Czas grozy (III)
24 lipca 2020
Czas grozy
Szacowany czas lektury: 17 min
Kolejny odcinek również pisany samodzielnie. Niewiele tu kontekstów historycznych, opisany jest sam akt...
Bardzo jestem ciekawa uwag, dlatego poproszę, oczywiście o te krytyczne także :)
Rozjuszony Karol głośno klasnął w dłonie. Dla kobiety zabrzmiało to złowróżbnie. Domyślała się, że to wezwanie giermka.
- Panie, co czynisz!
Książę uśmiechną się tylko, jakoś tak złośliwie, szyderczo.
Martha nie wiedziała co robić. Spanikowana wyskoczyła z łoża, schwyciła leżącą na posadzce suknię i czym prędzej zaczęła ją na siebie ubierać. Ledwie skończyła, w progu stał chłop wielki jak tur.
- A wiesz damulko, dlaczego jego wybrałem?
Martha patrzyła na niego z przerażeniem. „Gdybym się pod nim znalazła… gdyby mnie przygniótł… ani bym pisnęła!”
- Bo mężny i silny?
- W istocie. Ale nie to było głównym powodem. Ale to, że ma wielkiego kutasa! Ha ha ha!
Kobieta zadrżała. „Ani chybi, książę dopnie swego… Z góry trafnie odgadłam, że zboczone pragnienia targają tym władcą…”
- Dlatego wiedz panienko, że uwielbiam patrzeć, jak mój Eryk, Norman z pochodzenia, wbija swą dzidę w dzierlatkę, którą mu wskażę!
- O Boże… Panie… oszczędź mnie… kornie proszę…
- Niewiasto, nawet nie próbuj! Za bardzo wpadłaś mi w oko, bym nawet rozważał oszczędzenie ciebie.
Po czym zwrócił się do przybocznego rycerza.
- Eryku, czyń swą powinność! A jeśli ta białka będzie stawiać opór, to tylko czeka nas ciekawsza nocka.
Martha struchlała. „Uciekać? Przecie ten drągal jest we drzwiach. Chronić swą cześć? Nie mam najmniejszych szans wobec tak potężnego wojownika… Jedyne co mi zostaje, to protestować lub błagać… Co obu ich jedynie podnieci…”
- Panie… jam dla cię wierna służka… gotowam ci była oddać swą cześć niewieścią… ale nie… pachołkowi… błagam…
- Eryk nawykł na wojnach słuchać zawodzeń i jęków kobiecych. Rozsmakował się w nich tylko. Nawet nie zliczyłby, ile białogłów pohańbił, ile branek wziął w niewolę, a ile potem sprzedał.
„Pogańskie ziele… słyszałam o nich… litości dla niewiast nie mają… Lepiej mają mężowie, bo w boju giną, a nas, białogłowy, czeka jeno sromota…”
Normański giermek ruszył w stronę Marthy. Ta poprawiając jeszcze materiał sukni na biuście, cofała się przed nim. A że jedyną drogą odwrotu był kierunek w stronę łoża, zmierzała do celu pożądanego przez mężczyzn.
- Nie… nie… panie… - szeptała.
Eryk tylko uśmiechał się, pewny swego. Nic już mu nie odbierze zdobyczy. Podczas uczty przypatrywał się Marthcie, ponieważ wydała mu się o wiele urodziwsza i strojniej ubrana, niż jakakolwiek inna kobieta na sali. Obserwował jak pląsała podczas tanów, rozmarzył się wtedy, że to tę damulę obierze na swój cel Karol. Ale też nie zamierzał na to bezczynnie czekać. To on podszepnął księciu, że na wieczerzy jest niewiasta do rzeczy. Wiedział, że władca polega na nim, zarówno w kwestii wojskowości, tak jeszcze bardziej w kwestii płci pięknej.
Norman już słynął w okolicy z bajań pieśniarzy, którzy sławili jego zmagania wojenne, jak i miłosne. Jego moc była znana w obu tych dziedzinach.
Toteż Martha teraz zdała sobie sprawę, kogo dotyczyła pieśń guślarza podczas uczty, który sławił rycerza co pięciu wikingów zmógł w pojedynku i pięciu dziewkom dał radę.
Przeżegnała się. Co tylko wzbudziło większy uśmiech na twarzy giermka.
- Kładziesz się panno po dobroci? – Tubalnym głosem zapytał wielkolud.
Nie wiedziała co z sobą począć, nie chciała oddać się poganinowi, nie pozorując choćby oporu, a jednocześnie ekscytowało ją to niepomiernie, że taki byk, buhaj, będzie próbował zdobyć ją siłą.
Gdy delikatnie pokręciła głową, Eryk uradował się. Wszak nie była to dlań pierwszyzna.
Schwycił Marthę za dłoń i prowadził do łoża. Kobieta próbowała się zaprzeć, ale jedynie chyba po to, by przekonać się, jak wielka przewaga jest po stronie siłacza. Szła, ciągnięta jak na rzeź.
Następnie popchnął ją, jakby to było piórko i panna poleciała na łoże.
Znów znalazła się na plecach na niedźwiedziej skórze. Próbowała jeszcze odkręcić się i czmychnąć w drugą stronę komnaty, lecz okazało się, że chłop wielki jak góra, dysponuje zręcznością rysia! Natychmiast dopadł swą ofiarę, przyciągnął do siebie, po czym legł na niej całym swym ciężarem.
„O Matko! Nic mnie już nie uratuje… Mogę już się pogodzić ze swą dolą… dolą nałożnicy nie księcia… a sługi, i to poganina!”
Martha szeptała tylko cicho.
- Nie… nie… litości…
Ale nawet nie pozorowała już zbytnio, że się broni. Trzymała się za poły sukni, lecz Eryk i tak podciągnął ją wysoko. Natychmiast chwycił Marthę za krocze.
- Sprawdzimy, czy prawda to, żeś taka ciasna?!
„Cham! Prostak! Będzie mnie macał i oceniał!”
Gruby, środkowy palec giermka z impetem wjechał w niewieścią norkę.
- Auuaa! – zakrzyknęła.
Odpowiedział jej rechot Normana.
- Co? Już palec jest dla ciebie panienko za gruby?! To spotka cię coś jeszcze większego! Ha ha ha!
Wtórował mu śmiech Karola, choć władca nie rechotał tak grubiańsko. Starał się udawać, ze zachowuje dworskie maniery.
- Cóż, pani Martho… może to lepiej, że miast książęcego berła, spotka cię normański taran? Dzięki temu na długo zapamiętasz swój pobyt w mym łożu.
Skonfundowana Martha nie wydobywała z siebie głosu.
Poczuła, że właśnie do pierwszego palca, dołączył drugi.
Za to sprośny giermek miał wiele radości z konsternacji kobiety.
- Ano popamięta, pewno do końca życia! Bo już nie będzie taka ciasna! Ha ha ha! To pewno tak, jakby ją wianka pozbawić? Czyż nie, wielmożny książę?!
Martha była skrajnie zawstydzona sytuacją, lecz, ku jej zdziwieniu, podniecało ją to niepomiernie bardziej, niż mogła sobie wyobrazić.
Jeszcze większa ekscytacja ogarnęła ją, gdy zobaczyła oręż Normana. Istną maczugę, wielką i długą.
- Nie! – krzyknęła – panie nie czyń mi krzywdy!
Wiedziała, że nic tym nie wskóra. Że jedynie dodatkowo nakręci Eryka, który potraktuje to jako wyraz pochwały dla swej dumnej męskości.
Giermek rozszerzył jej nogi, po czym skierował swój taran miedzy płatki.
- Nie… nie… - szeptała już, nie krzyczała, pogodzona z losem Martha.
Obawa, przed ogromnym narzędziem, konkurowała z olbrzymią ciekawością. „Jak to będzie, poczuć w sobie takiego olbrzyma? Jak bardzo zdewastuje moją norkę???”
Czub tarana nie tak łatwo wchodził do celu. Potężny wojownik wspomagał się palcami.
- Szerzej nogi, dzieweczko!
Dopiero pomoc palców, pozwoliła, z trudem wcisnąć łeb potężnego zwierza w ciasną jamkę. Nie obyłoby się to bez udziału Marthy, która posłusznie rozkładała szeroko uda, jakby bojąc się, że w przeciwnym wypadku stanie się jej krzywda.
Działaniom giermka, żywo sekundował Karol.
- Dasz radę! Byleby wlazł!
Książę z bliskiej odległości obserwował „akt zdobywania bezbronnej świątyni” – jak opisywał to sobie w duchu.
Wsłuchiwał się, jak jego przyboczny sapie, a nowa nałożnica pojękuje. Była to dla niego najświetniejsza muzyka.
Eryk po usadowieniu czubka swej męskości w wilgotnym zagłębieniu, natychmiast przystąpił do energicznego naporu.
- Aaaa… aaach… panie, boję się… - biadoliła Marta, lecz nie przeciwstawiała się. Jakby mimo ewidentnego bólu, odczuwała rozkosz.
Norman przypomniał sobie pierwszy swój najazd na ziemie Anglosasów. Pamiętał doskonale blondynę pochwyconą w palonym grodzie. Anna. Ależ była ciasna! Ależ zawodziła, gdy szturmował jej dziewiczą szparkę. Z trudem się w nią wbijał, ale to jak mu wtedy było dobrze, zapamięta do końca życia. Z wielkim żalem sprzedawał ją potem kupcom, ale zanim zabrał ją na targ, trzy dni i trzy noce delektował się swą własnością.
Wspomnienie powodowało, że tę damulkę w jakiś sposób scalił w jedno ze swą pierwszą branką.
Myślał, że jego kutas eksploduje. Stał się twardy, jak ze stali. Już wiedział, że dzisiejszej nocy stać go będzie na wiele.
Martha nie spodziewała się, że jej cipka będzie w stanie rozciągnąć się aż tak bardzo. Nie była wstanie opisać tego co czuła.
Gdy wbił się w nią do połowy, zatrzymał się, jakby chciał, żeby oswoiła się z nim, dostosowała do niego.
Kobieta głęboko wzdychała.
- Och… och…
Co szalenie ekscytowało Karola.
- Wepchnij jej całego! Do końca!
Chciał to mieć jak na tacy. Napawać się tym.
Eryk delikatnie wycofał się. Oczywiście nie po to, by odpuścić… Martha widziała, jak bierze zamach, by tym potężniej naprzeć.
Wreszcie dotarł do końca pochwy. Zdobył ją.
Kobieta jęknęła nieco głośniej i przeciągle.
- Aaaaaa….
Jakby obwieścić światu, że oto została w pełni zdobyta. Wzięta w posiadanie.
„Jest moja!” – pomyślał Eryk.
- Jest nasza! – zaklasnął w dłonie książę Karol.
„Jestem nałożnicą dwóch mężów? Tegom się nie spodziewała, udając się na ten zamek…”
Martha jeszcze nigdy w życiu nie była tak podniecona. Z jednej strony przez tę dziwną sytuację, to że jest w łożu księcia, podglądana przez niego, z drugiej przez rozmiar oręża nacierającego wojownika.
Czuła się cała wypełniona. Rozciągnięta. A przecież to dopiero początek tej nocy…
Giermek wiedział, że nie musi się spieszyć. Powoli wycofywał się, po czym powoli napierał. Delektował się ciasnością „świątyni”, w której grasował jego „grabieżca”, wsłuchiwał się w delikatne, rzekłby kto – nadobne jęki, dystyngowanej niewiasty. Podziw, widoczny w oczach Karola, także sprawiał mu radość.
„Dawno, nie, nigdy nie chędożyłem tak wspaniałej damulki.” – Myślał w duchu. – „Trzeba przedłużać to w nieskończoność!”
Natomiast twarz księcia wyrażała rozkosze, chyba większe niż jego giermka. Karol przybliżył się maksymalnie blisko, by jak najlepiej słuchać stękania kobiety, aby wpatrywać się w akt płciowy, chwycił pochodnię i trzymał ją, oświetlając to, co dzieje się na łożu.
To deprymowało Marthę, jednocześnie bardziej podniecając, zdawało się jej bowiem, że jest brana przez dwóch mężczyzn na raz.
Najpierw ją to bardziej dziwiło, z czasem zaczynała to jakby doceniać.
„Cóż… jestem w łożu najpotężniejszego pana tych ziem, a jednocześnie mam w sobie największego spośród wszelkich wojowników…
Kręciło ją to. Chciała też podniecać bardziej mężczyzn.
- Ach… nigdy nie byłam nałożnicą… achhh… dwóch mężów na raz… - wydobywała z siebie pochwałę, miedzy postękiwaniami.
Jednocześnie starała się, by jej jęki, brzmiały jak hołd oddawany swym panom. Swym suwerenom.
Chyba suwerenem i zdobywcą bardziej czuł się książę, niż Eryk, bo to on bardziej sapał i bardziej komentował.
- O tak! Popamiętasz, jak to być moją nałożnicą! Eryku, do oporu!
- Aaaa! Aaaa! – Odpowiedziała cichymi krzykami Martha, gdy poczuła gwałtowny napór.
„Zaraz przebije mnie na wylot. Chyba rozumiem teraz skazańców nawlekanych na pal! Dlaczego by im teraz tego nie wyjęczeć? Przecież to ich jeszcze bardziej rozpali!”
- Ach… Dzielni rycerze… czuję się jak nabijana na pal! Czuję się, jakbym miała zostać przebita na wylot! Aaaaa!
Karol sapał i syczał.
- Pchaj! Mój przyboczny rycerzu, napieraj!
- Aaaaa aaaa – jęczała Marta.
Było jej dobrze jak nigdy.
„Ależ to boskie uczucie, czuć w sobie takiego męża! Czuć jego ruchy we mnie, jego wielkość! Niech ta noc trwa wiecznie! Niech ze mnie nie wychodzi!”
- Jęcz pannico! Jęcz i stękaj! Jęcz głośniej, niż pod arcybiskupem! – dyszał książę.
Martha, jakby wzięła sobie rozkaz do serca, natychmiast zaczęła wydawać głośniejsze stęknięcia.
Władca był przeszczęśliwy.
- Eryku, chwyć ją za cyce!
Giermek, posłuszny rozkazom suwerena, nie zaprzestając ruchów frykcyjnych, chwycił potężną dłonią pierś Marthy.
- Ochhh! – zakrzyknęła, czując dodatkowy bodziec.
Wojownikowi spodobały się duże piersi. Z rozkoszą obmacywał je przez materiał sukni.
- Ściśnij mocniej! – nakazał jego pan.
Więc posłuszny wasal chwycił piersi bardziej krzepko.
- Ojej! Ach… - stęknęła Martha.
Rycerz zsynchronizował swe ruchy, silniej gniótł biust i silniej, szybciej wbijał się w kobiece łono.
- Tak! Tak! – wykrzykiwał Karol – Mocniej ją chędoż!
Kobieta czuła się bardzo dziwnie, była oto rżnięta według poleceń. Z jednej strony wydawało jej się to wielce cudaczne, wręcz błazeńskie, z drugiej zdawało jej się, jakby była używana przez dwóch mężczyzn jednocześnie.
„Ciekawe co jeszcze zleci mu jego wódz?! Chędożyć mnie już kazał… zmacać, także… Żeby tylko nie nakazał mu zalania mnie nasieniem… Bo wtedy, właściwie przez kogo zostałabym zbrzuchacona???”
Tymczasem rycerz spolegliwie wykonywał rozkaz książęcy. Pracował lędźwiami jeszcze mocniej. Wsłuchany w miarowe, kobiece jęki, raźno miętosił dorodne cyce.
- Zedrzyj jej suknię z cycków! Zobacz jakie to wielkie i zgrabne doje! Specjalnie przyświecę ci pochodnią, byś mógł je admirować!
Eryk niemal natychmiast spełnił polecenie władcy. Suknia na górze, na biuście, była sznurowana. Z jednej strony, taka suknia ukazywała nieco dekoltu, wabiąc mężczyzn podczas uczty i tańców, z drugiej strony, była praktyczna, gdyż dzięki niej suknia nie była rozdzierana przez mężczyzn, a rozsznurowywana…
To samo spotkało kieckę teraz.
Uwolnione piersi, wylały się z sukni, w pełni dowodząc słuszności opinii księcia – były dorodne i kształtne.
- Och! Do stu tysięcy diabłów! – zakrzyknął milczący dotychczas przyboczny Karola.
Pochwycił je najpierw dłońmi, a zaraz potem ustami.
- Panno Martho, jesteś boska! Dosiadać cię, to prawdziwy zaszczyt!
„No tak… jestem dosiadana… jestem ujeżdżana… przez znakomitego rycerza. Ciekawe czy lubi on także galop???”
Karol, jakby czytał w myślach Marthy. Zakomenderował szybko.
- Eryku, a teraz przystąp do istnego galopu! Pamiętasz tamtą służkę, co potem zemdlała?! To teraz też nie oszczędzaj naszej nadobnej dzierlatki!
Przyboczny nie zwykł mitrężyć. Natychmiast przystąpił do wypełniania woli władcy. Zaczął dźgać kobietę bardzo szybko, najszybciej jak potrafił.
Karol z lubością wsłuchiwał się w dźwięki klaśnięć wydawanych przez jądra, uderzające w pośladki Marthy. A jeszcze bardziej w kobiece jęki, próbujące dorównać tempu rycerza, wydawane krótko i głośniej niż poprzednio.
-Aaa! Aa! Ach! – zawodziła ujeżdżana panna.
Uwielbiała tak jęczeć. Wiedziała doskonale, jak to działa na mężczyzn.
- A! A! A! – „Posłuchajcie sobie mojego babskiego stękania!” - A! A! A! – „Wiecie dobrze, że oddaje ono stan w jakim się znajduję.” - A! A! A! – „Wiecie dobrze, że to oddawanie hołdu waszej męskości… waszej dominacji…”
Karol wręcz wpadł w trans.
- A teraz obróć ją tyłem do siebie!
Martha ledwie się spodziała, a wielkolud już chwycił ją za biodra, uniósł, po czym ustawił tyłem do siebie.
- Nuże dziewczyno! – książę nie maskował swej ekscytacji – wypnij się i podciągnij znowu kieckę, a wysoko, tak, żeby nam odsłonić twój piękny zadek.
Pannę podnieciło to polecenie. Bez ociągania się, chwyciła drżącymi rękami za materiał sukni i podwinęła do góry.
- Klepnij ją, Eryku! Kto wypina tego wina! Ha ha ha!
Próbowała zaprotestować, lecz nie zdążyła. Ledwie wypowiedziała – nie – a już dwa siarczyste smagnięcia trafiły oba pośladki.
- Auuaaa! Auuć!
- Wypnij się mocniej, damulko! – Karol nie chciał pozostawiać domysłom kwestii tego, kto tu rządzi.
Martha także nie planowała kwestionować jego władztwa.
Potwierdzając, kornie. – Tak panie, wedle twojego życzenia. – Wysunęła swój tyłek jeszcze bardziej.
- A ty, mój olbrzymie, czyń swą powinność! – Książę nie mógł się doczekać nowego widoku.
Eryk jedną ręką położył kobiecie na biodro, po czym przyciągnął do siebie, a drugą nakierował swą męskość na wejście do pochwy.
„Tym razem nie będę go widziała, tylko czuła jego ogromną kuśkę! Czy teraz wbije się jeszcze głębiej? Czy przebolcuje mnie jeszcze ostrzej?”
Dość szybko znalazła odpowiedź na oba pytania. Już pierwszy sztych pokazał, że potężny woj lubi tę pozycję i jest gotów się w niej wyżywać na kruchej damulce.
- Achhh! Aaaa! – zakrzyknęła Martha.
Karol zaklasnął w dłonie.
- Jakoż ja lubię tę pozycję! Mój ty piekielniku! Dupcz ją teraz jak wyposzczony żołdak dupczy dopadniętą dziewkę! Dupcz, jakbyś chędożył pospolitą dziwkę!
Eryk wziął sobie polecenie pryncypała do serca. A raczej do innej części ciała…
Ujeżdżał pannę niczym w amoku.
Marthcie zdawało się, że wdarł się w nią jeszcze głębiej. Czuła, że pchnięcia są tak potężne, że poleciałaby daleko do przodu po którymkolwiek z nich, gdyby nie trzymał jej za biodra, niczym w stalowych szponach.
- Aaaa! Aaaaa! Aaaaa! – Teraz na wpół jęczała, na wpół krzyczała. Kobiece dźwięki głośno roznosiły się po komnacie odbijane przez surowe, kamienne ściany.
Karol zbliżył się do niej, od strony jej głowy, z pochodnią.
- Ależ pięknie dyndają te cycki! Żeby się tylko nie urwały w takim galopie! Ha ha ha!
Po pewnej chwili rycerz spowolnił.
„Czyżby dbał, by nie wytrysnąć już teraz. Ach! Byle nie we mnie! Nie byłby to miły widok na przyszłość – zostać zbrzuchaconą…”
- Złap ją teraz za cyce! Zobacz jak urokliwie dyndają! Ależ się wyskakały!
Eryk, wykonując już wolniejsze pchnięcia, chwycił od tyłu, wiszące w tej pozycji piersi i obejmował zachłannie.
- Co sądzisz Eryku? Czy nie nadają się do tego aby wypełnić je mlekiem???
„Cóż ten stary cap kombinuje?! Czy przypadkiem nie mani mu się w głowie zmajstrowanie mi dziecięcia???”
- Tako jest, jako książę prawi. – Przytaknął ochoczo przyboczny druh. – Są stworzone do tego, by być wypełnione mlekiem.
- Prawda? Podoiłoby się wtedy taką damulkę! Podoiło! Wyimaginuj sobie, że jej mleczne piersi, byłyby jeszcze większe!
Martha zaniepokoiła się nie na żarty.
- Mój panie… azali nie chcesz aby przypadkiem, uczynić mnie brzemienną?!
Karol delektował się zaniepokojeniem kobiety.
- Droga pani, ale nawet jeśli owocem miałby być osesek, to wszakże poczęty w książęcym łożu! Ha ha ha!
Nie uspokoiło to Marthy ani trochę.
- Panie… błagam! Nie…
Zdawała sobie sprawę, że może jedynie błagać, że nie wymsknie się potężnemu goliatowi, który właśnie dzierży ją za piersi, a jednocześnie panoszy się w jej łonie.
Władca jeszcze sobie podworował na temat eleganckiej damuli z potężnym bębnem – „No bo cóż innego mógłby wymajstrować taki kolos!”
Wkrótce jednak przekonały go biadolenia przerażonej panny.
- Eryku, mój mocarzu, chcę widzieć teraz to, co zwał ten muzykant obieżyświat – miłość iberyjską! Pamiętasz?!
Marta szukała w myślach – „miłość iberyjska? No tak, słyszałam o tym w kraju Franków… Mąż wkłada niewieście swe przyrodzenie między piersi! Chyba teraz chce wykorzystać fakt, że mam duże…”
Dryblas nie zastanawiając się, wyszedł z kobiety i obrócił ją przodem do siebie. Jego drąg prężył się w gotowości.
- O tak! – Zaklasnął w dłonie książę. – Ależ szykuje się przednia jazda! Wielki kutas, w wielkie cycki!
Eryk przyciągnął damulkę do siebie. Z lubością gapił się na jej biust. Ujął w dłoń swą tykę i umiejscowił ją w rowku miedzy pięknymi półkulami.
Martha zacisnęła zęby. Niezwykle podniecająca wydała jej się scena, w której łeb wielkiego węża wyłaniał się spośród jej piersi. Rzucał wielki cień, gdyż Karol stał blisko i przyświecał pochodnią.
- Niewiasto, chwyć się za swe dojki i przyciśnij je do siebie! Niech Eryk także tu poczuje ciasnotę!
Uczyniła co kazał. Trzymała się mocno za piersi. Patrzyła na główkę zwierza, to wyskakującą, to chowającą się jak w jamie.
„Jakby mi wąż wtargnął do sukni! I próbował wyłazić między cyckami!”
W tym momencie głębszy sztych Normana uderzył ją w szyję.
- Tak, mój woju! Mocniej! Przeszoruj jej cyce!
Osiłek naparł i pracował wytrwale.
Kolejne pchnięcie uderzyło Marthę w podbródek.
- Ależ to włócznia co się zowie! A ty niewiasto uchyl swe piękne, nadobne usteczka! Powitaj gościa! Powitaj rycerza!
Pochyliła głowę. Kolejne dźgnięcie trafiło w jej wargi i szybko wycofało się. Następne wjechało do jej ust. Kobieta poczuła lepki śluz na główce wikińskiego członka.
Jeszcze kolejny sztych, nie wycofał się, a zagościł w jej buzi na dobre.
Karol jeszcze bliżej przychylił pochodnię. Chciał widzieć potężny trzon w ustach ślicznej damulki.
- O tak! Bosko! A teraz paniusiu, ssij go! Ssij, a porządnie!
Z trudem obejmowała tak obszerną główkę. Polizała ją delikatnie, po czym zaczęła ssać.
Postawny woj poruszył się i westchnął z podniecenia. Zmobilizowało to Marthę do jeszcze bardziej usilnych starań.
„Possę mu jak dziwka. A nich ma. Niech zapamięta chwile rozkoszy ze mną.”
Karol przełykał ślinę, obserwując podniecający akt. Omal nie upuścił pochodni.
- Staraj się dzierlatko! Połykaj go, połykaj, choć miałabyś się krztusić!
Martha spełniała polecenia ochoczo. Rozszerzała usta jak mogła, a gdy wojownik jeszcze naparł, zaczęła się dławić.
Eryk nie wytrzymał podniecenia. Jęknął głośno, po czym wylała się z niego lawa spermy. Zalała buzię kobiety i w chwili, gdy ta cofnęła głowę, trysnęła obficie na twarz, włosy, biust i suknię.
Martha poczuła się zbrukana, ale i spełniona.
Książę promieniał. Trzymał pochodnię tuż przy twarzy dziewczyny.
- No damulko! A tośmy cię naznaczyli! Jak nałożnicę książęcą przystało!
Panna dziękowała w duchu Bogu, że ten wulkan nasienia nie wybuchł w niej, w środku.
„Znowu jest szansa, że uniknę pohańbienia.”