. Wysokie szpilki podkreślały jej kształtną figurę. Usiadła naprzeciwko Jacka i z apetytem sięgnęła po jogurt. Jacek nalał matce i ojczymowi kawę i zabrał się do jedzenia. Nagle poczuł, że coś wsuwa mu się pomiędzy nogi. Wędruje coraz wyżej i zaczyna napierać na jego fujarkę. Dyskretnie spojrzał w dół. Kobieca stopa w zwiewnej pończoszce masowała delikatnie wzdłuż suwaka jego spodni. O mało co nie zakrztusił się jedzeniem. Spojrzał na Kasię, która spokojnie jadła swój jogurt nie podnosząc głowy znad kubka.
Powoli opuścił rękę pod serwetę. Pogładził delikatnie stópkę i powoli rozpiął suwak spodni. Sięgnął ostrożnie po swój instrument i wyjął go na wierzch. Przytrzymując stopę obnażył żołądź.
- Podaj mi sok - poprosiła Kasia.
Jacek o mało co nie wypuścił z rąk widelca. Sięgnął po karton czując jak stopa delikatnie i pieszczotliwie przebiera palcami na czubku jego członka. Jadł powoli unosząc widelec do ust i czując narastające pożądanie. Stopa gładziła teraz spodnią część od jąder do czubka. Powoli z rozmysłem jakby prowokując go. Flet sterczał tak, że wydawało mu się, iż wystaje ponad stół.
Stopa masowała go z dołu do góry. Podniósł oczy znad talerza i spojrzał w oczy Kasi widząc w nich iskierkę rozbawienia i jakby podziwu. Złożyła usta w krótki pocałunek. Zsunął rękę pod serwetę i przytrzymał stopę przy szczycie swojej fujarki. Spojrzał w oczy Kasi i trzymając stopę pocierał drobnymi i szybkimi ruchami koniec swojej fujarki. Czuł, że wzbiera coraz bardziej i bardziej. W końcu wytrysnął jej na stopę. Delikatnie pieściła jego opadającego fleta swoją stopą zbierając to, co z niego wytrysnęło.
- ¬le się czujesz? - zapytała matka.
- Co? Przepraszam, co mówiłaś?
- Pytałam czy źle się czujesz?
- Nie. Zamyśliłem się tylko odpowiedział.
Kasia cicho parsknęła śmiechem pochylając twarz nad kubkiem jogurtu.
- Czyżbyś uważała, że Jacek nie myśli? - zapytał gniewnie ojczym.
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Uważam, że czasem nawet całkiem dobrze mu idzie - odrzekła filuternie mrużąc oczy.
- W takim razie odwieź go do szkoły, bo się spóźni - rzekł władczo.
- No dobrze - z rezygnacją odparła Kasia - Chodź myślicielu, bo czas leci.
Szybko pakując swoją fujarkę w spodnie i zasuwając zamek Jacek wstał od stołu. Kasia wstała również i wyszła z kuchni.
- Dziękuję. Dzisiaj wrócę później, bo po szkole idę na korty i pewnie pójdę się potem wykąpać na basen. Będę koło ósmej.
- Uważaj na siebie - powiedziała mama.
- Masz kasę? - zapytał ojczym.
- Wiesz Tato, że z tym zawsze kłopot.
Ojczym wyjął portfel i podał mu banknot.
- No to trzymaj się – powiedział.
- Cześć wam.
Wyszedł przed dom zabierając po drodze worek z książkami. Na podjeździe stała corsa Kasi.
Wsiadł. Wyjechali przez bramę na ulicę. Położył rękę na kolanie Kasi.
- Hej! Nie wszystko na raz - roześmiała się i włączyła radio. Dzięki raz jeszcze.
- Nie ma za co. To ja powinienem Ci podziękować - odparł wesoło.
- Drobiazg.
- Fajny drobiazg. Często tak możesz?
- To zależy od czasu i miejsca i osoby dodała.
- No, nie bądź zarozumiały, a swoją drogą masz całkiem spory instrumencik.
- Nie widziałaś go z bliska.
- Co sugerujesz?
- Lubię jak dziewczyna bierze go w usta! - wciągnął głęboko powietrze.
- A była taka kiedyś chłopczyku? - zapytała figlarnie wkładając dłoń pomiędzy jego nogi.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - odparłem.
Uśmiechnęła się.