Czerwona i Niebieska (I)
18 listopada 2020
Szacowany czas lektury: 32 min
Zainspirowana opowiadaniem o mecenas Gruszkowskiej postanowiłam stworzyć coś w klimacie prawniczo-policyjnym :)
Zbliżała się trzecia godzina w nocy, kiedy Patrycję obudził hałaśliwy dzwonek telefonu obwieszczający przychodzącą rozmowę. Pomimo że głośność była ustawiona niemal do pełna młoda prawniczka potrzebowała kilkunastu sekund żeby się obudzić. Do tego czasu telefon przestał już dzwonić. Z wciąż na wpół zamkniętymi oczami zaczęła podnosić się z łóżka. Wiedziała, że za chwilę będzie musiała oddzwonić, ale wolałaby dokończyć śnić, zwłaszcza że jej sen był wyjątkowy realistyczny. Ponownie śniła jej się Joanna i ich ostatnia wspólna noc. Od tego czasu minęły już ponad cztery tygodnie, a mimo to wspomnienie było wciąż na tyle żywe, że jej mózg potrafił je odtwarzać nawet przez sen. Pomyślała, że musi się ponownie umówić z Joanną. Za długo odkładała ten moment i ten sen był tego najlepszym dowodem. Gdy Joanna proponowała kolejne spotkanie Patrycja wykręcała się przeprowadzką do innego miasta, nową pracą, natłokiem obowiązków. Wszystkie te argumenty były nawet prawdziwe, ale tak naprawdę stanowiły tylko wymówkę. Rzeczywistym powodem jej wahania się był strach. Poznała Joannę poprzez aplikację randkową, trochę losowo ustawiła promień odległości na równe sto kilometrów i rzutem na taśmę w kręgu zainteresowań aplikacja uwzględniła także szczupłą rudowłosą dziewczynę. Znajomość utrzymywała się już przez kilka miesięcy i wciąż nie wyszła poza ramy niezobowiązującego romansu. Ot, spotkać się na przyjemny weekend, ale bez zwierzania się, wyznawania uczuć czy tajemnic. Patrycja nie podała jej nawet swojego prawdziwego imienia czy profesji. Fakt, że zawsze spotykali się u Patrycji dawał jej złudne poczucie anonimowości. Mieszkała w końcu w mieście, które dumnie dzierżyło tytuł miasta wojewódzkiego. Teraz los sprawił, że młoda prawniczka przeprowadziła się do miasta, które straciło status miasta wojewódzkiego ponad dwadzieścia lat temu, miasta, w którym mieszkała Joasia. Z mieszaniną strachu i ekscytacji zastanawiała się także czy trafi przypadkiem na Joannę. Czy spotka ją w kawiarni lub centrum handlowym, a może spotka w sądzie jako pokrzywdzoną lub oskarżoną? Często wyobrażała sobie wówczas różne scenariusze tego jak potoczyłaby się ta rozmowa, jak wytłumaczyłaby się Aśce ze swoich kłamstw i czy w ogóle przyjęłaby jej tłumaczenia.
Gdy telefon krzykliwie rozdzwonił się po raz drugi, Patrycja na dobre straciła możliwość snucia fantazji z Joanną w tle.
– Asesor Patrycja Rusinowicz, słucham? – rzuciła do słuchawki starając się nie okazać tego, że wciąż nie zdążyła się do końca obudzić.
– Dobry wieczór pani prokurator...yyy...to znaczy pani asesor...chyba jeszcze nie mieliśmy okazji rozmawiać...kłania się aspirant sztabowy Radosław Kowalkiewicz. Mamy zgon na ulicy Wojska Polskiego, powieszenie...może opowiem w skrócie jak wygląda sytuacja...
Patrycja przełączyła dyżurnego na tryb głośnomówiący i zaczęła pospiesznie się ubierać. Po kilkunastu minutach czekała pod swoim blokiem na taksówkę. Mogła pojechać własnym autem, gdyby odebrała za pierwszym razem pewnie mogłaby zabrać się też z grupą dochodzeniową. To był jednak jej pierwszy zgon, więc chciała zyskać kilka minut na zebranie myśli i ustalenie w głowie sposobu postępowania. Sytuacja nie wyglądała na szczególnie skomplikowaną. Mężczyzna w średnim wieku, nadużywający alkoholu, leczący się psychiatrycznie. Zwłoki znalazł sąsiad, którego zainteresowało, że w piwnicy późną nocą pali się światło. Udział osób trzecich w zasadzie wykluczony z automatu. Doświadczony prokurator pewnie nawet nie widziałby sensu, aby jechać na miejsce. Patrycja była jednak dopiero asesorem. Miała immunitet, togę, prawo do przesłuchiwania i występowania w sądzie, ale to wszystko tylko na trzy lata. Jeśli się sprawdzi dostanie nominację prokuratorską, jeśli podpadnie będzie musiała szukać szczęścia w innych prawniczych barwach. Z tego powodu musiała wykazać się pracowitością. Gdy zobaczyła błyskające lampy radiowozu poprosiła taksówkarza żeby się zatrzymał.
– Co tu się stało? Aresztowali kogoś? Kogoś z pani rodziny? – zainteresował się taryfiarz.
– Dziękuję, reszty nie trzeba – Patrycja zbyła go wręczając mu dwadzieścia złotych i wysiadła z taksówki, aby na własne oczy zobaczyć swoje pierwsze miejsce zdarzenia.
***
Joanna marzyła o kolejnej kawie. Robiła wszystko żeby jakoś dociągnąć do końca nocnej służby. Rozpoczęła o godzinie 20:00 i zdążyła już przyjąć zawiadomienie o kradzieży z włamaniem, wykonać oględziny ciała ofiary domowego znęcania się i spławić człowieka próbującego donieść o wyimaginowanych przestępstwach, których miał dopuścić się jego śmiertelny wróg w osobie sąsiada z mieszkania naprzeciwko. Potem pojechała na oględziny wypadku drogowego, który miał miejsce na obrzeżach miasta. Kierowca wysłużonego Opla Vectry wymusił pierwszeństwo na kierującej srebrną Toyotą. Obrażenia odnieśli kierowca Opla i jego żona, która siedziała na miejscu pasażera. Kierowca miał tylko otarcia naskórka, natomiast obrażenia pasażerki wyglądały na lekkie, w najgorszym razie na średnie. Pomyślała, że będzie trzeba powołać biegłego lekarza czy zwichnięcie ręki jakiego doznała żona kierującego Oplem stanowi rozstrój zdrowia na okres powyżej czy poniżej siedmiu dni. Jeśli poniżej to sprawę będzie można spylić do Wydziału Wykroczeń jako kolizję drogową, jeśli powyżej sprawę będzie ciągnąć dochodzeniówka, czyli wydział, w którym pracowała. Był jednak też prostszy sposób. Sprawcą był kierowca Vectry a jedyną osobą, która realnie ucierpiała na zdrowiu była żona sprawcy, czyli osoba najbliższa, która mogła złożyć oświadczenie, że nie chce ścigania sprawcy. Joanna zaczęła cierpliwie tłumaczyć jak wygląda stan prawny sprawy, ale szybko została sprowadzona na ziemię przez rozgorączkowane małżeństwo.
– Jak to mój mąż jest sprawcą?! To przecież ta kobieta w Toyocie uderzyła w nasze auto! To my jesteśmy poszkodowani – piekliła się pani Danuta.
– Proszę pani, kierująca Toyotą uderzyła w państwa samochód bo pani mąż wymusił pierwszeństwo. Państwo wyjechaliście z drogi podporządkowanej i mieliście obowiązek ustąpić pierwszeństwa, mimo tego obowiązku pani mąż wjechał na pas, po którym poruszała się Toyota i dlatego mamy wypadek, do tego brak zapiętych pasów bezpieczeństwa u pani Danuty spowodował, że...
– Ale ta pani z Toyoty nas widziała, miała czas, mogła zahamować, a ona w nas uderzyła, proszę zobaczyć jakiego mam siniaka! – Pan Wacław był cały czerwony i zaczął podwijać rękaw swetra żeby unaocznić policjantce swoją krzywdę.
– Panie Wacławie, patrząc po śladach hamowania Toyota nie jechała szybko a i tak nie mogła w porę zareagować na pański niewłaściwy manewr, zresztą najlepiej świadczą o tym uszkodzenia pojazdu, Opel ma uszkodzony bok pojazdu, a Toyota przód – argumentowała dalej Joanna.
– Ale co też pani wygaduje?! Ile w ogóle ma pani lat?! Czy pani ma prawo jazdy? – kierowca Opla Vectry robił się coraz bardziej nieprzyjemny.
Joanna najchętniej odpowiedziałaby mu, że ma dwadzieścia osiem lat i prawo jazdy od blisko dziesięciu lat, ale przepisy o tym kto ma pierwszeństwo wyjeżdżając z drogi podporządkowanej znała już gdy w wieku trzynaście lat wyrabiała kartę rowerową. Chętnie dodałaby też, że każdy jełop powinien znać elementarne zasady panujące na drodze. Wiedziała jednak, że potem musiałaby pisać raporty i tłumaczyć się u Komendanta dlaczego była niekulturalna i naraziła na szwank „dobre imię Polskiej Policji”. Na szczęście tym razem z odsieczą przybyła żona kierowcy.
– Wacek uspokój się, bo cię jeszcze wsadzą – napomniała męża Danuta.
– To w takim razie nie dość, że żona nie dostanie odszkodowania od tamtej kobiety to jeszcze ja dostaje mandat? – zapytał rzeczowo pan Wacław.
– Szanowny panie, teraz wykonujemy czynności służbowe pod kątem ustalenia sprawcy kolizji lub wypadku drogowego, ostateczna kwalifikacja czynu będzie zależała od skutków obrażeń pańskiej żony. Odszkodowanie za samochód czy utratę zdrowia to już kwestie ubezpieczeniowe, natomiast samo wymuszenie pierwszeństwa karane jest mandatem w wysokości trzysta złotych i pięcioma punktami karnymi – wyrecytowała mu Joanna.
– Wacek, a ile już masz tych punktów? – zapytała niewystarczająco cicho Danuta.
– Cholera wie, ale dziesięć to już co najmniej i chyba jeszcze te z fotoradaru...z fotoradaru też się liczą? – zapytał z nadzieją licząc na negatywną odpowiedź.
– Liczą się, jak najbardziej – odpowiedziała beznamiętnie Joanna.
– Nie no! Nie no, nie podaruję tego, znowu chcąc mnie wrobić, nie przyjmuję żadnego mandatu, nic nie zrobiłem, to my jesteśmy ofiarami! – Pan Wacek znów wrócił do swojej starej taktyki.
– Dobrze, kwestię winy i sprawstwa ustalimy w toku dalszego dochodzenia, teraz weźmiemy od państwa krótkie zeznania i potem poinformuję o dalszym trybie postępowania – Joanna sama dziwiła się jak potrafi zachować taki spokój. Kilka lat pracy w prewencji pozwoliło jej jednak uodpornić się na takich ulicznych znawców przepisów, skończone zaocznie studia prawnicze również jej w tym pomagały.
– Niczego nie będę podpisywał! Danka! Gdzie masz telefon? Dzwonimy do Sławka, on się zna na prawie, niech tu przyjedzie, zrobimy porządek – Wacław coraz bardziej się nakręcał mimo prób uspokajania go przez żonę.
– Za chwilę podejdzie mój kolega i odbierze od państwa zeznania – odparła Joanna ignorując ostatni monolog kierowcy.
Gdy odwróciła się plecami do pary siedzącej w Oplu zauważyła swojego kolegę, który szczerzył do niej zęby. Zdenerwowana zrobiła kilka kroków w jego kierunku i powiedziała ściszonym głosem:
– Starszy aspirancie Mysłowski, myślałam że z technikiem robicie protokół oględzin miejsca wypadku, ustalacie punkty stałego odniesienia, a wy sobie po prosto stoicie i patrzycie na mój tyłek? – zapytała.
– Od tego starszy aspirant ma do pomocy technika oraz starszą sierżant Śliwińską, żeby nie musiał robić wszystkiego sam. Patrzyłbym się na cycki, ale stałaś tyłem, poza tym przez ubranie ich nie widać, a i bez ubrania pewnie też mógłbym pomylić je z którymś z piegów – odpowiedział dalej bezczelnie się do niej szczerząc – ale, ale! Tyłeczek za to masz prima sort, Śliweczko! – zastrzegł od razu widząc jej gniewny wzrok.
– Dobra Jarek, nie mam teraz czasu na żarty, weź ich szybko przesłuchaj i powiedz technikowi żeby się streszczał z tymi oględzinami. Nie chcę sterczeć na tym skrzyżowaniu do rana – odpowiedziała Joanna.
– Jak na dwa miesiące pracy w dochodzeniówce to nieźle się rządzisz. W prewencji tak cię wyrobili? Ja mam zasuwać żebyś mogła dla odmiany patrzeć na mój tyłek? – drwił z niej dalej.
– Nie ma takiej grupy zaszeregowania, która mogłaby skłonić mnie do patrzenia na twój tyłek – odpyskowała mu Joanna pomimo że jej kolega był postawnym, przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną.
– Jak będziesz tak pyskować to nigdy aspiranta nie dostaniesz, nie mówiąc już o sensownej grupie i mówię to jako kolega – odparł pojednawczym tonem.
– Jarek, przesłuchaj tych pieniaczy a ja oblecę sklepy monopolowe, może monitoring uchwycił kawałek jezdni – odpowiedziała Joanna również obierając bardziej neutralny ton.
– No dobra, zgoda, taki podział obowiązków to ja rozumiem – odpowiedział zadowolony że przypadła mu w udziale mniej żmudna robota.
W pierwszych dwóch sklepach zaliczyła pudło. W jednym przypadku kamera to była tylko zwykła atrapa niczego nie rejestrująca, w drugim kąt kamery był nakierowany dokładnie na drzwi wejściowe i nie sięgał dalej niż krawężnik. Bez wielkiej nadziei Joanna weszła do sklepu monopolowego. Za ladą stała młoda, filigranowa blondyneczka, trochę zbyt mocno wymalowana jak na gust policjantki.
– Dobry wieczór, co podać? – zapytała mechanicznie się uśmiechając.
– Dobry wieczór, poproszę monitoring, rocznik 2020, taki sprzed około godziny – powiedziała Joanna uśmiechając się i wyciągając policyjną legitymację. Ekspedientka była młodsza od niej o jakieś pięć do siedmiu lat. Asia lubiła drobne dziewczyny i uważała, że zawsze warto szukać okazji do zawiązania nowych znajomości. Tym bardziej, że Kaja zwodziła ją już od ładnych kilku tygodni. Najpierw mówiła, że ma dużo formalności do załatwienia, potem że się przeprowadza, ale nie chciała powiedzieć dokąd. Pewnie wprowadziła się do jakiegoś faceta i taki związek z doskoku przestał ją interesować. Joanna wróciła myślami do ostatnich wspólnie spędzonych chwil z Kają. To był typowy romansik, wiedziały o sobie nawzajem niewiele, a na dodatek Joanna zataiła, że pracuje w Policji. Mimo tego w łóżku była między nimi niezwykła wręcz chemia. Bez słów potrafiły natychmiast zgrać się w swoich pragnieniach i oczekiwaniach. Z delikatnych pieszczot przejść do ostrego seksu i odwrotnie. Czekając na wyszukanie monitoringu zerknęła w swój telefon na zdjęcia Kai. Jej kochanka była bardzo wyczulona na punkcie selfie czy zdjęć w ogóle i zawsze ich skutecznie unikała. Joannie udało się jednak zrobić jej kilka fotek podczas snu. Z uśmiechem przesuwała teraz kciukiem po galerii z nagim wizerunkiem dziewczyny. Kaja była kilka centymetrów niższa od Joanny, a więc mogła mieć jakieś sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Włosy proste i długie jak u Joanny przy czym zamiast rudej barwy u Kai dominował odcień kasztanu. Jej usta były pełne a rysy twarzy delikatne przez co ciągle wyglądała jakby miała nie dwadzieścia osiem a osiemnaście lat. Do tego jej wyraziście zielone oczy dodawały charakteru i tajemniczości całej twarzy. Obie były szczupłe i o ile Asia była wiecznie skazana na miseczkę „A” o tyle Kaja w zależności od modelu stanika mogła wybierać między miseczkami „B” i „C”. Przynajmniej w stosunku do Kai nikt nie wymyśliłby dowcipu o pomyleniu piersi z piegami. Joanna czuła, że jej sylwetka nie jest tak perfekcyjna, ale miała dość czasu aby siebie zaakceptować. Jej płaski biust powodował, że pomimo szczupłej sylwetki jej nogi wydawały się zbyt masywne, a tyłek nieco zbyt duży na tle jej płaskiego brzucha. Fakt, że regularnie pracowała nad swoją kondycją też nie wpływał na zmianę proporcji na korzyść jej biustu.
– Udało już mi się otworzyć monitoring z tamtego zdarzenia – głos ekspedientki wyrwał Joannę z zamyślenia.
Joanna od razu spojrzała w ekran monitora. Tutaj kąt kamery był szerszy, obejmował schody prowadzące do sklepu, ale i fragment skrzyżowania. Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się. Przebieg zdarzenia był dokładnie taki jak w relacji kierującej Toyotą. Wacek i Danuta wjechali prosto w mającą pierwszeństwo Toyotę.
– Dziękuję, a teraz poproszę jeszcze o zgranie tego fragmentu na pendrive'a, a w tym czasie wypełnię protokół zatrzymania rzeczy – powiedziała Joanna kreśląc na policyjnym formularzu pojedyncze zdania.
– A może się wymienimy za te ładne zdjęcia? – zasugerowała z uśmiechem ekspedientka pokazując wzrokiem na telefon Joanny.
Starsza sierżant zaklęła pod nosem. Dopiero teraz zauważyła, że nie wygasiła ekranu i podczas gdy sama oglądała monitoring kasjerka z monopolowego mogła sobie patrzeć na jej Kaję. Choć w tym przypadku zaimek dzierżawczy był co najmniej na wyrost.
– To zdjęcia do innej sprawy, którą prowadzę – mruknęła policjantka trochę zbita z tropu.
– Bardzo artystyczne – odparła z uśmiechem sprzedawczyni biorąc pendrive od Joanny.
– Tak, chłopak zrobił narzeczonej fotki na pamiątkę, a po rozstaniu wrzucił w Internet – policjantka próbowała trzymać się naprędce skleconej historyjki.
– Dlatego zawsze powtarzam, że facetów lepiej unikać – nie traciła rezonu jej rozmówczyni coraz śmielej flirtując.
– Tak, i uzbrojonych kobiet również – odparła Joanna, trochę niezadowolona, że w tej rozmowie straciła przewagę.
– Uważam, że swoim urokiem osobistym mogłabym rozbroić niejedną uzbrojoną po zęby funkcjonariuszkę – kontynuowała grę ekspedientka.
Joanna zawiesiła na niej wzrok. Niska, niebieskooka blondyneczka mogła się podobać i nieźle wpisywała się także w gust Joanny, oczywiście gdyby nie ten przesadnie mocny makijaż. Teraz policjantka świdrowała swoimi niebieskimi oczami młodą sprzedawczynię chcąc sprawdzić czy mówi to dla zgrywy czy na poważnie.
– Przechwałki i obiecanki – skwitowała Joanna z uśmiechem na co jej rozmówczyni od razu również szerzej się uśmiechnęła. Gra została podjęta, teraz zaczęło się badanie terenu.
– Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono – odparła przewrotnie i sentencjonalnie o co Joanna akurat by jej nie podejrzewała.
Kasjerka oddała jej pendrive'a.
– Proszę podpisać tutaj, tutaj i tutaj – pouczyła dziewczynę a po chwili dodała – aha, przysługuje pani jeszcze prawo do żądania zatwierdzenia zatrzymania rzeczy przez prokuratora. Czy chce pani z tego prawa skorzystać? – zapytała formalistycznym tonem Joanna.
– A czy to będzie wiązało się z tym, że ponownie się z panią zobaczę? – zapytała blondyneczka.
– Nie, to będzie wiązało się z tym, że będę miała dodatkową, pilną robotę związaną ze złożeniem do Prokuratury wniosku o zatwierdzenie zatrzymania rzeczy – odparła zgodnie z prawdą policjantka.
– Czyli będzie pani o mnie wtedy myśleć? – odpowiedziała z uśmieszkiem kasjerka.
– Tak... – odpowiedziała zaskoczona Joanna i dodała po chwili – jako o tej osobie przez którą mam dodatkową bezsensowną robotę i zarwę noc – uzupełniła.
– Czyli będzie pani myślała o mnie w nocy? Podoba mi się to, w takim razie żądam tego zatwierdzenia przez prokuratora – powiedziała i sama dopisała stosowną adnotację.
Joanna westchnęła. Flirt nawet był przyjemny, szkoda tylko, że musiał od razu skutkować zbędną papierologią.
– Potrzebuję jeszcze pani numeru telefonu, na wypadek konieczności przesłuchania w charakterze świadka – powiedziała Joanna uznając, że takich okazji nie należy marnować.
– Oczywiście, o to mój numer – kasjerka napisała cyfry na kawałku papieru opisując go imieniem Daria i serduszkiem.
Policjantka nie mogła powstrzymać uśmiechu i wręczyła swoją wizytówkę.
– A to mój numer, na górze służbowy stacjonarny, na dole komórkowy...prywatny – powiedziała puszczając do niej oczko na odchodne.
Gdy wyszła ze sklepu Jarek właśnie kończył spisywanie zeznań. Spojrzał z wyrzutem na Joannę, bo zbyt późno zorientował się, że rozmowa z panem Wackiem i jego żoną to znacznie gorsza robota niż bieganie za monitoringiem.
Resztę papierologii Joanna wypełniła na Komendzie, a na zegarze było już grubo po drugiej w nocy. W czasie pisania wniosku o zatwierdzenie zatrzymania rzeczy dostała wiadomość od Darii.
„Pani Joanno, mam nadzieję że nie obudziłam, ale chcę pomóc w sprawie z tymi zdjęciami. Obawiam się, że ktoś mógł w ten sposób wykorzystać również moje zdjęcia. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale może to jakiś seryjny...sprawca? Czy na takiego jest jakieś konkretne określenie? Skoro jest seryjny morderca, seryjny gwałciciel to może i w tym przypadku jest jakaś terminologia? W każdym razie uważam, że powinnam zostać przesłuchana jako świadek, oczywiście przez panią, bo tylko do kobiet mam zaufanie, a do pani w szczególności;-)”
Joanna pokręciła głową z niedowierzaniem. Dawno już nie udało jej się tak szybko poderwać dziewczyny. Zastanawiała się czy może sobie pozwolić na odrobinę flirtu na służbie, ale postanowiła odpowiedzieć w tonie nieco służbowym.
„Pani Dario, właśnie piszę wniosek o zatwierdzenie, którego tak bardzo pani potrzebowała, więc oczywiście że nie śpię. Co do seryjnego udostępniacza cudzych zdjęć to potrzebuję jakichś dowodów, że takie zdjęcia w ogóle istnieją”.
Policjantka uznała, że to dobry sposób na wybadanie terenu. Do tej pory Daria nie wysunęła się poza granicę niewinnego flirtu, który w każdej chwili można łatwo obrócić w żart, jeśli jednak wyśle zdjęcia to nada swoim zamiarom jednoznaczną barwę.
Nie zdążyła nawet dokończyć pisania wniosku, gdy dostała kolejną wiadomość od Darii, tym razem w formie MMS.
„Oto dowód, to samo zdjęcie widziałam dwa dni temu w Internecie, a ja go nie wrzucałam!” pod tym oświadczeniem widniało zaś zdjęcie zrobione w sklepie monopolowym. Nie był widać całej twarzy Darii, ale jej figura i sceneria nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Joanna była pewna, że dziewczyna zrobiła je przed chwilą. Była ubrana tak samo jak podczas zgrywania monitoringu, z tą różnicą, że jej biała bluzka na ramiączkach leżała na ladzie, a jedno ramiączko czerwonego stanika było zsunięte.
„Intymne fragmenty ciała są zakryte więc nie można mówić o przestępstwie. To sprawa cywilna, naruszenie dóbr osobistych” pouczyła w kolejnym SMS-ie.
Po chwili nadeszła kolejna odpowiedź:
„Wyciekło więcej takich zdjęć, intymnych również, wkrótce pokażę nowe dowody, bardzo się boję, a do 06:30 muszę pracować sama na nocnej zmianie.”
Joanna uśmiechnęła się i pomyślała, że może Kaja nie jest jednak jedyną kobietą na świecie, która warta jest uwagi. Uwaga o końcu zmiany brzmiała jak zaproszenie, zwłaszcza że policjantka kończyła służbę pół godziny wcześniej niż Daria. Oczywiście o ile nie zdarzy się jakieś zdarzenie, które doprowadzi do „przerobienia” i wypracowania kolejnych nadgodzin ku chwale Ojczyzny.
„Gdy zapoznam się z kolejnymi dowodami to pouczę o właściwym toku postępowania”. odpisała zachowując bezpieczną formalną formę, choć była pewna że takie odpowiedzi Darię kręcą najbardziej.
Ten flirt przerwało wejście do pokoju Jarka.
– Śliwka! Zbieraj dupę, jedziemy na trupa – poinformował krótko.
– Co tym razem? – zapytała bez szczególnego podniecenia, bo przez kilka lat chwalebnej służby w Wydziale Prewencji naoglądała się nieboszczyków umarłych w każdy możliwy sposób.
– Powieszenie. Dyżurny wydzwania technika i prokuratorkę, chyba jest dziś ta nowa, widziałem ją w prokuraturze, spoko dupeczka, z twarzy takie dziewczątko, ale figura...
– Daruj sobie szczegóły – Joanna przewróciła oczami na te seksistowskie uwagi.
– Dobra, dobra... za kilka minut będziemy się zwijać – dodał wychodząc z jej pokoju.
***
– Pani prokurator, technik wykonał wstępną dokumentację fotograficzną, teraz razem z drugą policjantką, zaczynają wypełniać protokół oględzin, w sąsiedniej piwnicy udostępnionej przez sąsiada, bo tutaj światło nie działa, z tego co mówił sąsiad popsuło się kilka miesięcy temu, zresztą nawet nie ma żarówki – mówiąc to poświecił latarką po suficie – Lekarz był już na miejscu i stwierdził zgon, według lekarza nic nie wskazuje żeby mu ktoś pomógł. Miał chłop swoje problemy, pogubił się, to postanowił chyba rozwiązać je tak jak umiał – tłumaczył starszy aspirant Jarosław Mysłowski – ale proszę się też rozejrzeć samemu. W piwnicy jest graciarnia, ale moim zdaniem nic nie zginęło, na większości przedmiotów zalega tu od dawna, zresztą proszę zwrócić uwagę na ten kurz, nawet nie ma śladów rozmazania, o proszę tu spojrzeć – Jarek skrupulatnie pokazywał wszystko młodej pani asesor, wyraźnie starając się błysnąć.
Patrycja ostrożnie przekroczyła próg piwnicy. Gdy dopiero zaczynała aplikację była przekonana, że co drugi zgon będzie jak sprawy z seriali typu: „True Detective” bądź „Luther”. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała jej wyobrażenia. Zabójstw w całej Polsce jest kilkaset rocznie, samobójstw kilka tysięcy. Sfingowanych samobójstw, o których jest co drugi kryminał pewnie jakiś promil. Jeśli kilka lat temu liczyła na niezdrowy dreszczyk emocji to już dawno z takimi oczekiwaniami się pożegnała. Ten przypadek nie wyglądał inaczej. Utwierdzał ją przy tym uwijający się koło niej aspirant Mysłowski, który, miała takie wrażenie, wykorzystywał fakt, że w piwnicy jest ciasno, aby ocierać się o nią pod pretekstem pokazywania kolejnych istotnych śladów.
– Pani prokurator, proszę spojrzeć tutaj, kabel wzięty od żelazka, odciął go tym nożem, nie ma żadnych śladów krwi, kabel nie jest przetarty, nie ma podstaw żeby twierdzić, że ktoś go podduszał lub w inny sposób to upozorował.
– Denat miał jakąś rodzinę? – zapytała Patrycja.
– Żył z konkubiną, nie układało im się, no bo pił strasznie. Konkubina już poinformowana, mieszka w tym bloku, na trzecim piętrze. Nie chciałem żeby tu schodziła, bo strasznie histeryzowała, jest wciąż w szoku.
– A inna rodzina? – dopytała młoda pani asesor.
– Ma jeszcze brata, już powiadomiliśmy, ale pewnie będzie tu dopiero rano. No cóż, pani prokurator, to teraz już pani decyzja czy zabezpieczać ciało do sekcji czy sobie odpuścić.
Patrycja milczała chwilę. Chcąc zyskać na czasie sama zaczęła oglądać zwłoki i przedmioty na które zwrócił uwagę policjant.
– Proszę wykonać krótkie oględziny miejsca i ciała, sporządzić dokumentację zdjęciową. Ja w tym czasie porozmawiam z konkubiną zmarłego, może coś istotnego będzie w mieszkaniu, jeśli nie to sekcję sobie podarujemy – zadecydowała Patrycja.
– Dobrze, rozumiem – odpowiedział Jarek zadowolony, że mogą uniknąć dalszych żmudnych czynności – czy mam iść z panią Prokurator przesłuchać konkubinę? Jeśli tak to nie ma problemu, ale wydaje mi się, że lepiej aby to była kobieta, a tak się składa że dyżur ze mną ma młoda pani sierżant...przepraszam na chwilę – powiedział i wychylił się z piwnicy mówiąc głośnym szeptem na korytarzu – Śliwka! Chodź tutaj szybko!
Joanna wyszła z oświetlonej piwnicy i spojrzała na niego. Była wściekła, że używa jej przezwiska nawet w obecności prokuratora. Nie miała jednak wyjścia i ruszyła w kierunku stojącego w progu Jarka, który zasłaniał jej widok do piwnicy, z której dobiegało jedynie światło latarki.
– Pójdziesz z panią Prokurator pod „dziewiętnastkę”, pomożesz przesłuchać konkubinę, ja tutaj z Grześkiem dokończę oględziny, tak w ogóle to chyba jeszcze nie miałaś okazji poznać, to jest pani prokurator Patrycja Rusinowicz – powiedział Jarek wychodząc z progu piwnicy aby i Joanna mogła przywitać się z funkcjonariuszką.
– Witam, starsza sierżant Joanna Śliwińska – odruchowo powiedziała Joanna i wyciągnęła rękę na powitanie, a następnie zamarła zaskoczona.
– Dobry wieczór – wykrztusiła jedynie w odpowiedzi Patrycja podając rękę.
Jarek miał wrażenie, że gdy młode kobiety podały sobie ręce przez nie obie przeszedł dreszcz, pomimo panującego półmroku dałby też głowę, że obie się zarumieniły. Patrzył na to zbaraniały, nie wiedząc czy to tylko jego wrażenie czy rzeczywistość.
– Proszę za mną – powiedziała wreszcie Joanna, która jako pierwsza odzyskała zimną krew i puściła dłoń Patrycji.
Wyszła z podziemi bloku, a Patrycja ruszyła powoli za nią. Gdy znalazły się już na klatce schodowej pierwsza odezwała się Joanna.
– Pani prokurator? – zapytała z przekąsem.
– Asesor – poprawiła ją Patrycja – jestem tu od tygodnia, pan Myśliński używa zwrotu „prokurator” grzecznościowo – wyjaśniła.
– Pan Myśliński używa tego zwrotu, bo liczy na ruchanko – doprecyzowała Joanna i dodała zjadliwym tonem – a od kiedy w Prokuraturze tak źle się powodzi, że trzeba dorabiać aranżacją wnętrz? No chyba, że ta wizytacja w piwnicy to po to żeby zaczerpnąć nowych inspiracji? – celowo nawiązała do kłamstw Patrycji, która wcześniej opowiadała, że pracuje projektując wnętrza.
– Tak? – wykrztusiła zbita z tropu Patrycja dopiero po chwili orientując się, że taka odpowiedź jest bez sensu. Szybko jednak przeszła do kontrataku mówiąc głośnym szeptem: – A od kiedy to pracę w Policji można łączyć z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami? – wrzuciła kamyczek do ogródka rudowłosej policjantki.
– No dobra, runda dla ciebie, mamy jeden do jednego, ale teraz wyprowadzam cios kończący, ja przynajmniej podałam ci swoje prawdziwe imię, a Ty co? Kaja?! Rozumiem wstydzić się imienia Patrycja, ale żeby zmieniać na Kaję? Może chociaż masz tak na drugie imię? – zapytałam.
– Nie mam drugiego imienia i nie wstydzę się prawdziwego imienia – odpowiedziała Patrycja szeptem.
– To może chociaż na bierzmowaniu ci takie dali? – ironizowała również szeptem Joanna.
– Z bierzmowania mam Kinga – wyjaśniła Patrycja.
– To może chociaż twoja matka nazywa się Kaja? – wciąż dręczyła ją policjantka.
– Nie, Teresa, ale skoro już tak przywiązałaś się do tego imienia to możesz je w przyszłości dać swojej córce – odpowiedziała Patrycja uśmiechając się, bo wiedziała, że taką odpowiedzią na pewno zaskoczy Aśkę. Jednocześnie gdy były na półpiętrze przytrzymała ją za ramię aby na chwilę zaprzestały wędrówki w górę.
– Chyba prędzej wnuczce, bo tak szybko ci tego nie zapomnę – odparła policjantka, ale mimowolnie się uśmiechnęła.
Patrycja też się uśmiechnęła, a po chwili dla rozładowania atmosfery zapytała:
– A ty czemu po cywilnemu, gdzie masz mundur?
– Pion dochodzeniowy i kryminalny chodzi bez umundurowania, na aplikacji nie uczyli? – odparła z uśmieszkiem Joasia.
– Może i uczyli, ale weekendy zarywałam z takim jednym Rudzielcem przed którym musiałam w dodatku chować książki i kodeksy – odparła wesoło Patrycja.
– W sumie dopiero teraz zorientowałam się, że powinno mi się wydać podejrzane, iż aranżerka wnętrz nie ma w mieszkaniu swojego portfolio czy literatury fachowej – powiedziała Joanna.
– Cóż, a mi powinno wydać się dziwne, że jak na pośredniczkę nieruchomości jesteś taka silna, wysportowana i zawsze bez trudu byłaś w stanie obezwładnić mnie podczas naszych łóżkowych zapasów – powiedziała cichym szeptem Patrycja.
– Wychodzi nasz brak instynktu śledczego i nieprzygotowanie do zawodu – westchnęła Joanna a po chwili dodała: – Czyli wtedy gdy ostatnim razem świętowałyśmy twój „awans w biurze” to tak naprawdę...?
– Świętowałyśmy mój zdany egzamin zawodowy, potem czekałam na przydział i okazało się, że wolny etat czeka na mnie właśnie tutaj, jak świętowałyśmy to jeszcze nie wiedziałam, że los rzuci mnie tutaj – uzupełniła Patrycja – a gdy dwa miesiące wcześniej świętowałyśmy twoją udaną transakcję to...?
– To tak naprawdę chodziło o moje przeniesienie z Wydziału Prewencji do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego. Referat przestępstw przeciwko mieniu oraz życiu i zdrowiu – ukłoniła się teatralnie Joanna.
– Czyli w pewnym sensie będę twoją przełożoną – powiedziała z uśmiechem Patrycja.
– Tylko w pewnym sensie i tylko w sprawach które będziemy wspólnie prowadzić. Na Komendzie jest kilkudziesięciu policjantów, a u ciebie kilkunastu prokuratorów, nie będzie współpracy z jednym policjantem w stylu prokuratora Szackiego, no chyba że po godzinach pracy – powiedziała Joanna ciekawa jej reakcji.
– Cóż, zobaczymy, na razie jesteśmy w pracy, w sumie to nie jest dobry moment żeby o tym gadać – odparła wykrętnie Patrycja i ponownie ruszyła na górę.
Policjantka westchnęła, bo liczyła na inną odpowiedź. Musiała jednak przyznać rację kochance, że nie był to idealny moment na stawianie pytań odnośnie dalszych losów ich znajomości.
W mieszkaniu nie zastały niczego nadzwyczajnego. Zapłakana konkubina, stosy rachunków i wezwań od windykatorów pod ciężarem których załamała się krucha psychika jej zapijaczonego partnera. Żadnego pożegnalnego listu, w telefonie też brak intrygujących połączeń. Policyjne statystyki uczyły, że brak pożegnania to nic nadzwyczajnego i nie było powodów, aby w tym przypadku zadawać im kłam. Po spisaniu zeznań, Patrycja w dość formalistyczny sposób wyjaśniła kobiecie kwestię dalszych formalności związanych z postępowaniem karnym, brakiem podstaw do robienia sekcji i wykluczeniu udziału osób trzecich w całym zdarzeniu. Następnie Joanna spróbowała wytłumaczyć to kobiecie bardziej ludzkim językiem za co i wdowa i Patrycja były jej wdzięczne. Po opuszczenie mieszkania Patrycja i Joanna zeszły na dół w milczeniu. Przed klatką czekał już na nich Jarek z technikiem Grześkiem.
– Pani Prokurator brała taksówkę? To może podrzucimy do domu? – zaproponował, na co nieco zmieszana Patrycja przystała skinieniem głowy.
W czasie jazdy ton rozmowie nadawał Jarek.
– A pani prokurator to chyba nie z naszego miasta, prawda? Tak mi się wydawało, bo wcześniej nigdy w Prokuraturze nie widywałem, a długo pani u nas planuje zabawić? – kontynuował swoje rozpytywanie młodej prawniczki.
– Aż mnie nie wyrzucą – odparła Patrycja starając się zażartować.
– O, chyba tak źle nie będzie – odpowiedział z uśmiechem Jarek.
Gdy dojechali pod blok Patrycja pożegnała się z całą trójką i wysiadła z auta. Joanna obserwowała do której klatki będzie się kierować, a następnie pod wpływem impulsu wysiadła z nieoznakowanego radiowozu.
– Zapomniała podpisać protokołu, dam jej do podpisu i zaraz wracam – rzuciła zaskoczonym chłopakom i pognała do klatki w której zniknęła Patrycja.
Zdążyła to zrobić jeszcze zanim drzwi się zatrzasnęły. Będąc na klatce schodowej Joanna zorientowała się, że winda ruszyła już w górę i pędem pomknęła schodami chcąc zrównać się z Patrycją. Pokonywała po dwa stopnie naraz. Będąc na szóstym piętrze zorientowała się, że winda zatrzymała się piętro wyżej. Pognała przez kolejne schody niepewna czy zdąży na górę, bo słyszała już chrzęst otwieranego zamka w drzwiach. Gdy osiągnęła siódme piętro kątem oka zauważyła drzwi którego mieszkania właśnie się przymykają. Stukając głośno butami rzuciła się w tym kierunku. Położyła rękę na klamce i pociągnęła drzwi do siebie. W progu spotkała się ze zdumionym wzrokiem Patrycji.
– Miałaś rację, na tamtej klatce schodowej to nie był najlepszy czas na pogaduszki, czy teraz jest lepszy? – zapytała zdyszana uśmiechając się do niej zalotnie.
– Wejdź – powiedziała cicho Patrycja.
– Mam jeszcze dwie godziny służby, a potem dopiero na popołudnie – powiedziała Asia i nachyliła się do Patrycji żeby pocałować ją w szyję.
– A ja za trzy godziny muszę zbierać się do pracy – powiedziała Patrycja robiąc dwa kroki do tyłu czym skutecznie stłumiła entuzjazm rozmówczyni.
– Serio? Przecież nie spałaś pół nocy – odpowiedziała zdyszana Joanna.
– Takie są zasady dyżurowania, jutro o dziewiątej rano mam wokandę w sądzie – wyjaśniła Patrycja.
– No dobra, to chociaż porozmawiajmy. Chcesz się umówić? Czy może od teraz mam Ci mówić na „pani prokurator”? – zapytała rzeczowo Asia.
– Chcę się wyspać – znów próbowała uciec od problemu Patrycja.
– Wyspać? Przy mnie? Powinnaś już wiedzieć, że to niemożliwie – zrobiła aluzję Joanna, ale po jej minie widać było, że czeka na konkretną odpowiedź.
– Nie wiem czego chcę – odparła zrezygnowana Patrycja.
– Cóż, ja mogę zaoferować tobie to co zwykle, czyli najlepszy seks w życiu – odparła policjantka.
– Przestań, gadasz jak nimfomanka, jakby poza seksem nic się nie liczyło – upomniała ją Patrycja.
– Gdybyś całe dnie spędzała w buzującej testosteronem Komendzie to miałabyś tak samo – odparła Joanna.
– To może korzystaj z testosteronu zamiast narzekać – zaproponowała młoda prawniczka.
– Ty interesujesz mnie bardziej – mruknęła Joanna czując chłodne nastawienie Patrycji.
– No właśnie, a wiesz, mnie faceci interesują, nigdy nie twierdziłam, że jestem lesbijką – wytłumaczyła się Patrycja.
– Spokojnie, przecież ja też wiem jak to się robi z chłopakami, to nie jest tak, że dziewictwo straciłam z kobietą – odparła Asia.
– Nie rozumiemy się, gdy spiknęłyśmy się kilka miesięcy temu na pierwszą randkę to ja wówczas równolegle szukałam także facetów, po prostu ty wtedy wydałaś mi się najbardziej interesująca, pociągająca, ale to nie jest tak, że chcę zamknąć się na inne opcje, zwłaszcza teraz, kiedy jestem w nowym mieście, mam szansę poznać dużo nowych osób – na chłodno tłumaczyła Patrycja.
– Rozumiem, czyli skoro ja wiem teraz o tobie zbyt wiele, to stanowię dla ciebie balast, zamiast przyjemnej odskoczni. Zgadłam? – zapytała chcąc się upewnić.
– Za bardzo to upraszczasz, po prostu nie chcę się angażować, a teraz kiedy nasza znajomość będzie miała też podłoże zawodowe, każda forma relacji to już sprawa poważniejsza, wybuchnie skandal obyczajowe, a żadna z nas na tym nie zyska – wyjaśniała dalej Patrycja.
– Boże, ale z ciebie zimna sucz – odpowiedziała Joanna, a w jej głosie nie pobrzmiewała nienawiść czy złość, raczej rozczarowanie i to chyba zabolało Patrycję jeszcze bardziej.
– Asia... – zaczęła błagalnym tonem Patrycja.
– Dobranoc pani prokurator, miłych snów – powiedziała kurtuazyjnie Joanna i wyszła z jej mieszkania.
Zjechała windą i szybko wróciła do radiowozu gdzie czekali już na nią wnerwieni koledzy.
– Następnym razem będziesz wracała na piechotę, mogłem już od dziesięć minut sobie kimać – upomniał ją Grzesiek.
– Nie moja wina, że najpierw musiałam za tą cipą biegać i szukać właściwego mieszkania, a potem jeszcze pinda nie potrafiła znaleźć długopisu – odburknęła Aśka.
– Sama jesteś pinda skoro polazłaś tam bez długopisu i nie umiałaś do niej wydzwonić zamiast biegać po klatce schodowej – odpowiedział jej Jarek na co Asia nie znalazła już dobrej repliki.
– Swoją drogą niezła laseczka z tej prokuratoreczki, taka młodziutka, wygląda na osiemnaście lat, ale wiadomo że musi zbliżać się do trzydziestki – odezwał się Grzesiek.
– Młodziutka, świeżutka, pewnie ciaśniutka, bo na palcu nie widziałem obrączki – odpowiedział Jarek.
– Może jakiś narzeczony ją regularnie rozpycha – zaśmiał się Grzegorz.
– Takie jak ona całe studia siedzą w książkach, nie mają czasu na ruchanie – ze znawstwem w głosie odpowiedział Jarek.
– A skąd wiesz? Regularnie zaliczasz inteligentne i wykształcone kobiety? – wtrąciła się Joanna nie mogąc dłużej słuchać tym samczych tekstów.
– Śliwka, stul w końcu dziób, bo będziesz szorować za radiowozem! Lepiej się skup na robocie, bo znów coś zgubisz! – napomniał ją Jarek.
– Tak? A co niby zgubiłam? – hardo zapytała Aśka.
– Na przykład cycki, ale to już było dawno – odpowiedział Jarek i obaj z Grześkiem głośno zarechotali.
– Gnoje – mruknęła w odpowiedzi.
– Ciekawe jakie cycuszki ma ta mała prokuratorka – wtrącił Grzesiek.
– Kiedyś ci opowiem, Grzechu! – zaśmiał się Jarek.
Asia uśmiechnęła się pod nosem, bo w tej kwestii ona mogłaby im powiedzieć zdecydowanie więcej. Nie chciała jednak ciągnąć dalej tej irytującej konwersacji. Włożyła do uszu słuchawki i wyciągnęła w końcu telefon, po który nie miała okazji sięgnąć od czasu wyjazdu na trupa. Były trzy wiadomości i wszystkie od Darii. Włączyła muzykę aby zagłuszyć irytujących kolegów i zaczęła lekturę wiadomości.
„Pani Sierżant! Znajduję kolejne dowody, że ktoś umieszcza moje zdjęcia!”.
Do wiadomości było dołączone zdjęcie topless. Tym razem nie było w ogóle widać twarzy, ale lada sklepowa na którym leżał czerwony stanik, który wcześniej kusiła ją blondynka nie pozostawiały wątpliwości, że to kolejny autoportret Darii, tym razem wykonany za pomocą statywu od selfiesticka. Joanna od razu zwróciła uwagę, że piersi młodej ekspedientki są niezwykle symetryczne i ładnie zaokrąglone. „Chyba trochę większe niż Patrycji, na pewno bardziej okrągłe, a sutki jaśniejsze, przemknęło policjantce przez głowę. Przeszła do kolejnej wiadomości.
„Przekroczyłam granicę?” napisała Daria pół godziny po wysłaniu zdjęcia, widocznie zaniepokojona brakiem reakcji ze strony Joanny.
„Jeśli tak to przepraszam. Proszę mnie aresztować, koniecznie osobiście”. brzmiała trzecia wiadomość. Policjantka nie mogła powstrzymać uśmiechu. Daria nawet przepraszając próbowała kontynuować flirt.
Postanowiła nie dręczyć dłużej słodkiej ekspedientki i wystukała odpowiedź.
„Miałam czynności służbowe i nie mogłam sięgnąć po telefon. Sprawa wygląda na poważną, ale ja po służbie nie jestem w stanie pomóc każdej osobie. Mam jednak słabość do dziewczyn z zaplecionymi warkoczykami. Gdybym taką zobaczyła na zdjęciu to na pewno odeskortowałabym ją do domu”.
Joanna wiedziała, że potrzebuje teraz czegokolwiek lub kogokolwiek aby przestać myśleć o Patrycji. Daria nadawała się do tego świetnie. Zero zobowiązań, a z powodu różnicy wieku także zero ryzyka, że któraś z nich zaangażuje się zbyt mocno. Wróciła na Komendę gdzie zaczęła pisać notatkę z powieszenia. Gdy już prawie kończyła jej telefon znów się odezwał. Daria zaplotła warkoczyki zgodnie z sugestią policjantki. Po raz kolejny pokazała jej się topless, ale tym razem przyozdobiła swój dekolt krótkim napisem wykonanym szminką. Nad piersiami było krótkie „SOS”, zaś na piersiach wymalowała starannie „997”. Tym razem dziewczyna pokazała też fragment swojej twarzy, na której malował się radosny uśmiech.
Joanna pokręciła głową, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu.
„Eskorta przyznana”. napisała krótko i wróciła do redagowania notatki.
***
Patrycja długo nie mogła zasnąć po tej niespodziewanej rozmowie z Joanną. Miała wrażenie, że potraktowała ją zbyt szorstko a jednocześnie miała też do siebie pretensje, że nie była z Aśką szczera. Tak naprawdę to nie bała się ujawnienia romansu czy ujawnienia swojej biseksualnej orientacji. To nie był XIX wiek i z tego powodu nie mogłyby jej spotkać żadne konsekwencje, bo żaden paragraf ani regulamin tego nie zakazuje. Rzeczywistym powodem odtrącenia rudowłosej policjantki była niechęć Patrycji do zaangażowania się. Pomimo dziewczęcego, niewinnego wygląda młoda prawniczka nie była aniołkiem. Lubiła poczucie wolności, smakowanie różnych zakazanych owoców i nawiązywanie przelotnych relacji. Miała zaś wrażenie, że Aśka będzie dążyła do jej zawłaszczenia, będzie robiła jej sceny zazdrości gdy okaże się, że nie jest dla niej na wyłączność. Póki wszystko miało ramy romansu na odległość to zazdrość i zaborczość Joanny nie stanowiły żadnego realnego zagrożenia. Wystarczyło wyłączyć drugi telefon aby całkowicie odciąć się od kontaktu. Teraz, gdy nawzajem znają swoją prawdziwą tożsamość ten ulotny charakter ich romansu zniknął bezpowrotnie. Młodej Asesor udało się zasnąć ledwie na godzinę przed rozbrzmieniem budzika. Zrezygnowana zgramoliła się z łóżka i powłócząc nogami udała się do łazienki, aby zrobić sobie makijaż i niemalże dosłownie narysować sobie twarz, która zdradzała wszelkie symptomy niewyspania.
***
Chciała zapomnieć i liczyła, że uda jej się to, gdy już do końca zatraci się w coraz intensywniejszym tempie, które narzuciła młodej kochance. Daria szybko wyczuła, że Joannę kręci poczucie posiadania pełnej kontroli. Gdy ekspedientka próbowała zainicjować pozycję „69” została szybko ustawiona przez Joaśkę na czworakach. Strap-on, którym wbijała się w Darię mierzył około piętnaście centymetrów i mimo swoich średnich rozmiarów początkowo sprawiał jej trochę dyskomfortu, z uwagi na gwałtowność ruchów policjantki. Bardziej kojarzyło jej się to z seksem z napalonym facetem, niż z kobietą. Ciało Darii zaczęło się jednak przyzwyczajać do takiego sprawiania przyjemności i wkrótce blondyneczka zaczynała być wdzięczna, że policjantka wydaje się mieć niespożyte siły uderzając swoimi biodrami raz za razem o ciało nowo poznanej kochanki. Im głośniej i bardziej przeciągle jęczała tym strap-on szybciej penetrował jej cipkę. Gdy zaczęła spazmatycznie jęczeć Asia przylgnęła do niej wciąż wykonując kolejne ruchy biodrami. Pozwoliła aby blondyneczka szczytowała w jej ramionach. Gdy wybrzmiały ostatnie akordy orgazmu, Daria położyła się na boku, wciąż przeżywając to zbliżenie w swojej głowie. Dopiero po chwili zauważyła, że Asia położyła się plecami do niej. Zawstydziła się na myśl o tym, że nie zaproponowała rewanżu. Chcąc się zrehabilitować odcisnęła swoje usta na karku policjantki.
– To było naprawdę niesamowite, pozwól że spróbuje odwdzięczyć się za tę przysługę, powiedz mi tylko jak lubisz... – mówiła całując ramiona i szyję Asi.
Pierwszą odpowiedzią było jednak westchnięcie policjantki.
– Miałam ciężką noc, dzięki tobie przynajmniej poranek jest przyjemny. Chcesz się odwdzięczyć? Przytul mnie i pośpij ze mną – mówiąc to Asia wtuliła twarz pomiędzy piersi Darii, na których odznaczały się jasne ślady po biustonoszu.