Daenerys Targaryen - W kajucie
20 czerwca 2019
Szacowany czas lektury: 4 min
Rejs dobiegał końca. Jutro w południe mieli wpłynąć do Astaporu. Dany zeszła do swojej kajuty i usiadła na koi. Ziewnęła.
- Irri – powiedziała - dziś będziesz ze mną spała.
- Tak, khaleesi.
Zdjęła z siebie dothracką kamizelkę i spodnie. Potem bieliznę. Ponownie ziewnęła.
- Będziesz spała nago khaleesi? - spytała Irri
Dany, uśmiechnęła się. Dotknęła lekko swojej jędrnej, sporej piersi i skinęła głową. Spojrzała w stronę Dothraczki. Przez chwilę wydawało jej się, że w oczach dziewczyny widziała pożądanie. Pokręciła głową. Nie. Musi spać. Jest zmęczona.
Położyła się. Zapadła w sen.
Śniła jej się krew. Dużo krwi. Wszędzie widziała jedynie ciemność. Była naga. Nagle poczuła jak ciemność zaczyna ją kąsać. Próbowała się osłonić albo uciec ale ani ucieczka ani zasłanianie się rękoma nie pomagało.
Ciemność ją pochłaniała.
Niespodziewanie na twarzy poczuła ciepło. Wyciągnęła rękę do przodu.
Zalała ją fala gorąca i światła. Przed sobą widziała trójgłowego smoka, herb jej rodu. Rodu Targaryenów. Smok rzucił się na ciemność. Ciemność ustąpiła.
Zerwała się nagle. Ciężko dyszała, była zlana potem. Uniosła narzutę i otarła pot z czoła.
Spojrzała w stronę Irri, ale ta nadal spała. Kilkukrotnie odetchnęła głęboko. Uspokoiła się. Położyła.
- To tylko zły sen - pomyślała.
Znów usnęła.
Otworzyła oczy. Była w kajucie. Była sama. Wstała z łóżka. Okryła się narzutą. Wyszła na pokład.
Pusto.
Przeszukała resztę kajut. Nikogo. podeszła do lewej burty. Statek był tylko jeden.
Jak to?! Płynęły z nimi jeszcze dwa!
Wydawało jej się, że widzi coś w oddali. Poszła na dziób statku.
Miasto. Potężne, wysokie mury nad którymi górowała twierdza z czerwonego kamienia.
Królewska Przystań.
Viserys opowiadał jej tylko raz o upadku miasta.
- Zdobyli stolicę podstępem, Lwy siostrzyczko. To były...
Zobaczyła, że przy jednej z bram miasto stoją ludzie. Na murach też stali.
Na murach powiewało setki sztandarów ze smokiem. Ludzie pod murami mieli czerwone pancerze, kubraki bądź całe zbroje i chorągwie z lwem.
- Lannisterowie.
Nagle usłyszała głos i dosłownie przeniosła się w przestrzeni. Stała teraz nieopodal rycerza w czerwono-złotej zbroi.
- Otwórzcie bramy! Rebelianci są blisko! Przybyłem tu na rozkaz Króla.
Z murów dobiegł głos: - Kim jesteś, sir? Król rozkazał nikomu nie otwierać bram.
- Powiedz, że przybył jego przyjaciel.
- Król Aerys ma wielu przyjaciół.
- Powiedz, że przybył Tywin Lannister. Lord Namiestnik Zachodu, Tarcza Lannisportu, lord Casterly Rock.
Dany spojrzała na niebo było południe.
Niebo poczerwieniało. Znowu z murów odezwał się głos: - Król rozkazał cię powitać panie. Zaraz otworzymy bramy.
Rycerz skinął głową. Gestem ręki przywołał do siebie dwóch ludzi. Jeden był prawdziwym olbrzymem i miał na tarczy trzy psy. Drugi był przeciętnego wzrostu i miał na tarczy mantikorę.
- Macie sześciuset ludzi. Zdobądźcie Warownię Maegora i zabijcie tego głupca.
- A sir Jaimie? - odezwał się ten z mantikorą
- Mojemu synowi ma się nie stać krzywda, w ostateczności macie go ogłuszyć.
Brama zaczęła się otwierać. Brona z chrzęstem uniosła się w górę.
Widok się zmienił. Teraz widziała wszystko z góry. Wojska Lannisterów weszły do miasta. Gdy połowa była za murami a połowa w mieście ruszyli do ataku. To co zobaczyła mogła opisać tylko jednym znanym sobie słowem:
RZEŹ.
Widziała mordy na starcach, dzieciach i gwałty. Rabunki, podpalenia...
- Nie, nie, nie chce...
Otworzyła oczy.
- NIE!
Irri obudziła się.
- Khaleesi? Co się dzieje?
Dany zaczęła płakać. Przytuliła się do Dothraczki.
- Widziałam rzeź miasta w którym miałam rządzić.
Poczuła jakby cała krew odpłynęła z jej ciała, wyciekła gdzieś i powróciła. Ogarnęło ją gorąco. Czuła żar. Odrzuciła narzutę. Spojrzała pomiędzy swoje uda. Była mokra.
Westchnęła. Jej cipka płonęła.
- Khaleesi czy mam ci sprawić przyjemność?
- Tak. Zrób to.
Służąca pocałowała ją. Mocno. Namiętnie. Ich języki zetknęły się.
Dziewczyna czułym gestem otarła łzy z jej oczu.
- Moja pani nie będzie już więcej płakać chyba, że z przyjemności i szczęścia.
Uśmiechnęła się.
Irri zaczęła całować jej szyję, obojczyk potem obsypała pocałunkami jej piersi lecz ominęła sutki. Po chwili przyssała się do prawego sutka. Dany jęknęła. Dłonie Irri powędrowały do jej lewej piersi i zaczęły ją lekko ugniatać.
- Aaaaachhhhhh… oooooooo
Irri wyjęła sutka z ust i znów połączyła usta z Daenerys. Zaczęła gładzić jej srebrzyste włosy.
Ponownie usta Dothraczki powędrowały tą samą drogą: szyja, obojczyk, piersi.
Lewy sutek ssała znacznie dłużej.
Daenerys poczuła, że spełnienie jest blisko. Irri przestała ssać jej sutki. Spojrzała na Królową z uśmiechem i zaczęła masować jej sutki. Robiła to kciukiem i palcem wskazującym.
Głośne, przeciągłe jęki Dany oraz jej przeciągły krzyk oznajmił Irri, że dobrze spełniła swoją powinność.
Jej pani odpłynęła na falach przyjemności.
Dany ciężko dyszała. Wciąż gdzieś jakby na końcu jej nerwów czuła przyjemność. Uśmiechnęła się do Irri.
- To krótka ulotna chwila, ale warta wysiłku.
- Mam bardzo mądrą królową.
- Czy będziesz tak robić zawsze gdy ci rozkażę?
- Zawsze khaleesi.
- A nauczysz mnie tej... sztuki? Nauczysz mnie pieścić kobietę?
Irri skinęła głową.
- Jeśli zechcesz pani.